Mia otworzyła oczy i powolnie mrugając próbowała wyostrzyła odbierany obraz. Zmrużyła oczy i zobaczyła dziwny czarny żyrandol. Jeszcze bardziej się zdziwiła, gdy zobaczyła czarną pościel w białe pasy i białą komodę w stylu klasycznym przed sobą. Zmarszyła czoło i oderwała bardzo ciężką głowę od poduszki przesiąkniętej wonią męskich perfum. Duże okna wpuszczały ogrom światła, który ją raził i oślepiał.
- Boże, jak to się mogło stać... - mówiła do siebie - wypiłam jedego drinka i ten facet przyczepił się... Nawet nie wiesz co wyrabiałaś później - poczuła ze ma na sobie męską koszulkę i prawie z przerażenia płakała.
- Ale ja wiem co wyrabiałaś - drzwi pokoju otworzyły się, a dziewczyna okryła się kołdrą po sam nos - spokojnie...
- Czemu mnie tu pan zaciągnął ? - zapytała w wyrzutem.
- Bo byłaś pijana i nie mogłaś stać o własnych nogach - mężczyna w nienagannym stroju stał przed łóżkiem z łobuzerskim uśmieszkiem.
- A pan to wykorzystał - zacisnęła usta w linię. Podkurczyła nogi pod brodę i patrzyła z determinacją i złością w jego oczy.
- Litości - usłyszała jego ochrypły śmiech - byłaś w takim stanie...
- Więc kto mnie rozebrał - oburzyła się.
- Sama się rozebrałaś i z tego co widzę pożyczyłaś sobie moją koszulkę - z jego twarzy nie znikał drwiący uśmiech.
- Niech pan sobie daruje te kpiny - odwróciła się obrażona.
- Myślałem, że przeszliśmy na ty wczorajszego wieczoru - uśmiech satysfakcji nie schodził mu z ust.
- My ? - zapytała zdziwiona, unosząc jedną brew.
- Całe miasto słyszało, jak zwracałaś się do mnie pieprzony gnojku - nie potrafił pohamować rozbawienia.
- Dziwi się pan ? Zostałam porwana... Boże moi rodzice mnie zabiją i Rene... - załamana ukryła twarz w dłoniach.
- Napisałem smsa do twojej mamy i Rene... Uratowałem ci życie - usiadł na skraju łóżka - razy dwa - odchrząknął.
- Przecenia się pan - mocno przyciskała do siebie pościel.
- Gdybym nie przechodził to ten facet zrobiłby ci krzywdę, podobnie jak twoja mama po zobaczeniu cię w stanie agonii - przeczesał włosy palcami - ubierz się i odwiozę cię do domu - strzepnął kurz z kolan i wyszedł z pokoju.
Mia odczekała moment aby upewnić się , że mężczyna nie wróci i wyskoczyła z łóżka. Błyskawicznie ubrała się. Pomyślała, że zrobi mu na złość uprze się by wracać sama, ale gdy podeszła do okno zorientowała się, że nie ma najmniejszego pojęcia gdzie się znajduje i była zdana na jego łaskę, albo zagubienie się w obcym miejscu.
Powoli schodziła po stromych schodach, rozglądając się. Każda część domu była ponura, urządzona ekskluzywnie. Z pomieszczeń bił chłód, zupełnie jak w opuszczonym domu. Weszła do kuchni, w której przy blacie kuchennym stał tyłem do niej mężczyna, kiedy usłyszał jej kroki odwrócił się i wypił łyk kawy z białej filiżanki, którą trzymał w dłoni. Ich spojrzenia spotkały się, ale Bodyway zawzięcie milczał, widząc, że Mia nie ma odwagi, żeby się odezwać. Z zawadiacki uśmiechem upił kolejny łyk espresso i czekał na jej ruch.
- Ubrałam się - stanęła na ostatniej schodzie i oparła się o poręcz, a mężczyzna zmierzył ją wzorkiem.
- Widzę i nie ukrywam rozczarowania - jego niskim ton głosu rozniósł się po pomieszczeniu. Dziewczyna poirytowana jego zarozumiałością zeskoczyła ze schodów i zaczęła iść w kierunku wyjścia, jak jej się wydawało.
- Ej, ej... - lekarz pobiegł za nią i złapał za ramię, ale ona nie odwracała się - ale tam jest łazienka mała - jego broda prawie dotykała czubka tyłu jej głowy. Na jej twarzy pojawił się rumieniec. Z uporem milczała odwrócona do niego plecami z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
- Dobrze, już dobrze księżniczko. Odwiozę cię do domu - złapał jej dłoń i pociągnął do wyjścia, ale ona natychmiast wysunęła ją z uścisku i rzuciła mu ostre spojrzenie.
Wysiadła z auta zanim Thomas zdążył otworzyć przed nią drzwi.
- Dziękuję - siliła się na uprzejmość.
- Wprowadziło to sporo przyjemnego chaosu do mojego nudnego życia - patrzył, jak opuszcza wzrok na stopy - leć do domu, ja muszę jechać do pracy - musnął palcem wskazującym jej zadarty nosek. Odwróciła się na pięcie i zaczęła wbiegać po schodach. Wzrok mężczyny nie opuszczał jej aż zniknęła za drzwiami. Jeszcze przez moment wpatrywał się w drzwi, a następnie pokręcił głową i z uśmiechem wsiadł do auta.
Mia niepewnie przekroczyła próg domu, była wręcz pewna awantury i na palcach skradała się do kuchni, gdzie liczyła nie spotkać mamy. Na jej nieszczęście kobieta czekała już na nią z filiżanką herbaty miętowej, której zapach rozniósł się po pomieszczeniu.
- Przepraszam, ale... - zaczęła od wyjaśnień widząc surową minę starszej kobiety.
- Jeżeli musiałaś zaoopiekować się koleżanką to nie masz za co przepraszać, natomiast jeżeli musiałaś zaopiekować się mężczyną, który cię odwiózł to przemyśl moja droga w co się pakujesz... - upiła spory łyk i odstawiła filiżankę na stół.
- Mamo... W nic się nie pakuję, on tylko mnie podrzucił do domu... - oparła się głową o futrynę drzwi i z niewinną miną tłumaczyła się.
- Kolejny raz widzę was razem. Znany, przystojny lekarz... On ma mnóstwo dziewczyn i szuka kolejnej zabawki. Ja tylko cię proszę, żebyś nie dała mu się skrzywdzić - wstała od stołu i poszła do sypialni, nie patrząc na córkę.
Mia zamknęła oczy i wypuściła ciężko powietrze.
- Myślałam, że będzie gorzej - szepnęła sama do siebie i wyjęła telefon, aby jeszcze przeprosić Rene.
- Cześć kochana - usłyszała radosne przywitanie w słuchawce po kilku sygnałach i sprawdziła czy na pewno wybrała właściwy numer.
- Hej chciałam cię przeprosić...
- Za co ?! Wczoraj było super, bawiłam się świetnie z Pablo - usłyszała wzdychanie koleżanki w słuchawce.
- Umówiliście się ? - zaciekawiła się.
- Coś ty... On tak z każdą, nie mam szans - posmutniała.
- Skąd wiesz? Próbuj! Może właśnie odpuszczasz sobie miłość życia.
- Lepiej opowiadaj jak noc z doktorkiem - zachichotała.
- Rene... - oburzyła się Mia.
- No co?! To był najsłodszy widok świata. Ty - pijana, a on - superman ratujący cię przed śliniącymi się typami w klubie i ta jego kamienna twarz... Mia nie mów, że cię to w ogóle nie ruszyło - zapiszczała rozemocjonowana.
- Przestań ! To zarozumiały gbur i jeszcze porywacz - burknęła.
- Porwał cię? - westchnęła z wrażenia - jak w filmie... Położył cię do łóżka, pocałował w czoło na dobranoc i czuwał przy tobie całą noc ?
- Nie - stanowczo zaprzeczyła - zresztą nie pamiętam, ale chyba rozebrałam się sama i położyłam w jego łóżku.
- Sama trafiłaś do jego łóżka? Mia? Ty nie zauwazyłaś, że to ściema? Przecież to niemożliwe, żebyś tak pijana sama odnalazła sypialnie w obcym domu i rozebrała się. Pan doktor ci pomógł i to nie tylko wejść po schodach, ale i rozebrać się. Mia ?! Spaliście razem ? - krzyknęła do słuchawki aż koleżanka odsunęła ją do ucha żeby nie ogłuchnąć.
- Czy ty zwariowałaś? Nawet popijanemu bym się z nim nie przespała. Zadufany burak - burknęła.
- Mi się podoba. Postawny, przystojny, mężczyzna - westchnęła.
- Taaa... Starszy ode mnie o ponad dziesięć lat. Przestań w ogóle nie chce o tym myśleć, bo mnie ciarki przechodzą - wzdrygnęła się.
- Na samą o nim ciarki ?
- Bardzo śmieszne - nadąsała się - muszę kończyć, bo ktoś chyba próbuje się do mnie dodzwonić.
- Przecież żartowałam, nie obrażaj się.
- Wiem, wiem... Naprawdę muszę kończyć - rozłączyła się z Rene i odebrała drugi telefon.
- Mirela Stein, słucham - powiedziała oficjalnie do telefonu.
- Witam dzwonię z Klinki Portland. Półtora miesiąca temu robiła pani badania okresowe, prawda ? - usłyszała w słuchawce.
- Tak, ale ja już odebrałam te wyniki i wszystko było w porządku. Także chyba zaszła pomyłka.
- Tak, proszę pani zaszła pomyłka, ponieważ odebrała pani nieswoje wyniki - odpowiedziała.
- Czy coś jest nie w porządku ? - zmarszyła czoło.
- Powinna pani, jak najszybciej przyjechać - pouczyła ją z niepokojem w głosie.
- Ale niech pani powie co się stało - zdenerwowała się.
- Wyniki trzeba powtórzyć. Proszę się nie denerwować.
- Postaram się przyjechać w tym tygodniu - szepnęła, odłożyła telefon do kieszeni i poszła do łóżka leczyć kaca moralnego i alkoholowego.
CZYTASZ
Jutra nie będzie.
RomanceJest takie uczucie, za które sprzedałbyś duszę diabłu. Jest kilka chwil, za które chce się umrzeć. Historia trudnej relacji. Dojrzewania do uczucia i walki o każdą minutę swojego życia przy nim.