19.Zaufajmy sobie nawzajem

709 52 5
                                    

Miłość ma wpisane w siebie cierpienie. Nieuniknione chociażby przy rozstaniach. [...] Miłość może istnieć i trwać nieodwzajemniona. Miłość jest pełna pychy, egoizmu, zachłanności i niewdzięczności.

 

Janusz L. Wiśniewski

____________________________________

Po prawj stronie gif.

19. Zaufajmy sobie nawzajem

 

~Agnes~

 

-Simon?- Wpatrywałam się w smutne ozy bruneta, który z niedowierzeniem i odraza spoglądał na mnie i Scotta.

Czułam jak moje nadal palące do łez policzki, powoli znów zapełniały się łzami i tracąc siły osunęłam się na ramiona Scotta, przywierając twarz do jego ramiona. Nie miałam odwagi spojrzeć Simonowi w oczy. Czułam się jakby cała moja wiara w siebie znów ulatywała jakimś tajemnym miejscem. Traciłam swoja siłę. Co teraz będzie? Moja wiernie trzymająca się sercu tajemnica, została dostrzętnie zdemaskowana przez Simona. Nie miałam siły mu spojrzeć w oczy, i wszystko mu wyjaśnić. Nie miałam. Mocno oparłam się na ramieniu Scotta, chcąc uciec od pożerającego mnie wstydu. I ze łzami w oczach zakryłam się w jego torsie.

-Simon, chyba powinieneś wyjść i lepiej żebyś nikomu nie wspominał o tym co przed chwila usłyszałeś- serce Scotta równomiernie bilo ,powoli doprowadzając mnie do normalnego stanu. Chciałam natychmiast zniknąć zapomnieć. Natychmiast.

-Scott, co ty bredzisz ona jest z Mongeresów, gdyby Sbebastian się dowiedział…

-Ale się nie dowie, i ty tego dopilnujesz prawda?-  Spojrzałam ukradkiem na Scotta, który patrzał gniewnie na Simona i nim zdałam sobie sprawy lekko usadowił mnie na swojej skórzanej kanapie.

-Agnes, na chwile wyjdę przyniosę jakąś wódę, a co do Simona? Myślę ze chyba powinnaś mu wszystko wyjaśnić- Scott zerknął na mnie jeszcze raz ze smutkiem, po czym wyszedł ze swojego pokoju posyłając Simonowi jeszcze raz swoje gniewne spojrzenie.

Nie mając sil dalej wałczyć z pokusa pokonania swojego strachu. Odsłoniłam swoje zapłakane oczy i spojrzałam na stojącego przede mną chłopaka. Oczy Simona były puste. Widziałam w nich tylko swoje odbicie.Nie miały w sobie żadnej siły, a ni wiary. Simon wyglądał, czul się tak przeze mnie. Doprowadziłam go do utraty swojego siebie. Byłam okropna. Nie potrafię nawet uszczęśliwić osoby najbliższe mojego serca. Nie potasie, jestem bezwartościowa..Niepotrzebna.

-Agnes, wszystko słyszałem. Nie potrzebuje wyjaśnię, chciałbym tylko zrozumieć, czemu nie powiedziałaś nam wcześniej- ręce Simona opadły na moje kruche dłonie, zmuszaj mnie do ponownego smutnego spojrzenia.

-Nie mogłam, nie byłam wstanie. Teraz czuje się jeszcze bardziej podle, okłamałam was. Okłamałam siebie. Myślałam ze jestem wstanie zawalczy o swój idealny świat, a wcale tak nie jestem. Byłam bezwartościowa i chyba nadal będę. Nie jestem wstanie trwać przy Sebastianie, nie dam rady sama stać się prawdziwa sobą

Czułam jak ręce chłopaka zaciskają się na moich, a jego kruche palce łuskają moje kłykcie, próbując mnie pocieszyć. Jednak czy byłam wstanie teraz spojrzeć mu w oczy. Sama nie byłam pewna siebie. Co za głupota?

-Sadze ze wcale nie musisz się z tym zmaga sama, przecież masz Scotta, no i teraz mnie. Chciałbym żebyś uwierzyła w siebie. Sadze ze jesteś najwspanialsza dziewczyna, jaka spotkałem na tym okrutnym świecie. I chce żebyś pozwoliła mi sobie pomoc. Wiem ze jestem tylko młodym niedoświadczonym szczeniakiem, ale chciałbym ci pomoc. Jesteś członkiem naszego stada, wiec i tak jesteś na mnie skazana.

-Skazana? Sadze ze to ty jesteś trzymany przeze mnie na smyczy. Teraz będziesz musiał żyć tak samo jak ja. Zaczniesz czuć się winy tego, co robisz, zniszczę ci życie.

-Co ty gadasz za bzdury? Podejmuje się tego wszystkiego sami to ja biorę odpowiedzialność za swoje czyny. Chyba nie wiesz, co mówisz- oczy chłopaka pociemniały

Może Simon miał racje. Może powinnam zacząć zmieniać swój świat. Może nie będzie taki jak bym chciała. Nie będzie w nim mojego taty, ani Chrisa. Ale będę miała Simona, Sebastiana. Może warto wreszcie zacząć wierzyć  w siebie.

-Może mas racje. Musze o jeszcze przemyśleć, ale jak na razie…- szybkim ruchem przytuliłam go do siebie Simona, oddając mu cząstkę siebie- …. Na razie chce żebyś mi pomógł. Chce żebyś zaczął istnieć w moim sercu.

Może nie potrafię walczyć. Cieszyc się życiem jak Calestie, czy Simon. Ale musze zacząć Wierzyc w siebie. Na razie jeszcze niebem, co to znaczy. Ale jeśli będę miała moich przyjaciół blisko siebie, to może jest jeszcze dla mnie szansa. Może pokocham Sebastiana jeszcze bardziej, będę wstanie zaistnieć w jego sercu jeszcze mocniej i zapomnę o mojej przeszłości. Zacznę wieżyc w siebie.

Bez żalu.

Bez gniewu.

Bez strachu.

Zaczynam Wierzyc w sama siebie.

 

~Chris~

Czuje jak myśli Agnes przelatują pojedynczo. Chwilowe, złapane ukradkiem, ale jednak są. Czuje jej strach, jej niepokój. Przesiąkam jej zapachem. Może Agnes nie jest tym, kim była. Nie jest moja ukryta w ciemności wilczyca. Ale jej uczucia i myśli nadal należą do mnie. Czyżby zapomniała o naszej więzi? Naszej przyjaźni. Zresztą teraz to nie ma dla mnie znaczenia. Wyprułem ja z mojego serca i nie ma dla niej żadnej drogi powrotnej. Zdradziła swoja rodzinę będzie musiała za to zapłacić. Wkrótce czy później zacznie martwic się o Sky. Wtedy postanowię ja doszczętnie złamać. Pokaże jej, co to znaczy utrącić swoja jedyne nadzieje. Zabije ja tak jak ona zabiła moje serce. Nie ma dla niej cieczki, ani powrotu. Przyniosę jej ciało Rozpruwaczowi i udowodnię swoja lojalność. Jednak przed tym pokaże jej jak cierpiałem przez ten czas. Czas bez niej. Czuje jak mój wilk jeży swoja sierść. On równie to wie. Wie ze tak samo jak ja i on jest gotowy. Łapie za kluczki od mojego niezbyt luksusowego dżipa i nim zdaje sobie sprawę stoję na zimnej, przykrytej śniegiem ziemi. Ze smutkiem spoglądam na jasnowłosa dziewczynę, która z uśmiechem rozmawia z jakimś strażnikiem. Jej widoków również zabraknie niedługo zabraknie mojemu serce. Zaszyje ja w wspomnieniach i nigdy do niej nie wrócę, tak jak stanie się z Agnes. Jeszcze raz spogląda na małą, drobna Sky i nim się orientuje przywołuje ja niskim, ostrym głosem do mnie. Delikatnie dotykam jej mokrego policzka i zakładając jej ucho za włosy, szepcze jej kilka słów

-Dziś idziemy na polowanie. Niedługo zobaczysz swoją Agnes.

Przez chwile spoglądam na dziewczynę, po czym widzę jak podupada na ziemie i bezwstydnie łka na moich oczach. Ona i ja dokładnie wiemy, co to oznacza. Rozpruwacz skazał na śmierć swoja córkę. Nie ma już dla niej ratunku. Albo ja zabije ją, albo on mnie. Decyzja została już podjęta.

Wolf's rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz