26.

7.6K 435 132
                                    

- Mamy dzisiaj zaproszenie na kolacje, więc nigdzie nie wychodź. - powiedziała moja mama.

- Dokąd idziemy? - spytałam.

- Dowiesz się później. - mruknęła i weszła na górę.

- Wiesz o co chodzi? - spytałam Louis'a, a on tylko wzruszył ramionami. Usiadłam obok niego na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś serial, który nie miał sensu.

- Wiesz o co chodzi mamie? - spytał Louis, gdy Mark wszedł do salonu i usiadł na fotelu.

- Nie mam pojęcia. Wyciąga nas na kolację, a nawet nie chce powiedzieć gdzie. - westchnął.

O co do cholery chodzi?!

***

- To tu. - powiedziała moja mama, gdy wjechaliśmy na podjazd pod wielką willą. Wysiadłam z auta i zmarszczyłam brwi.

Co my tu robimy?!

Podeszliśmy do drzwi, a wtedy otworzyłam nam je starsza kobieta. Przywitała się z nami i zaprosiła do jadalni. Weszłam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Mój ojciec stał z kieliszkiem wina w ręce i obejmował w talii swoją nową żone, a Alice kleiła sił do Niall'a. Zayn i Harry stali przy ścianie i rozmawiali ze sobą.

O co tu chodzi?!

- Wracam do domu. - powiedziałam i odwróciłam się.

- Mercy, czekaj. - powiedziała moja mama i złapała mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam jej błagalne spojrzenie. Westchnęłam i stanęłam obok mojej mamy, po czym zmroziłam wzrokiem Alice.

- Mercy. - uśmiechnął się mój ojciec i próbował mnie przytulić, ale się odsunęłam. - Dobrze. - westchnął zmieszany. - Usiądźmy. - dodał i każdy zajął swoje miejsce. Siedział między moim bratem a moim ojczymem, a na przeciw mnie usiadł Zayn, który uśmiechnął się do mnie pocieszająco.

- Mogę wiedzieć, po co tu przyszłam? - spytałam.

- Mercy. - zaczął Troy. - Chciałbym wszystko naprawić. - powiedział, a ja miałam ochotę się roześmiać.

Louis chyba też, bo cicho parsknął śmiechem.

- Co chcesz naprawić? - spytałam ze śmiechem.

- Te osiemnaście lat. - odpowiedział spokojnie.

- I dlatego musiałeś zaprosić tutaj moich znajomych? - zadałam kolejne pytanie.

- Mercy, wysłuchaj go. - odezwała się moja mama. Spojrzałam na Niall'a, który nie zwracał w ogóle na mnie uwagi.

Zabolało, okej?

Przede mną pojawiło się jedzenie, które pachniało wspaniale. Chwyciłam widelec i zaczęłam grzebać w jedzieniu, ponieważ straciłam apetyt, gdy blondyn złożył pocałunek na policzku Alice.

- Alice, chciałaś coś powiedzieć, prawda? - odezwała się mama blondynki.

- Tak. - uśmiechnęła się i podniosła się z krzesła. - Jestem w ciąży. - oznajmiła, a ja położyłam widelec na talerzu. - Ojcem jest Niall. - dodała, a ja podniosłam się z krzesła i wyszłam z pomoeszczenia, po czym wyszłam z domu i usiadłam na schodach.

Moje serce właśnie pękło.

Schowałam twarz w dłoniach, a po moich policzkach spłynęły łzy.

Byłam tylko jego kolejną zabawką.

Poczułam dłoń na ramieniu, więc podniosłam głowł i zobaczyłam Zayn'a.

- Twój brat właśnie morduje Niall'a wzrokiem. - odezwał się z uśmiechem. Wzruszyłam ramionami, a czarnowłosy usiadł obok mnie. - To nie jest jego dziecko. - powiedział i odpalił papierosa.

- Co? - spytałam zszokowana.

- Ona nawet nie jest w ciąży. To wszystko na pokaz, przed jej tatuśkiem, który zmusił do tego Niall'a byś go zostawiła. - wytłumaczył i zaciągnął się nikotyną.

- Żartujesz?

- Nie. - odpowiedział, a ja wstałam z schodów i weszłam do domu. Poprawiłam swój wygląd i weszłam do jadalni z lekkim uśmiechem. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu i wbiłam swój wzrok w swojego ojca.

- Nienawidzó Cię z całego serca. - syknęłam.

- O co Ci chodzi córeczko? - spytała mama.

- Dlaczego tak bardzo chcesz mi zniszczyć życie?! Dlaczego to wymyśliłeś?! - krzyknęłam.

- To nie jest chłopak dla Ciebie! - krzyknąą Troy. Do jadalni wszedł Zayn i stanął przy krześle, na którym wcześniej siedział.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - krzyknęłam i podniosłam się z krzesła. - A tym bardziej z kim mam się spotykać!

- Mercy spokojnie. - odezwał się Mark i dotknął mojego ramiona.

- Tato, daj już spokój. - powiedziała Alice, a ja spojrzałam na nką zszokowana.

- Alice, siadaj. - warknął.

- Mam dość. - westchnęłam. - Wracam do domu. - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia, a po chwili byłam już na zewnątrz. Stanęłam przy samochodzie, a po chwili obok mnie znalazł się Louis.

- Wracamy na pieszo. - westchnął mój brat.

- W takim razie idziemy. - powiedziałam i odepchnęłam się od maski samochodu. Wyszłam z posesji i skręciłam w prawo.

- Mercy, dom jest w tamtą. - powiedział Louis i wskazał palcem, kierunek, w którym powinnam iść. Wywróciłam oczami i podeszłam do bruneta. Objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy w kierunku naszego domu.

***

- Nigdy więcej. - mruknęłam, gdy weszłam do domu.

- Podziękuj mamie. - powiedział Louis i zamknął drzwi.

- Nie dam jej się nidgy więcej wyciągnąć na tajemniczć kolację. - powiedziałam i opadłam na kanape, a Lou znalazł się na mnie. - To boli. - jęknęłam i próbowałam go zrzucić, ale na marne. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, a po chwili rodzice byli już w salonie.

- Macie dwa dni. - powiedziała moja mama.

- Dwa dni na co? - spytałam, a mój brat zszedł ze mnie i razem stanęliśmy na przeciw naszych rodziców.

- Dwa dni na spakowanie się. Przeprowadzamy się do Kalifornii.

XXXX

Ten rozdział jest beznadziejny i bezsensu!

Marcelina x

my new (fri)end||n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz