4.

1.6K 86 2
                                    

Stanęła przy recepcji szpitalnej w siwej sukience z czarną koronką, w czarnych szpilkach.
- Dzień dobry. Chciałabym odebrać na receptę dla pana Adiego Furtmana - uśmiechnęła się do starszej pani za biurkiem.
- Moment... - kobieta odeszła wgłąb korytarza wypełnionego, oczekującymi pacjentami.
- Witam panią - usłyszała niski głos za sobą, odwróciła się i spojrzała w górę, aby rozpoznać osobnika.
- Dzień dobry - odpowiedziała oschle, kiedy przekonała się kim jest mężczyna. Wysoki pan o smukłej twarzy zirytował ją wczoraj, kiedy skomentował niepochlebnie stan jej kolegi. Chociaż słowo nie były krzywdzące, bo lekarza tylko stwierdził fakty, dziewczyna nienawidziła tej wszechobecnej znieczulicy. Lekarz, który pozjadał wszystkie rozumy, doprowadził ją do wściekłości, właśnie stał przed nią i uśmiechał się szelmowsko.
W tym momencie przybiegła zdyszana pani w siwych włosach.
- Panie doktorze? Szukałam pana - łapała urywane oddechy - ta pani chce odebrać receptę - wydyszała.
- Pani Hummel, niech pani odwoła wszystkie wizyty umówione na najbliższą godzinę o ile to możliwe, a ja zapraszam młodą damę do gabinetu - machnął zachęcająco ręką. Mia z niechęcią powędrowała do wskazanego miejsca.
- Proszę usiąść - rzekł mężczyna. Dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu i nieśmiale zajęła miejsce pod drugiej stronie biurka. Thomas Bodway - przeczytała na identyfikatorze przypiętym do kieszeni śnieżnobiałego fartucha. Jej uwagę przykuły zdjęcia, na których były piękne krajobrazy z różnych części świata, to jedyna ładna część wystroju. Pomieszczenie było chłodne, trochę czuła się, jak w piwnicy, kraty na oknach nie nadawały przytulnego klimatu gabinetowi.
- Bardzo pani ze sobą walczy - oparł twarz na dłoniach i przeszywał ją wzorkiem.
- Chciałabym tylko wziąć receptę - opuściła wzrok na dłonie. Długie czerwone paznokcie nerwowo wbijała w kolana. Pociągnęła nosem i zagryzła zęby na dolnej wardze.
- Rozumiem, ale nie mogę pani jej wydać - gryzł długopis wyraźnie rozbawiony.
- Jak to pan nie może ? - oburzyła się, ale natychmiast opuściła wzrok, kiedy ich spojrzenia spotkały się i mimowolnie zaczęła się rumienić.
- Nie mogę, bo wtedy pani wyjdzie - odpowiedział i mrugnął okiem rozbawiony.
- Świetnie się pan bawi prawda? No właśnie, zwraca się pan do dziewiętnastolatki na pani, gdyż nie zna pan jej imienia, prawda? - zrobiła dumną minę, a lekarz uśmiechnął się i obrócił do okna na fotelu. Zapadła chwila niezręcznej ciszy.
- Mia... - przemówił nagle, a dziewczynie odebrało mowę, dlatego wstała i postawiła krok w kierunku drzwi. Mimo tego, że był tyłem do niej usłyszał to.
- Usiądź - nie zdążyła dać drugiego kroku w kierunku wyjścia.
- Skoro pan rozmawia z oknem, nie chcę przeszkadzać - zadrwiła odważnie, lekarz obrócił się na fotelu, gdy tylko zaczął się w nią wpatrywać znowu straciła śmiałość i zaczęła oglądać zdjęcia na ścianie.
- Australia - spojrzał na to samo zdjęcie, na którym skupiła się Mia - najpiękniejsze miejsce świata. Nie wiem, czy byłaś, ale podróż warta każdych pieniędzy. Spędziłem tam cały miesiąc i to najpiękniejszy czas w moim życiu.
- Zawsze się pan tak chwali ? - jego słowa zbiły ją z tropu, zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc rozpoczęła atak.
- A Ty zawsze jesteś taka wredna, czy ktoś ci wyrządził krzywdę i się odgrywasz - czuła, jak jego wzrok przeszywa jej ciało i uparcie patrzyła w inną stronę, co zdradzało jej zakłopotanie.
- Pójdę już - odwróciła się ostrożnie, bo wciąż jej równowaga na szpilkach była zaburzona.
- Poczekaj - poderwał się gwałtownie z fotela i powędrował za nią.
- Niech pan odpuści - złapała za klamkę starych laminowanych na biało drzwi.
- Recepta... - musnął jej ramię, a jej ciało spięło się.
- Dzięki, znaczy dziękuję - delikatnie wysunęła świstek z jego dużej dłoni, spojrzała na jego nogi i wyszła w pośpiechu.
Pewnym krokiem zmierzała do samochodu, pożyczonego od rodziców. Z nerwów cała drgała, tak nienawidziła tej nieśmiałości, tak bardzo z nią walczyła każdego dnia i jeszcze bardziej przegrywała. Myśl o spotkaniu przyprawiała ją o mdłości.
Oparła głowę o kierownicę i wzięła głęboki oddech.
" Adi... Wykupię te lekarstwa i będę u ciebie za pół godziny." - napisała
Niesympatyczna pani w aptece nie potrafiła rozszyfrować pisma pana doktora i całą złość przelała na przestraszoną dziewczynę w siwej sukience, która z każdą minutą bardziej  przeklinała w myślach Thomasa Bodywaya.
Mia zatrzymał samochód pod domem przyjaciela i z reklamówką ciężko zdobytych leków wbiegła po schodach. Nacisnęła dzwonek i podziwiała ogromną lipę, która rosła pod domem zasłaniając jego część. Zawsze przypomniała jej dzieciństwo, kiedy wraz z Adim bawili się pod nią w basenie, w upalne dni.
- Cześć - ochrypły głos wybił ją z kontemplacji.
- Spałeś - weszła do domu i wręczyła koledze reklamówkę.
- Nie, dlaczego pytasz ?
- Szczerze ? Źle wyglądasz - chłopak miał podpuchnięte oczy, rozcięty łuk brwiowy, siny policzek i rozbitą wargę.
- No i nienajlepiej się czuję. Bolą mnie żebra i jak oddycham brzuch, a oddycham cały czas, jak nietrudno się domyśleć, ale ty też masz rozciętą wargę - wskazał nieelegancko palcem - chodźmy do mnie, bo mama podsłuchuje - powiedział głośniej, aby kobieta to usłyszała.
- Zapomniałam już o tej wardze. Nie boli - oblizała usta i usiadła na łóżku - chyba powinnam ci podziękować, że się ze mną wstawiłeś, ale należy ci się też porządny łomot za to, że nie przemilczałeś docinek tych facetów i naraziłeś się, więc co wybierasz najpierw?
- Miałem pozwolić, żeby chamstwo się szerzyło, żeby cię tak obrażali?
- Nie obraź się, ale nie miałeś z nimi szans. Nie byli dobrze zbudowani, ale mieli sporą masę i przewagę liczebną - zmarszczyła brwi w oczekiwaniu na reakcje.
- Wiem, ale wtedy mną kierował alkohol, który przyćmił mi logiczne myślenie - zaczął się śmiać - podziękuj Pojo. Uratował mi życie. Można powiedzieć - dodał.
- Tak. Wiem - speszyła się - nie podziękowałam mu jeszcze tak, jak na to zasłużył.
- Kike dał ciała...
- Ludzie różnie reagują, nie możemy go oceniać. Ja też was zostawiłam tak jakby - mrugnęła subtelnie.
- Ty pobiegłaś sprowadzić pomoc, to się nie liczy.
- Inaczej by cię zakatowali na śmierć - podniosła się z łóżka i rękoma wygładziła sukienkę.
- Chcesz już iść ? - zdziwił się.
- Tak, powinnam wracać do domu.
- Masz najdłuższe wakacje życia, korzystaj ! Nie musisz się nigdzie spieszyć - odparł.
- Zawaliłam...
- Jasne - parsknął - Ty ? Zawaliłaś ? Zawsze tak mówisz, a później masz najlepsze wyniki.
- Tym razem naprawdę. Muszę iść, chcę jeszcze jechać w jedno miejsce.
Trzasnęła drzwiami czarnego, dużego auta i z piskiem opon ruszyła w stronę celu.
Po kilku minutach znalazła się pod oszklonym wieżowcem.
Stanęła w windzie i wcisnęła przycisk : 4, oznaczający czwarte piętro. Drzwi windy otworzyły się i Mia ujrzała rozświetlony hol z mnóstwem kwiatów i krzaków posadzonych w czarnych donicach, napełnionych drobnymi, białymi kamieni. Szła w kierunku brązowych drzwi, a po korytarzu roznosił się dźwięk uderzania jej szpilek o szklane płytki, wcisnęła dzwonek. Stała kilka sekund za nim drzwi zaczęły się rozchylać.
- Mia ? - stanął przed nią wysoki blondyn bez koszulki, w siwych spodenkach. Jego zapach uderzył dziewczynie do głowy. Spojrzała w górę, aby znaleźć oczy, te w które patrzyła zawsze z odwagą.
- Mogę wejść ? - zapytała cichutko i kiwnęła głową w stronę wnętrza mieszkania.
- Wiesz to chyba zły moment - podrapał się po głowie i obejrzał za siebie.
- Wiem, że nie wiesz, co myśleć, bo daje ci sprzeczne sygnały, ale... - jąkała  - czuję, że nikt zrobiłby dla mnie tyle ile ty, że dla nikogo nie jestem taka ważna i przy nikim nie czuję się tak swobodnie.
- Mia... - próbował dojść do głosu, ale wciąż mu nie pozwalała.
- Wiem, że jestem niezdecydowana, że jutro się rozmyślę i powiem ci, że masz zapomnieć, ale dziś jestem pewna, że nie powinnam tego, co między nami zaprzepaścić...
- Pojo ! Kto przyszedł ? - przerwał jej damski głos pochodzący z wnętrza apartamentu. Mia zmarszczyła brwi, zdegustowana i odwróciła się na pięcie, nic nie mówiąc, zaczęła się oddalać.
- Mia... - dogonił ją i szarpnął jej ramię. Zaczęła nerwowo naciskać guzik przyzywający windę.
- Posłuchaj mnie... - odwrócił ją do siebie. Wyrwała się i weszła do windy. Chłopak trzymał rękę między drzwiami, aby nie mogły się zamknąć. Mia nie zwracała na niego uwagi tylko wciskała mechanicznie przyciski.
- Uspokój się ! - puściły mu nerwy i wrzasnął - a teraz posłuchaj. Ta dziewczyna się nie liczy.
- Naprawdę ? - uśmiechnęła się ironicznie - nie bądź śmieszny...
- Chciałem tylko się upewnić, że przy niej będę myślał tylko o tobie. Ile razy mogę znosić twoje odrzucanie ?
- Ostatni raz. Zabierz rękę - rozkazała.

Jutra nie będzie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz