12

1K 58 3
                                    

Rankiem Mie obudziło swędzenie nosa, kiedy rochyliła powieki ujrzała puchatą kuleczkę, która przytulała się do jej policzka. Nie spała prawie całą noc. Każdą minutę tej nocy spędziła na przekonywaniu samej siebie, że źle zrobiła zgadzając się na ten wieczór i za każdym razem jej podświadomość wygrywała przywołując wspomnienia wczorajszego wieczoru i powodując uśmiech na jak ustach.
Owinięta w czarny, pluszowy koc schodziła po schodach z kotem na rękach i przecierając zmęczone brakiem snu oczy. Włosy nacichały jego perfumami i z każdym jej ruchem uwalniały ten zapach, co wprowadzało ją w specyficznie przyjemny dyskomfort. Półprzytomna weszła do kuchni i przyciskając do piersi koc włączyła czajnik.
- Dzień dobry - głos za nią tak ją przestraszył, że aż ugryzła się w język.
- Babciu - odwróciła się i poczuła w ustach smak krwi. Starsza kobieta z pomarszczonymi policzkami, siedziała na skórzanym fotelu i dźiergała na drutach, prawdopodnie kolejną parę skarpet dla wnuczki. Tym razem wełna była seledynowa. Mia ma już w swojej szafie całą gamę kolorów.
Podbiegła do skórzanego fotela i ucałowała policzek straszej pani, jednak ona nie podzielała entuzjazmu wnuczki - przytrzymasz kotka, muszę dać mu coś zjeść, biedny...
- Ja też się przestraszyłam dzisiejszego ranka - odpowiedziała sceptycznym tonem i zaczęła głaskać zwierzę, które rozłożyło się na jej spódnicy i bawiło się kłębkiem wełny.
- Boże kto tak zaśmiecił ten stół - dziewczyna zaczęła zgarniać papiery na gromadkę.
- Moja droga, czy mogłabyś przejrzeć chociaż jedną z tych gazet - uniosła jedną brew, minę miała nietęgą.
Mia po podniesieniu jednego z czasopism otworzyła usta i zmarszczyła czoło, kiedy na pierwszej stronie zobaczyła siebie i Thomasa trzymających się za rękę, rozmawiających z Edwardem po skończonej licytacji.
- Bodyway z piękną dziewczyną, czy córką ? - przeczytała na głos i Gazeta wypadła z jej rąk wprost na płytki.
- Czytaj dalej - rozkazała kobieta.
- Znany lekarz wylicytował naszyjnik za sto tysięcy, czy to prezent dla nowej kochanki ? - zapytała sama siebie i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Kim jest piękna dziewczyna doktora Thomasa Bodywaya ? - kolejna gazeta znalazła miejsce na podłodze.
- Bożyszcze kobiet usidlone przez młodą, tajemniczą blondynkę - dziewczyna miała łzy w oczach czytając, zgarnęła wszystkie gazety ze stołu na ziemię, usiadła przy stole i ukryła twarz w dłoniach.
- Mia? Nie przeczytałaś najlepszego... - ze spokojem powiedziała kobieta o siwych długich włosach.
- Nie będę tego czytać - warknęła i wypuściła głośno powietrze z płuc.

Otarła oczy i zaczęła nalewać sobie kawy jak gdyby nigdy nic. Zgarnęła śmieci z podłogi i wrzuciła d
o kosza.
- Sama sobie nawarzyłaś tego piwa - kobieta głaskała kotka - kupiłam w kiosku po jednym egzemplarzu.
- Mama to widziała ? - oczy prawie wyszły jej z orbit z przerażenia.
- Sądzę, że nie, bo wcześnie musiała być w pracy - ton głosu staruszki był nie zbyt miły.
- Babciu mogłabyś nakarmić kota ? Muszę wyjść - wypiła łyk gorącej kawy, skwasiła się i wylała resztę do zlewu.
- Idziesz do niego ? - zapytała zanim dziewczyna zdążyła opuścić kuchnię.
- Muszę coś załatwić - zaczęła ubierać sandały.
- Mia?
- No co ? - zirytowała się.
- Jesteś w piżamie - powiedziała powstrzymując śmiech, a Mia speszona pobiegła się ubrać.
Zebrała wszystkie gazety jakie kupiła babcia i taszczyła, zmierzając w kierunku szpitala. Kiedy znalazła się w poczekalni obładowana plotkarskimi pisemkami, wzrok wszystkich skierował się na nią, starała się udawać, że nie widzi zawistnych spojrzeń kobiet i tych porządliwych ze strony mężczyźn i podeszła do recepcji.
- Dzień dobry nazywam się Mirela Stein. Czy doktor jest w swoim gabinecie - szepnęła, aby nie narażać się na negatywną reakcję pacjentów.
- Tak jest - kobieta z kokiem na środku głowy zmierzyła ją wzrokiem i od razu rozpoznała w niej domniemaną kochankę doktora i z niezadowoloną miną, przyłożyła słuchawkę telefonu do ucha - Pani Stein przyszła.
Rozejrzała się po białym jak mleko korytarzu i zobaczyła jak ludzie dyskretnie pokazują na nią palcami i szeptają między sobą.
- Doktor czeka na panią - burknęła pod nosem i kontynuowała wypełnianie dokumentów.
Odwróciła się i pomaszerowała zdeterminowana wprost do gabinetu Bodywaya.
- Panią doktorową nie obowiązuje kolejka - rzuciła, któraś z kobiet. Blondynka wypuściła ciężka powietrze, nie odwróciła się i powstrzymała się przed wybuchem złości, aby oszczędzić siły na Thomasa.
- Wiedziałem, że zatęsknisz, nie wiedziałem tylko że tak szybko - usłyszała od progu ten zawadiacki ton głosu.
- Co to do cholery jest ? Obiecałeś, że to załatwisz. Jesteś zwykłym kłamcą - rzuciła gazetami na jego szerokie biurko, aż powiew wiatru spowodowany uderzeniem gazet o stół rozwiał jego włosy.  Zdziwiony mężczyzna zaczął czytać pokolei nagłówki czasopism.
- Bodyway dzielnie walczył i naszyjnik, czyżby to prezent dla nowej dziewczyny ? Co ? - zapytał sam siebie -Bodyway z kochanką na balu - czytał z niedowierzaniem.
- Nie bądź śmieszny... Nie udawaj zdziwionego. Chodziło ci o taki skandal. Cel osiągnięty - pełna spokoju odwróciła się na pięcie i zaczęła iść do wyjścia.
- Mia ? Przysięgam, że nic nie wiedziałem - dziewczyna zatrzymała się na moment przed drzwiami.
- Pomyliłam się co do ciebie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - trzasneła drzwiami, a pogłos rozniósł się po korytarzu szpitalnym, czuła jakby wszyscy słyszeli ich krótka wymianę zdań.

- Wyniki ! - przypomniała sobie przy wyjściu i natychmiast zawróciła, znowu narażając się na nieprzychylne spojrzenia oczekujących pacjentów.

- Dzień dobry nazywam się Mirela... - nie zdążyła dokończyć, a kobieta zza kasy podniosła wzrok pełen politowania.
- Dzwoniliśmy do Pani wielokrotnie, ale nikt nie odpowiadał. Pani wyniki... Cóż... Musimy chyba je powtórzyć. Nie będę Pani oszukiwać wyszły źle - lawirowała między słowami.
- Co to znaczy ? - przeszły ją ciarki.
- Że zapraszam panią do gabinetu na ponowne badanie - wskazała białe drzwi z numerem dwa i wtedy Mia przypomniała sobie, że nawet kiedyś myślała, że to jej szczęśliwy numer, ale nabrała wątpliwości.
- Co mi jest ? Chcę znać prawdę - zażądała i usiadła na fotelu obitym zieloną skórą i metalowymi podłokietnikami.
-Poziom komórek blastycznych we krwi był znacznie podwyższony, ale musi się pani zgłosić na badanie na podstawie szpiku... Może krwi obiegowej, jesteśmy w stanie ocenić to na postawie kariotypu, który zawiera chromosom filadelfijski - pielęgniarka rozdzierała paczki od strzykawek.
- Stwierdzić białaczkę? - oschle zapytała i przełknęła śline w oczekawianiu na zaprzeczenie ze strony pielęgniarki.
- Spokojnie, mogła zajść pomyłka... Musimy to potwierdzić i zacząć leczenie - podeszła z pustą strzykawką i zacisnęła pasek tuż za łokciem dziewczyny.

Wyszła na cichy korytarz i zaczęła szybko iść chwilami biec z płaczem do wyjścia. Drzwi otworzyły się przed nią automatycznie. Na dworze było letnio ,jak to w czerwcu. Stanęła na krawędzi chodnika, obejrzała się w obie strony opętane przez korowody samochodów. Ciemność rozświetlały latarnie i nagle zrobiło się jeszcze ciemniej w jej życiu, kiedy uświadomiła sobie z czym musi się zmierzyć.
- Zaszła pomyłka. Kolosalna pomyłka... Rozumiesz ? - siedziała na miejscu kierowcy z głową opartą na dłoni.
Weszła do pustego domu i w drzwiach przywitał ją maleńki kotek, podniosła go na ręce i pomaszerowała do kuchni z kartką w dłoni, odpaliła zapałkę, którą wyjęła z górnej szafki w kuchni, w której mama od dawna chowała zapałki przed małą córeczką. Kobieta po prostu nie zauważyła, że jej córka jest juz dorosłym człowiekiem.
- To musi być pomyłką. Nie umrzesz...
- podpaliła kartkę i wyrzuciła ją do zlewu - jesteś głodny maluszku? - pogłaskała zwierzątko i nalała mleko do miseczki przy nodze stołu.
- Jak ja cię nazwę - wpatrywała się, jak kociak zbiera mleko językiem. Usłyszała wibracje telefonu na stole.
- Mirela Stein, słucham - powiedziała oficjalnie.
- Thomas Bodyway miło mi - w słuchawce odezwał się niski głos.
- Odwalisz się ? - nieskora do żartów, wyparowała ostro.
- Ej lalka spokojnie, dzwonię tylko, żeby powiedzieć, że gazetami z nami na okładce będę palił w kominku przez następny rok.
- Wykupiłeś wszystkie egzemplarze? - usiadła ze zdziwienia.
- Co do jednego - odparł dumnie.
- I tak część została juź kupiona przez ludzi - burknęła i położyła najedzonego kota na kolana.
- No przykro mi, że nikomu z rąk nie wyrwę tych czasopism. Co z naszym kotem ? Jak go nazywałaś?
- Naszym - wybuchnęła śmiechem do słuchawki - nie ośmieszaj się. Nazwę go jak będę miała ochotę. Ty go porzuciłeś.
- Porzuciła go jego matka. Mam płacić alimenty? - powstrzymał się od śmiechu.
- Masz mi i mojemu kotowi dać spokój to będzie najwyższą ceną - odpowiedziała i już chciała się rozłączyć.
- Gdyby nie moja pomoc... - wcisnęła czerwoną słuchawkę i odłożyła telefon, uniemożliwiający mu dalsze przechwalanie się.
Za kilka sekund otrzymała SMS o treści: Do widzenia rozpieszczona smarkulo.
Natychmiast odpisała: Nie do widzenia zarozumiały i egoistyczny dupku.

Jutra nie będzie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz