39

2.4K 182 158
                                    

Ostatni rozdział!  Miłego czytania! :D


Kiedy miałem rozpiąć mu rozporek ktoś zapukał do drzwi...

Ledwo usłyszawszy pukanie oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni. Naruto szybko założył bluzkę, a ja skierowałem się do  drzwi.

Odwróciłem się w stronę blondyna. Spalił buraka. Uśmiechnąłem się do niego łagodnie, próbując uspokoić oddech.

Otworzyłem drzwi. W progu stał uśmiechnięty od ucha do ucha Itachi.
- Itachi... - mruknąłem, wytrzeszczając oczy na brata. Ten tylko się zaśmiał. Jego wzrok powędrował na Naruto, który stał zawstydzony koło łóżka.
- Wiem, że dobrze się bawicie ale Jiraiya chce zabrać cie do domu - te słowa skierował do blondyna, który tylko skinął głową.

Tak bardzo chciałem żeby został na noc. Jednak to dobrze, że tak się stało, zanim doszło do czegoś więcej. Pragnąłem go tak bardzo, że sam nie mogłem się zatrzymać. Może znowu by ode mnie uciekał?

Naruto dopiero co wyszedł ze szpitala. Nie powinno do niczego dojść choćby ze względu na to. Zaslużył na wszystko co najlepsze.

Z drugiej jednak strony przecież w ogóle nie protestował. Wręcz pragnął tego tak bardzo jak ja. Wiem, że postanowiliśmy zostać przyjaciółmi ale to nie zmieniało faktu, że brakowało nam bliskości.

Pożegnałem swojego przyjaciela. Wychodząc nadal był cały czerwony. Nerwowo zasłaniał malinki, które mu zrobiłem. To takie słodkie. Jiraiya śmiał się z całej tej sytuacji.

Sam czułem się przez to speszony. No i Itachi zrobił mi później pogadankę o odpowiedzialności. Ale co ja poradzę? Obaj tego chcieliśmy. Przecież nie protestował.

*Następnego dnia - piątek*

Wstałem rano, dochodziła 7:30. Naruto jeszcze do szkoły tego dnia nie wraca, wiec i ja zostanę. Postanowiłem, że odwiedzę go po śniadaniu i zapytam o samopoczucie.

Itachi wcześniej wyszedł do pracy, więc musiałem zjeść śniadanie sam. Wchodząc do kuchni zauważyłem, że na stole leży kartka. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać.

Sasuke,
Musiałem dzisiaj iść wcześniej do pracy i wrócę późno w nocy. Jeśli nie chcesz iść do szkoły to twój problem. Wiem, że pewnie chcesz odwiedzić Naruto ale lepiej będzie jeśli tego nie zrobisz. Rozumiem, że tęskniłeś za nim tyle czasu ale dał mu odpocząć. Macie jeszcze sporo czasu żeby ze sobą być.
Twoje wczorajszw zachowanie było nie stosowne. Jeśli zlekceważysz moją prośbę to chociaż nie rób niczego, czego będziecie potem żałować...
Kocham cie
Itachi

Westchnąłem. Miale racje. Nie powinienem wymuszać na nim niczego, nawet jeśli nie odmawia. Taki wysiłek... Parsknąłem śmiechem. Taki wysiłek może go zabić. (Death during sex xD)

Kochany braciszek. W jednym się z nim zgodzę. Na pewno pójdę do Naruto, pomyślałem.

Przygryzłem wargę. Przypomniałem sobie jak ostatnio się kochaliśmy. Było nam tak cudownie. STOP!

Potrząsnąłem energicznie głową. Znowu zaczynam wariować. Musze przestać o tym myśleć, zbeształem się. Zacząłem się zastanawiać czy na prawdę mogę tam pójść. Nie chce go skrzywdzić.

Odłożyłem liścik od Itachiego i uszykowałem sobie śniadanie. Cały czas myślałem co jest ze mną nie tak... Jestem zboczeńcem? (XD)

Zjadłem szybko śniadanie i wziąłem szybki prysznic. Następnie ubrałem bokserki. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem okropnie. Ale dlaczego? Miałem podkrążone oczy i rozczochrane włosy. Spojrzałem sobie w oczy. Straciły blask. Czemu? Powinienem być szczęśliwy. Naruto żyję. Mamy sznase ułożyć sobie życie. Powinienem się cieszyć...

Koło południa poszedłem do jego domu. Był sam. Jiraiya pewnie musiał iść do pracy. Dobrze, że przyszedłem. Ktoś musi się nim zająć, nie powinien być sam.

Wchodząc do domu zacząłem go wołać ale nikt się nie odzywał. Chodziłem od pokoju do pokoju, szukając przyjaciela. Cały czas go nawoływałem. Odpowiadała mi cisza. Cholera!

W panice zacząłem biegać. Nagle zbladłem. Szybko pobiegłem do łazienki. Znalazłem go tam. Stał nieruchomo, wpatrując się w lustro. Był w samych bokserkach.
- N-naruto? - odezwałem się niepewnie. Zmartwiłem się, bo nie zwrócił na mnie uwagi. - Stało się coś? - spytałem po chwili ciszy.

Usłyszałem jak głośno przełyka ślinę. Splotłem palce naszych dłoni. Wzdrygnął się lekko, po czym puścił moją rękę.
- Naruto, co się stało? - ponowiłem pytanie. Cisza. Cholera!

Jego tyłeczek tak słodko wygląda w tych czerwonych bokserkach. Chętnie bym je z niego zdarł i wziąłbym go tu w łazience.

Spojrzał na mnie. Wreszcie!
- Dlaczego mnie kochasz? - spytał nagle. Nie byłem przygotowany na coś takiego.
- Co?
- Powinieneś się mną brzydzić! - wrzasnął. - Spójrz! Same blizny! Jestem ochydny! - zaczął machać rękoma. Próbowałem go uspokoić ale miał chyba napad paniki. Cholera! Nie powinien zostawać sam...

Kiedy próbowałem go złapać zaczął się szarpać i wybiegł z łazienki. Szlag! Ruszyłem za nim.
Dogoniłem go w kuchni. Klęczał na czworaka na ziemi koło stołu. Kaszlał i pluł krwią. Kurwa! Wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem po pogotowie.

Chciałem pomóc mu wstać i położyć go na kanapie w salonie ale odepchnął mnie od siebie. Chwilę później zwymiotował dużą ilością krwi i stracił przytomność. Zatargałem go do salonu i położyłem na kanapie.

Nie oddychał... On umierał mi na rękach. Kurwa!!
- Naruto - szepnąłem, a z moich oczy zaczęły płynąć łzy.

____________________

I nadszedł wreszcie koniec ! :C Przepraszam za takie smutne zakończenie ale ... Dobra nie mam nic na usprawiedliwienie! :C Wybaczcie!

W poniedziałek pojawi się epilog do opowiadania :D

Zapraszam do czytania: Team 7-Zawiłe uczucia na moim profilu!

Dziękuje wszystkim za wsparcie! I za to, że dotrwaliście do końca! :D

Do następnego kochani! x

SasuNaru - Alone ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz