9.

1.3K 66 1
                                    

Chociaż dziewczyna była niepewna swojej decyzji o spotkaniu to cały czas mówiła sobie, że postępuje właściwie i tak nawet zaczynała czuć. Nawet przez myśl już przemknął jej moment, w którym zobaczy jego perfekcyjne rysy twarzy i idealnie ułożone włosy.
- Gdzie się tak stroisz ? -  kobieta pogładziła po ramieniu ukochaną córkę, która malowała rzęsy przy lustrze po ramieniu.
- Umówiłam się - odpowiedziała zgodnie z prawdą i zakręciła tusz do rzęs. Ubrana w czarną sukienkę na cienkich ramiączkach, opinającą jej ciało i różowe szpilki, zakładała złote kolczyki.
- Bardzo się cieszę. Z kim ? Tylko nie mów, że... - kobieta w fartuchu nie przestawała drążyć.
- Z kolegą z klasy - spryskała nadgarstki drogimi perfumami pożyczonymi od mamy.
- Aha. Miałam nadzieję, że z Pojo - kobieta momentalnie posmutniała.
- Mamo... Tyle razy ci już tłumaczyłam - ubrała czarną skórzaną kurtkę i czekała z telefonem w ręcę na sygnał.
- Kiedyś przyznasz mi rację, że popełniłaś błąd...
- Nie wzięłabyś drugi raz z tatą ślubu, prawda ? To o to ci chodzi, tak?
Mia nie miała najlepszego kontaktu z ojcem, który nie potrafił okazywać uczuć, co prawda zapewniał swojej rodzinie godny byt, ale nie poświęcał jej odpowiednio dużo czasu.
- Kocham twojego tatę, ale... - dzwonek telefonu rozniósł się w korytarzu, a kobieta przerwała wypowiedź - porozmawiamy o tym innym razem.
- Muszę iść - posłała mamie współczujący uśmiech, ucałowała wiotki policzek i wyszła z domu.
Przed niskim autem stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyna w błękitnej marynarce, białych spodniach i granatowych butach. Na widok dziewczyny jego twarz nabrała łagodniejszego wyrazu. Mia starała się nie zdradzać swoją miną żadnych uczuć. Ostrożnie schodziła w dół, aby nie upaść i liczyła, że mama nie wyjrzy przez okno, aby sprawdzić z kim spędzi wieczór jej córka.
- Ślicznie wyglądasz - szepnął, kiedy stali naprzeciw siebie.
- Jedźmy już stąd, nie chce żeby mama patrzyła przez okno - rozejrzała się, przyciskając kopertówkę do brzucha.
- Ślicznie wyglądasz - powtórzył głośniej.
- Już pan mówił - zirytowała się.
- Owszem, ale poprzednio to olałaś zamiat podziękować - otworzył drzwi auta wartego majątek i machnął zachęcająco dłonią.
Mężczyna na pierwszym skrzyżowaniu skręcił w prawo, co zdradziło, że planuje opuścić miasto.
- Gdzie jedziemy ? - zapytała Mia, kiedy tylko zorientowała się.
- Do mnie - rzucił beznamiętnie.
- Taki żart? - uśmiechnęła się nerwowo.
- Dlaczego uznałaś, że to rodzaj żartu - zapytał ze zdziwniem i uniósł brew.
- Czyli pan nie żartował...
- Nie musisz się bać - zapewnił ją.
- Od razu wydawało mi się, że dość lekkomyślne z mojej strony było przystać na pana propozycje spotkania, ale w tej sytuacji okazuje się, że...
- Spokojnie - przerwał jej - w każdej chwili mogę odwieźć cię do domu. Zresztą wydaje mi się, że już zwiedziłaś moją posiadłość dogłębnie - odchrząknął.
Jechali wąska drogą, po lewej stronie widać było górę, a po prawej przepaść.
- Nie boję się - powiedziała nie do końca przekonana i założyła ręcę na piersi - to nawet lepiej, nasza znajomość może wzbudzać sensację.
- Sensację, bo dwoje ludzi między, którymi jest spora różnica wieku chciało spędzić razem troche czasu.
- Pan chciał spędzić...
- Wystraczy. Jestem Thomas i ty tez chciałaś tylko nie miałaś odwagi - oderwał rękę od kierownicy i podał jej.
- Mia. Miło mi - uścisnęła męską dłoń delikatnie i posłała mu sztuczny uśmiech, a kiedy tylko skupił się na drodze wywróciła oczami.
- Mia to tylko zdrobnienie, a całe imię brzmi ?
- Mirela - odpowiedziała niechętnie.
- Słodkie - otworzył pilotpem czarną, kutą bramę i wjechał na posesję. Światła samochodu oświetliły biały, oszklony dom otoczony wodą.
- Zapraszam - otworzył przed nią masywne drzwi i jej oczom ukazał się okropny hol, którego większość zajmowały schody prowadzące na piętro. Dziś wydawało się to wszystko takie ogromne. Żyrandole z kryształów rozpaliły się, kiedy lekarz wcisnął guzik na pilocie.
- Mieszkasz w tak ogromnym domu sam - rozgląda się i zastanawiała się czemu ostatnio nie wywarło to na niej tak ogromnego wrażenia.
- Od półtora roku tak - złapał za jej kurtkę, aby pomóc jej, ją zdjąć.
- Nie - dziewczyna stanowczo zaprotestowała - ja sama - zsunęła z ramion okrycie i oddała mężczyźnie.
- Rozumiem - mrugnął okiem i położył jej część garberoby na stoliku obok drzwi wejściowych - zapraszam panią dalej - dziewczyna zaczęła iść przed siebie mijając szerokie schody ze szklanymi poręczami. Wąski korytarz doprowadził ich do salonu, którego ściany były oszklone. Szyby były tak idealnie czyste, że wydawało się, że w ogóle ich nie ma. Mia zatrzymała oddech, kiedy jej oczom ukazał się oświetlony lampami ogrodowymi basen otoczony zielenią. Podłoga w salonie była taka sama, jak w holu i korytarzu beżowa i połyskującą, jak szklana. Pomieszczenie było surowe, zimne, nie zdobił go żaden mebel poza długim stołem i krzesłami. Żyrandol składał się z kombinacji małych kryształków. Wnętrze rozświetlały jedynie latarnie za oknem, które rzucały swoje promienie przez szyby.
Na środku salonu stał duży dębowy stół i dwa krzesła obite czerwonym materiałem ze złotą nitką ustawione po przeciwnych stronach. Na nim czekała już kolacja, zapach wykwitnych dań, mieszał się z perfumami lekarza, który stał tuż za nią.
- Tu jest tak pięknie - wyjąkała oczarowana.
- Usiądźmy - odsunął krzesło, a Mia zajęła miejsce, bacznie obserwując widok za oknem - moja żona zabrała wszystkie meble więc jest dość pusto. Wina ?
- Wolałbym wodę, jeżeli to nie problem. Ta pustka dodaje uroku, zupełnie jakby była to przymyślana kompozycja. Reszta domu również tak opustoszała z momentem jej odejścia ?
- Zabrała tylko to co stanowiło dla niej jakąś wartość. Nie zabrała mnie więc chyba nie znaczyłem dla niej nic - napełnił kieliszek dziewczyny przeźroczystym płynem i zajął miejsce.
- Przepraszam, że zapytałam - opuściła głowę.
- Spokojnie. Chyba jej nie kochałem skoro tak łatwo przychodzi mi mówienie o tym - oświadczył beznamiętnie i opróżnił duszkiem kieliszek z wodą.
- Słucham? Jak to pan? Znaczy ty...  - poprawiła się natychmiast.
- Była ładna, niezależna, wyrafinowana, typowa bizneswoman, dlatego pociągała mnie, ale to chyba wszystko. Była też oschła, zimna, wredna i bezlitosna dla ludzi, nie miała w sobie za grosz subtelności i delikatności. Smacznego - dodał na koniec swojego monologu.
- Nie chcesz poruszać tego tematu ? - zapytała biorąc widelec w dłoń.
- Dlaczego nie ? Nie mam problemu z nią - odkroił spory kawałek czegoś w kształcie pieroga i wpakował do ust.
- Dawno temu się rozstaliście ? - dziewczyna widziała, że bardzo przeżył jej odejście, a przy niej symuluje obojętność, bo boi się słabości.
- Z chwilą, w której zaczęło nam przeszkadzać swoje towarzystwo. Około półtora roku temu. Rozwód przebiegł błyskawicznie, bo mieliśmy rozdzielność majątkową.
- Dobrze, że nie mieliście dzieci, ucierpiałyby tylko na tym - wypila duszkiem kieliszek wody.
- Nie mogę mieć dzieci - rzekł obojętnie i zacisnął szczękę.
- Przykro mi - zmarszyła brwi i nerwowo zaczęła grzebać widelcem w talerzu.
- A ty?
- Czy mogę mieć dzieci ? Chyba mogę - ożywiła się.
- Nie - roześmiał się i jego twarz przybrała łagodny wyraz, rozczulony jej zakłopotaniem.
- Co z twoim życiem ? - sprostował.
- Zależy o co pytasz - spojrzała mu w oczy i natychmiast tego pożałowała.
- O twoją przeszłość - zmrużył oczy i przechylił głowę w prawo.
- To będzie nudne. Zawsze byłam sama, znaczy zawsze byłam z książkami i podręcznikami. Rzadko imprezowałam, rzadko robiłam rzeczy, które chciałam - spróbowała przełknąć kawałek sałaty.
- Dlaczego zawsze byłaś sama ?
- Tak chciałam.
- Boisz się, że ktoś zrobi ci krzywdę, prawda ? Dlatego cały czas zachowujesz dystans - próbował przeniknąć do jej podświadomości.
- Nie wierzę w miłość i tyle - stwierdziła pewnie.
- Ale ona chyba istnieje - przeczesał włosy palcami - ale jesteśmy tutaj w konkretnym celu, nie będę owijał w bawełnę.
- Jeżeli masz to na myśli, co ja mam na myśli to możesz od razu odwieźć mnie do domu - oburzyła się i odłożyła sztućce, odsuwając się od stołu, co rozbawiło jej towarzysza.
- Nie bądź dziecinna i wysłuchaj mnie do końca - jej zachowanie wyraźnie go rozczuliło - potrzebuję cię, podnieść talerz.
Dziewczyna niepewnie przestawila talerz, pod którym znajdowała się koperta. Otworzyła ją i wyciągnęła z niej sztywną kartę ze zdjęciem budowli w eklektycznym stylu.
- Organizatorzy corocznego balu charytatywnego na rzecz osób walczących z nowotworami układu limfatycznego mają zaszczyt zaprosić doktora Thomasa Bodywaya - wyrecytowała trzesącym głosem - bardzo szlachetnie - dodała.
- Nie rozumiesz ? - oparł się na łokciach.
- Czego ? - wychyliła się nad kartkę.
- Chciałbym, żebyś ze mną poszła - odrzekł. Mia zamilkła, nie była pewna, czy to sen, a może żart, może gdzieś jest ukryta kamera. Czytała kilkukrotnie tekst na karcie i nie wiedziała, jak odpowiedzieć.
- To dwa dni w najdroższym hotelu w mieście. Nie... - zdecydowała po upływie kilku minut.
- Potrzebuję osoby towarzyszącej, tam będą ważne osobistości, nie mogę iść. Zresztą nie musimy zostawać na noc - próbował ją zachęcić.
- Potrzebujesz sensacji. Potrzebujesz dużo młodszej partnerki, żeby zaszokować i ściągnąć na spiebie sławę? Nie - powtórzyła stanowczo.
- Przemyśl to. W czwartek wieczorem - otarł usta chusteczką i rozłożył się wygodnie na krześle.
- Czwrtek jest po jutrze... Nie będę udawała twojej osoby towarzyszącej, szczególnie, że  na drugi dzień pisałyby o tym wszystkie gazety, oboje wiemy, że jesteś rozpoznawalny - przykryła kartkę talerzem i ułożyła sztućce na talerzu.
- Wszystko załatwię z dziennikarzami. Stać mnie na to. W dodatku twoje towarzystwo jest dla mnie najwyższą ceną.
- A dla nich najwyższą ceną jest zrobienie z czegoś sensacji. To chore - ostanie dwa słowa przypomniały jej na moment o wczorajszych badaniach.
- Masz szanse na udział w najważniejszym wydarzeniu roku, nie chcesz tego tylko dlatego, że nie wypada - potrafił wpływać na jej psychikę, bardziej niż zdawała sobie z tego sprawę.
- Odwieź mnie - założyła włosy za ucho, zrobiła nadąsaną minę i odeszła od stołu, po domu rozniósł się hałas szpilek uderzających o płytki.
- Nie będę już cię dręczył. Zrobisz jak uważasz - dogonił ją.
- Thomas to dla mnie trudne. Nie znam cię. Co powiem rodzicom jeżeli okaże się, że będę na pierwszej stronie gazet w twoim towarzystwie - zwróciła się do niego przodem, jej oczy były na wysokości jego klatki piersiowej, obserwowała jak opada i napina się.
- Rozumiem - palcem wskazującym musnął jej zadarty nosek.
- Nie sądzę, że rozumiesz. Jesteś przyzwyczajony do mojego okrutnego świata.
- Obiecuję, że to jedna noc, a później już mnie nie zobaczysz i tego okrutnego świata...
Dziewczyna podniosła gwałtownie wzrok na te słowa.
- Czyli chodziło ci tylko... - na jej twarzy pojawił się grymas rozczarowania.

Jutra nie będzie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz