34

2.3K 225 48
                                    

Mijały dni. Dzień w dzień razem z Jiraiyą przychodziłem go odwiedzać. Od wypadku minął tydzień. Lekarze twierdzili, że w każdej chwili może się obudzić. Ale na pytanie czy wszystko będzie dobrze odwracali wzrok albo zmieniali temat. O co kurwa chodzi?!

Za każdym razem siadałem na tym samym pierdolonym krześle i patrzyłem bezradnie na jego łagodną twarz. Dzień w dzień trzymałem go za rękę i szeptałem do ucha słodkie słówka. Opowiadałem mu o tym jak wygląda teraz moje życie, jak w szkole, co jem na obiad. W kolko powtarzałem mu, że tęsknię za nim i, że go kocham.

Nigdy więcej nie zareagował na mój dotyk, na moje słowa. Raniło mnie to ale musiałem trwać przy nim. Zasłużył na to wszystko.

We wtorek, tydzień po wypadku, Itachi kazał zostać mi w domu i odpocząć. Mimo, że bardzo nalegałem aby udać się do szpitala to uległem i musiałem zostać. Poniekąd mój brat miał rację. Musiałem odpocząć. Nie sypiam dobrze od nieszczęśliwego dnia. Cały czas mam przed oczami poobijanego Naruto. Miałem tylko nadzieje, że wkrótce się obudzi, że wszystko się jakoś ułoży.

Od samego rana krzątałem się po domu w celu znalezienia sobie jakiegoś zajęcia. Cały czas myślałem o Naruto. Wspomnienia wypadku mieszały się ze wspomnieniami z naszej upojnej nocy.

Jesteśmy dla siebie stworzeni. A mimo to los próbuje nas rozdzielić. Ja wiem, że on też mnie kocha, jemu też zależy. Potrzebował tylko czasu aby wszystko sobie jakoś poukładać. Chciałem dać mu szansę żeby się nad tym zastanowił... Ale co jeśli mimo wszystko nie zdecydowałby się być ze mną? Przecież go nie zmuszę. Tylko był jeden problem. Ja go bardzo potrzebowałem. Sprawiał, że mogłem być sobą. Dzięki niemu czułem się lepszym człowiekiem. Dla niego chciałem zmienić całe swoje życie. Chciałbym móc przytulać go każdej nocy w moim łóżku, całować na dzień dobry i do widzenia, doprowadzać do szaleństwa, pragnąłem aby wił się pode mną owładnięty przyjemnością.

Potrząsnąłem energicznie głową gdy moje myśli zaczęły wymykać się z pod kontroli.

Aby czymś się zająć stwierdziłem, że posprzątam dom. Itachi z pracy wróci późno wieczorem, a ja nie mogłem siedzieć bezczynnie. W myślach błagałem żeby nie obudził się akurat gdy nie ma mnie blisko. Chciałem powiedzieć mu prosto w oczy, że go kocham. Musiałem mu to powiedzieć od razy kiedy się obudzi. Po prostu musiałem.

Po kilku godzinach dom się błyszczał. Udało mi się choć na chwilę zapomnieć o problemach. Usiadłem na kanapie w salonie aby odpocząć troszeczkę, włączyłem telewizję na wiadomościach lokalnych.

Gdy zgłodniałem udałem się do kuchni. Uszykowałem sobie kanapkę z serem i pomidorem. Wróciłem na kanapę i przełączyłem na kanał rozrywkowy.

*ITACHI*

Wróciłem bardzo późno do domu. Dochodziła chyba 23. Zastałem Sasuke leżącego na kanapie przed telewizorem, który był włączony. Zasnął z talerzem w ręce. Talerz był opróżniony.

Rozejrzałem się po domu. Dookoła świeciło jasnością. Zdziwiło mnie to, ponieważ Sasuke nigdy po sobie nie sprząta, a co dopiero cały dom. To wszystko naprawdę dawało mu się we znaki, pomyślałem.

Odłożyłem talerz do zmywarki w kuchni i umyłem. Przez chwilę zastanawiałem się czy obudzić go czy nie. Wolałem jednak go nie budzić, bo znowu zaczął by wypytywać o Naruto.

Zaniosłem braciszka do jego sypialni. Przebrałem delikatnie w piżamę, a raczej w spodnie od piżamy. Kiedy nakryłem go kołdrą wykrzywił się i cicho jęknął.
- N-naruto... - jęczał. W kolko powtarzał jego imię. Pewnie miał jakieś koszmary, pomyślałem. Pogłaskałem go łagodnie po włosach i ucałowałem go w czoło, na co uśmiechnął się lekko.

_______________________

Ciekawe co mu też się śniło... XDD

Jak myślicie, Naruto powinien się szybko obudzić? XD To leniwa klucha, niech sobie pośpi, co? :D

Wkroczyliśmy w trochę smutne klimaty... Nie prędko pozbędą się swoich problemów. O ile w ogóle się ich pozbędą... ;C

Do następnego x



SasuNaru - Alone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz