25.Czy warto mi przebaczyć

412 39 5
                                    

 

Przebaczenie nie wymaga od nas, abyśmy przymknęli na coś oczy, a raczej abyśmy je tak naprawdę otwarli.

 

Richard Paul Evans

"Podarunek"

______________________________

Po prawej stronie gif.

25.Czy warto mi przebaczyć 

 

~Agnes~

 

Leżałam na twardym materacu łóżka, spoglądając na ciemne ściany, pokoju Scotta. Czułam jak moja ręka pulsuje z bólu. Nie wiedziałam, czemu tu się znalazłam, nie wiedziałam, jakim cudem uniknęłam śmierci. Osowiale wstałam z twardego łóżka i przytrzymując swoją zabandażowaną rękę ruszyłam ku schodom. Nie pamiętałam zbyt wiele, jedynie, co świtało mi w głowie to Simon. Jednak na samą jego myśl do oczu napływały mi łzy. Odebrałam mu swoją naturę. Naturę zmiennokształtnego. Nie wiem czy była wstanie spojrzeć mu w oczy. Powiedzieć mu to jedno słowo, które i tak niczego by nie naprawiło. „Przeprasza”. Stanęłam w przejściu prowadzącym do pokoju Erica, nadsłuchując głosów. Słyszeć było Scotta i Erica, rozmawiających między sobą. Czułam jak wzbiera we mnie żal i tęsknota. Nie mając więcej siły weszłam do pokoju i stanęłam przed małą grupką ludzi. Omamiłam wszystkich spojrzeniem, po czym zatrzymałam się na chłopaku, którego ciało leżało bezwładnie na łóżku. Simon. Jego ciało drżało. Cały przemoknięty był woda. Nie mogłam na niego patrzeć. To była moja wina, ja spowodowałam taki stan. A teraz. Teraz jedynie, co mogłam zrobić, to patrzeć na niego. Opadłam bezwładnie na kolana i zalałam się łzami. Chciałam pozbyć się wszelkich emocji, chciałam zapomnieć o cierpieniu. Pozwolić na chwile skruchy. Przez moment leżałam skulona na ziemie, po czym poczułam jak duże, męskie ręce oplatają ciało i pomagają wstać mi z ziemi.

-Agnes, wszystko będzie dobrze…- Scott odgadnął mojej twarzy niesforne włosy lekko otarł z mojej twarzy łzy

-Ja przepraszam, przepraszam Eric…- odwróciłam wzrok ku siedzącemu na łóżku chłopaku.

Jego oczy były ciemne. Bez iskry życia. Nie wiedział jak mam mu to wszystko wytłumaczyć. Przecież zabiłam w jego bracie, wilka. Pozwoliłam utracić mu swoje drugie ja. Nie chcąc dalej spoglądać, na marmurową twarz chłopaka, i przytuliłam się do Scotta. Zatapiając się w jego uścisku chciałam zapomnieć o całej rzeczywistości. Chciałam pozbyć się tego okropnego bólu, który cały czas opierał mi się na moim sercu. Chciałam się jego pozbyć.

-Agnes…

Głos Simona odbił się w moich uszach. Odrywając się od Scotta, otarłam swoje łzy i podeszłam do łóżka, chwytając delikatnie jego rękę. Spojrzałam na niego i posłałam mu lekki uśmiech, po czym odezwałam się do Kseni

-Co teraz z nim będzie? Co z jego wilkiem?- Powiedziałam przełykając ślinę, która trzymała mi gule w gardle

- Ma stan pod gorączkowy 45 stopni. To normalne dla osoby w stanie, gdzie traci swoje drugie „ja”. Niestety nie będę wstanie przywrócić jego wilka.

-Przepraszam to moja wina, gdyby nie ja, gdybym nie sprowadziła na was nieszczęście…

-Gdyby nie Simon pewnie by umarł…- powiedziała Ksenia, spoglądając w moje oczy

Panująca w pokoju cisza przerwała się wraz z otwarciem frontowych drzwi. Cała nasza czwórka, odwróciła wzrok ku korytarzowi. Jedynie, co docierało do naszych uszu to pisk przemoczonych butów. Nie zastanawiając się długo, wstałam z łóżka i szybkim krokiem przemierzyłam korytarz. Nie zdałam sobie nawet sprawę, gdy stanęłam naprzeciwko Sebastiana. Nie mogłam zaprzestać swojego zdziwienia. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nie wydawał się zły. Ale jego oczy emanowały bólem i tęsknotą. Jego oczy były podkrążone, a ubrania całe rozszarpane i przemoczone. Nawet nie zdałam sobie sprawy, ze nie widziałam go od początku mojego przebudzenia. Jednak jeszcze bardziej nurtowało mnie, „czemu”? Podeszłam do niego niepewnie bliżej i chwyciłam za jego mokra rękę. Był taki zimny. Taki obcy.  Spróbowałam złapać z nim, kontakt wzrokowy, ale jego oczy unikały mojego spojrzenia. Zdenerwowana mocniej chwyciłam jego rękę i nim zdałam sobie sprawę, Sebastian odrzucił ją na bok.

-Jak śmiałaś, jak śmiałaś wrócić do tego domu- powiedział ochrypłym głosem Sebastian, mierząc moją twarz wzrokiem.

Nie wiedząc, o co chodzi, odwróciłam się w kierunku Ksenia, jednak ona tylko wycofała się głąb pokoju. Moje myśli kłębiły się, próbują znaleźć rozwiązanie, na zachowanie Sebastiana. Ale nie mogłam. Nie potrafiłam tego wyjaśnić. Na widok lezącego w łóżku Simona, mina Sebastiana spoważniała i nabrała zimnych barw.

-Sebastian, musze ci coś wyjaśnić. Nie powinnam tutaj być z tobą być, nie powinnam… Ja naprawdę próbowałam, ale nie miałam sił, nie miałam sił ci tego powiedzieć- zaczęłam krzyczeć jego stronę, opinając się rakami jego skórzanej reki.

To nie była chwila. Sekunda, może dwie. Drżąca ręka Sebastiana, oderwał mnie z uścisku i uderzyła w twarz, rzucając mnie na ziemie. Czułam jak krew spływała mi na twarzy, zamazując mi widok Scotta, który melancholijnie próbował utrzymać mnie w swoich rękach. Ale ja nie patrzałam na niego.  Moje spojrzenie kierowało się na Sebastiana. Ależ ja byłam głupia. On wiedział. Wiedział, kim jestem, wiedział, ze jestem morderczynią. Że byłam córka Rozpruwacza. Ja naiwna myślałam, że będę wstanie utrzymać tą tajemnice dla siebie, ale przecież nie byłam wstanie. Chris miał racje, nie istnieje coś takiego jak „wolność”. Zawsze będziemy związani tajemnicami, przeszłości i ze względu na wszystko nigdy nie będziemy wstanie się od nich uwolnić. On dobrze o tym wiedział. Kochał mnie. Bronił mnie, a ja nie potrafiłam tego docenić. Byłam samolubna, szukałam swojej wolności, której tak naprawdę nigdy nie odnajdę. Bo ona znikła wraz z zabiciem pierwszej ludzkiej niewinnej istoty. Zmiany, nigdy nie nastąpią, nawet, jeśli byśmy walczyli o to całe swoje życie. Bo to, co jest przeszłością, zawsze pozostanie przeszłością, ale będzie ścigało mnie od końca życia. Zasypiam. Czuje jak moje powieki robią się ciężkie. I nim zdaje sobie sprawę niewyraźnie układam swoje usta w krótkie „Kocham cię” i pozwalam odejść sobie na drugą stronę. Żegnajcie

~Sebastian~

Wpatrywałem się lezące, zakrwawione ciało Agnes. Jej oczy, bezwładnie opadały. Drżałem cały z nienawiści do samego siebie. Uderzyłem kobietę, która kocham. Pozwoliłem sobie ją zranić. Opadłem na kolana, obok Scotta i, odgarniając jej zakrwawione włosy, ucałowałem, delikatnie jej usta. Proszę żyj. Proszę żyj dla mnie. Nie umieraj.  Wybacz mi, ale nie umieraj. Dusiłem ją w swoich ramionach, chcąc utrzymać jej serce przy życiu. Proszą Boga, by pozwolił mi ujrzeć jej uśmiech jeszcze raz.  Prosząc by żyła dalej.

-Ksenia, pomóż mi… Pomóż mi do cholery!!!!!!!!

Płakałem. Krzyczałem w ciało mojej ukochanej miażdżąc jej delikatne ciało i płakałem. Po raz pierwszy życiu, pozwoliłem mojemu ciało ujść nienawiści. Nienawiści ciążącej mi na moim sercu.

 Kocham cię Agnes. Proszę żyj dla mnie.

 Żyj dla tej jednej, mojej chwili.

 Żyj.

 

Wolf's rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz