17.

9.7K 478 46
                                    

Dzień rodziny nastał bardzo szybko. Siedziałam właśnie przy stole w jadalni i kończyłam swoją herbatę. 

- Pamiętajcie, że ja i Mark będziemy o dwunastej. - powiedziała moja mama, po raz kolejny tego ranka. 

- Pamiętamy. - powiedziałam razem z moim bratem. 

- Zbieramy się? - spytał Louis, a ja przytaknęłam głową. Weszliśmy razem do korytarza i ubraliśmy swoje buty. Brunet zgarnął kluczyki od samochodu i wyszliśmy z domu. Wsiadłam do auta, a mój brat odpalił silnik i wyjechał spod domu. - Ryan wie? - spytał w pewnym momencie. 

- Nie, ale dziś się dowie. - powiedziałam. Nie powiedziałam mojemu przyjacielowi, że wróciłam do tańca. Do końca jazdy już się nie odezwaliśmy. Louis zaparkował pod szkołą i obydwoje wysiedliśmy z samochodu. Z bagażnika wyciągnęłam swoją torbę, w której miałam strój do tańca i dogoniłam swojego brata, którego każda dziewczyna rozbierała wzrokiem. 

Nawet ich matki. 

Skrzywiłam się lekko i weszłam do szkoły. Główny korytarz był niesamowicie ozdobiony. Wielki transparent, balony oraz serpentyny. Sophia się postarała. Uśmiechnęłam się lekko, a po chwili poczułam rękę oplatającą moje ramiona, więc odwróciłam głowę i zobaczyłam Matt'a.

- Coś Ty taki zadowolony? - spytałam, a on w tym czasie przywitał się z moim bratem. 

- Mój brat przyjechał. - uśmiechnął się po raz kolejny. 

- Naprawdę? - zapytałam zdziwiona, a on przytaknął głową. - To leć do niego. - powiedziałam, a on cmoknął mnie w policzek i pobiegł do swojej rodziny. Zaśmiałam się i spojrzałam na swojego brata, który sprawdzał coś na telefonie. Odwróciłam głowę z powrotem, a przed sobą zobaczyłam uśmiechniętego Niall'a. Od razu moją uwagę przykuły jego włosy, które były teraz fioletowe (a/n. patrz na gif) . - Co Ci się stało we włosy? - spytałam i przeczesałam dłonią jego kosmyki. 

- Mała zmiana. - powiedział i mrugnął do mnie okiem. 

- Proszę, powiedz, że to się szybko zmyję. - powiedziałam. 

- Nie podoba Ci się? - spytał i wydął wargi.

- Wyglądasz jak ogromne winogrono. - powiedziałam, a Louis stojący obok mnie parsknął śmiechem. 

- Dzięki. - mruknął. Zaśmiałam się i spojrzałam na swojego brata, który ledwo powstrzymywał się od śmiechu. 

- Wujek! - usłyszałam. Przy Niall'u pojawił się mały chłopczyk o blond włoskach i niebieskich oczach. Irlandczyk przykucnął na chwilę, po czym wziął chłopczyka na ręce. 

- To jest Theo, mój bratanek. - powiedział Niall, a blondyn zaczął bawić się fioletowymi włosami swojego wujka. Uśmiechnęłam się szeroko, bo naprawdę wyglądali razem słodko. - Theo, to jest Mercy. 

- Me-rcy? - spytał i spojrzał na mnie dużymi, niebieskimi oczami. 

- Mercy, a to Louis. - powiedział, a chłopczyk uśmiechnął się do mojego brata. 

- Boo Bear. - parsknęłam, a brunet zmroził mnie wzrokiem. - No co? - spytałam. 

- Zapamiętaj, że ja też mam dla Ciebie ksywkę, Mers. - powiedział i uśmiechnął się zwycięsko. 

- Przepraszam. - powiedziałam i podniosłam ręce w geście poddania się. - Pogadamy później. - uśmiechnął się i odszedł.

- Nadal go nie lubię. - mruknął Louis, a ja wywróciłam oczami. Poprawiłam swoją torbę i złapałam swojego brata pod ramię. Weszłam z nim razem na aulę, gdzie była już Alice, pani Black, Gabrielle i Matt. Rzuciłam torbę na ziemie i podeszłam do nauczycielki, która zaczęłam mi tłumaczyć wszystko na temat układu.

***

- Dziękuje wszystkim rodzinom, którzy pojawili się na dzisiejszym dniu rodziny. - zaczął pan dyrektor. Stałam obok Louis'a i przy okazji dyskretnie powtarzałam sobie kroki układu. Gdy przeniosłam wzrok na Matta, robił dokładnie to samo co ja. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na swoją mamę, która razem ze swoim mężem stała przede mną i moim bratem. - Dziękuję również naszemu corocznemu gościowi, który zorganizował dla nas zawody, które odbędą się po występie naszych uczniów. - powiedział, a wszyscy zaczęli klaskać. - Powitajmy pana Troy'a Austin'a. - dodał dumnie, a ja wstrzymałam oddech. Spojrzałam na środek korytarza, a tam stał człowiek, którego nienawidzę z całego serca. Spojrzałam na Louis'a, który patrzył z niedowierzaniem na naszego ojca. 

- Dziękuje pani dyrektorze. - zaśmiał się. - Cóż mogę powiedzieć. Bawcie się dobrze i bezpiecznie. - powiedział i uśmiechnął się. - Oraz zawsze bądźcie przy swoich rodzinach. - dodał, a ja zaśmiałam się pod nosem. - Cieszę się, że mam przy sobie moją córkę oraz żonę, które zawsze są przy mnie. - uśmiechnął się, a obok niego zjawiła się wysoka brunetka, a po chwili jego córka. 

- Alice. - szepnęłam. 

- Miłej zabawy! - krzyknął i znów wszyscy zaczęli klaskać. 

- Mercy, kochanie. - zaczęła mama, a ja pokręciłam głową i wybiegłam z budynku szkoły. Usiadłam na schodach i schowałam twarz w dłoniach, a po moich policzkach spłynęły łzy. 

- Mała. - poczułam dłoń na plecach. - Nie jest wart Twoich łez. - powiedział Louis i przytulił mnie. 

- Ale to tak cholernie boli. - wyłkałam. - A najgorsze jest to, że nie chciał mnie, a zechciał Alice. - powiedziałam. 

- Wiem. - powiedział cicho i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. - Spójrz na mnie. - odparł, a podniosłam głowę i spojrzałam na swojego brata. Uśmiechnął się do mnie lekko i wytarł moje policzki. - Głowa do góry i pokaż, że jesteś silna. 

- Jesteś najlepszym bratem na świecie. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Louis wstał na równe nogi i podał mi dłoń. Pomógł mi wstać i objął mnie ramieniem. Weszliśmy razem do szkoły, a na mojej twarzy formował się mały uśmiech. Podeszliśmy do naszych rodziców, którzy oglądali galerie prac plastycznych. Mama, gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się do mnie i potarła moje ramię. - Pójdę do Niall'a. - powiedziałam. Wyswobodziłam się z ramienia mojego brata i ruszyłam w stronę fioletowego. Zakryłam jego oczy swoimi dłońmi, a on zaśmiał się i próbował zidentyfikować, kto go ''napadł''. 

- Mercy. - powiedział pewnie, a ja ściągnęłam dłonie z jego oczu. Odwrócił się w moją stronę z uśmiechem. - Płakałaś? - spytał.

- Nie, to tylko uczulenie. - odpowiedziałam.

- Nie kłam. - powiedział. - O co chodzi? 

- Chodzi o ojca Alice. - odparłam po chwili ciszy. 

- Co z nim nie tak? 

- Wszystko. - powiedziałam. 

- Konkretniej. - niecierpliwił się. 

- To jest mój ojciec. - wyznałam, a chłopak się spiął.

- Co? - spytał zdziwiony. 

- To co słyszałeś. Troy Austin to mój ojciec. - powiedziałam. 

-  Nie żartujesz w tym momencie? - spytał, aby się upewnić. 

- Nie. - odpowiedziałam poważnie. 

- Alice to Twoja...

- Moja siostra. 

XXXX

Się porobiło :o

Marcelina x 


my new (fri)end||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz