- Mamy dzisiaj zaproszenie na kolacje, więc nigdzie nie wychodź. - powiedziała moja mama.
- Dokąd idziemy? - spytałam.
- Dowiesz się później. - mruknęła i weszła na górę.
- Wiesz o co chodzi? - spytałam Louis'a, a on tylko wzruszył ramionami. Usiadłam obok niego na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś serial, który nie miał sensu.
- Wiesz o co chodzi mamie? - spytał Louis, gdy Mark wszedł do salonu i usiadł na fotelu.
- Nie mam pojęcia. Wyciąga nas na kolację, a nawet nie chce powiedzieć gdzie. - westchnął.
O co do cholery chodzi?!
***
- To tu. - powiedziała moja mama, gdy wjechaliśmy na podjazd pod wielką willą. Wysiadłam z auta i zmarszczyłam brwi.
Co my tu robimy?!
Podeszliśmy do drzwi, a wtedy otworzyłam nam je starsza kobieta. Przywitała się z nami i zaprosiła do jadalni. Weszłam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Mój ojciec stał z kieliszkiem wina w ręce i obejmował w talii swoją nową żone, a Alice kleiła sił do Niall'a. Zayn i Harry stali przy ścianie i rozmawiali ze sobą.
O co tu chodzi?!
- Wracam do domu. - powiedziałam i odwróciłam się.
- Mercy, czekaj. - powiedziała moja mama i złapała mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam jej błagalne spojrzenie. Westchnęłam i stanęłam obok mojej mamy, po czym zmroziłam wzrokiem Alice.
- Mercy. - uśmiechnął się mój ojciec i próbował mnie przytulić, ale się odsunęłam. - Dobrze. - westchnął zmieszany. - Usiądźmy. - dodał i każdy zajął swoje miejsce. Siedział między moim bratem a moim ojczymem, a na przeciw mnie usiadł Zayn, który uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Mogę wiedzieć, po co tu przyszłam? - spytałam.
- Mercy. - zaczął Troy. - Chciałbym wszystko naprawić. - powiedział, a ja miałam ochotę się roześmiać.
Louis chyba też, bo cicho parsknął śmiechem.
- Co chcesz naprawić? - spytałam ze śmiechem.
- Te osiemnaście lat. - odpowiedział spokojnie.
- I dlatego musiałeś zaprosić tutaj moich znajomych? - zadałam kolejne pytanie.
- Mercy, wysłuchaj go. - odezwała się moja mama. Spojrzałam na Niall'a, który nie zwracał w ogóle na mnie uwagi.
Zabolało, okej?
Przede mną pojawiło się jedzenie, które pachniało wspaniale. Chwyciłam widelec i zaczęłam grzebać w jedzieniu, ponieważ straciłam apetyt, gdy blondyn złożył pocałunek na policzku Alice.
- Alice, chciałaś coś powiedzieć, prawda? - odezwała się mama blondynki.
- Tak. - uśmiechnęła się i podniosła się z krzesła. - Jestem w ciąży. - oznajmiła, a ja położyłam widelec na talerzu. - Ojcem jest Niall. - dodała, a ja podniosłam się z krzesła i wyszłam z pomoeszczenia, po czym wyszłam z domu i usiadłam na schodach.
Moje serce właśnie pękło.
Schowałam twarz w dłoniach, a po moich policzkach spłynęły łzy.
Byłam tylko jego kolejną zabawką.
Poczułam dłoń na ramieniu, więc podniosłam głowł i zobaczyłam Zayn'a.
- Twój brat właśnie morduje Niall'a wzrokiem. - odezwał się z uśmiechem. Wzruszyłam ramionami, a czarnowłosy usiadł obok mnie. - To nie jest jego dziecko. - powiedział i odpalił papierosa.
- Co? - spytałam zszokowana.
- Ona nawet nie jest w ciąży. To wszystko na pokaz, przed jej tatuśkiem, który zmusił do tego Niall'a byś go zostawiła. - wytłumaczył i zaciągnął się nikotyną.
- Żartujesz?
- Nie. - odpowiedział, a ja wstałam z schodów i weszłam do domu. Poprawiłam swój wygląd i weszłam do jadalni z lekkim uśmiechem. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu i wbiłam swój wzrok w swojego ojca.
- Nienawidzó Cię z całego serca. - syknęłam.
- O co Ci chodzi córeczko? - spytała mama.
- Dlaczego tak bardzo chcesz mi zniszczyć życie?! Dlaczego to wymyśliłeś?! - krzyknęłam.
- To nie jest chłopak dla Ciebie! - krzyknąą Troy. Do jadalni wszedł Zayn i stanął przy krześle, na którym wcześniej siedział.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - krzyknęłam i podniosłam się z krzesła. - A tym bardziej z kim mam się spotykać!
- Mercy spokojnie. - odezwał się Mark i dotknął mojego ramiona.
- Tato, daj już spokój. - powiedziała Alice, a ja spojrzałam na nką zszokowana.
- Alice, siadaj. - warknął.
- Mam dość. - westchnęłam. - Wracam do domu. - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia, a po chwili byłam już na zewnątrz. Stanęłam przy samochodzie, a po chwili obok mnie znalazł się Louis.
- Wracamy na pieszo. - westchnął mój brat.
- W takim razie idziemy. - powiedziałam i odepchnęłam się od maski samochodu. Wyszłam z posesji i skręciłam w prawo.
- Mercy, dom jest w tamtą. - powiedział Louis i wskazał palcem, kierunek, w którym powinnam iść. Wywróciłam oczami i podeszłam do bruneta. Objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy w kierunku naszego domu.
***
- Nigdy więcej. - mruknęłam, gdy weszłam do domu.
- Podziękuj mamie. - powiedział Louis i zamknął drzwi.
- Nie dam jej się nidgy więcej wyciągnąć na tajemniczć kolację. - powiedziałam i opadłam na kanape, a Lou znalazł się na mnie. - To boli. - jęknęłam i próbowałam go zrzucić, ale na marne. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, a po chwili rodzice byli już w salonie.
- Macie dwa dni. - powiedziała moja mama.
- Dwa dni na co? - spytałam, a mój brat zszedł ze mnie i razem stanęliśmy na przeciw naszych rodziców.
- Dwa dni na spakowanie się. Przeprowadzamy się do Kalifornii.
XXXX
Ten rozdział jest beznadziejny i bezsensu!
Marcelina x
CZYTASZ
my new (fri)end||n.h. ✔
Random''- Mercy to nie tak! - krzyczał i próbował mnie zatrzymać. - A jak?! - odwróciłam się. - Chciałeś się mną zabawić? Zabawiłeś się, a teraz zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie. - Nie rozumiesz?! Zakochałem się w Tobie! - krz...