25.

890 60 4
                                    

- Znowu tak się zachowałam. Nie wiem dlaczego cały czas psuje wszystko. Za każdym razem gdy zaczyna nam się układać to mi odbija. Ja po prostu nie potrafię zrozumieć, że komuś na mnie zależy i że ktoś chce właśnie mnie i że nie zostawi mnie i dlatego odrzucam cię cały czas. W dodatku ta choroba i nie chce przywiązać cię do mnie. Przepraszam, że nie pozwalam nam być szczęśliwymi. Boże jaka ja jestem głupia- mówi do siebie - szkoda, że cię tu nie ma. Przytuliłabym się do ciebie. Taaa... żeby za chwilę cię odrzucić. Koniec tego. Idziesz do szpitala i przepraszasz Toma, ale najpierw mój wygłodzony kotek...
Wstaje z fotela i pędzi do kuchni, aby wziąć z dolnej szafki karmę dla kotów i przyrządzić obiad swojemu głodnemu futrzanemu przyjacielowi, który od piętnastu minut czuwa przy miseczce. 
- Co mój maleńki - glaszcze jego miękka sierść na grzbiecie, a on mruczy zadowolony. Dziewczyna nasypuje mu pełną miseczkę chrupki o smaku kurczaka i idzie do korytarza po swoje beżowe palto.
Drzwi automatycznie otwierają się po zbliżeniu się do nich i Mia przekracza próg szpitala, a zapach sterylnych uderza w jej nozdrza. Blondynka ubrana w kombinezon w kolorze fuksji przemierza kolejne części szpitala niosąc echo uderzania szpilek pod podłoże. Napiera całą sobą na stawiające duży opór wrota prowadzące na oddział, stanowiący siedzibę doktora Bodywaya. Wejście do gabinetu poprzedza izba przyjęć, na której najczęściej Mia spotyka się z zawistnymi komentarzami. Dziś jednak siedziała tam tylko jedna osoba. Mężczyna podpierał się łokciami na kolanach, a na głowie miał kaptur. Dziewczyna nie zwracając uwagi na osobnika podeszła do recepcji, aby zapytać czy może odwiedzić doktora. Kiedy barczysty mężczyzna usłyszał jej głos wstał i zdjął kaptur. Mia widząc kątem oka jego reakcje odwraca się i nie dowierza. Serce jej zaczyna bić jak zwariowane, a w ustach zasycha.
- Mia ? - wysoki facet stanął jak słup soli i wpatrywał się w oczy dziewczyny - jak zawsze piękna, elegancka...
- Pojo ? Myślałam, że wyjechałeś, nikt cię nie widział, nikt o tobie nic nie wiedział...
- Nie wyjechałem. Zaniedbałem trochę przyjaciół, musiałem się odciąć, ułożyć sobie wszystko w głowie. No wiesz... Bez wizji nas - nie skracałam dystansu między nimi.
- Dlatego cię nie szukałam, nie chciałam rozdrapywać ran, ale martwilam się - oboje wiedzieli, że ich rozmowę rejestrowania pilnie pani z recepcji.
- Co Ty tu robisz ?
- Ja przyszłam do doktora Bodywaya... A ty ? - odpowiedziała, nie zdradzając charakteru tej wizyty.
- Ahh tak... słyszałem, że się spotykacie, plotki szybko się rozchodzą... Ja odbieram Katrin z pracy, pracuje tu jako laborantka.
- No tak - opuściła głowę, zupełnie zapomniała, że faktu o znajomości z Bodywayem nie da się ukryć, bo ludzie uwielbiają spekulować.
- Spokojnie. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Naprawdę.
- A co u ciebie? - rozmawiali nadal naprzeciw siebie na środku korytarza, nie zwracając uwagi na przechodniów.
- Jestem z Katrin... Chciałem zapomnieć o tobie... Mogę cię przytulić? - wyparował.
- Jesteś pewien, że chcesz ?
- Tak - podchodzi do niej przyciska mocno do siebie, Mia po chwili dopiero go obejmuje, przyciskając pięści do jego kręgosłupa.
- Nadal pachniesz oliwką dla dzieci...
W tym samym momencie w progu swojego gabinetu staje wysoki szatyn. Mia momentalnie odkleja się od przyjaciela i spotyka ją lodowate spojrzenie doktora Thomasa, który jeszcze chwilę piorunuje oboje swoją złością, a następnie wychodzi. Mia przeprasza i wybiega za nim.
- Tom poczekaj - krzyczy, starając się biec na szpilkach. Dziewczyna starając się dogonić szybko kroczącego lekarza zdejmuje buty i na boso wychodzi za szpitala rozglądając się gdzie poszedł Tom.
Nareszcie dogania go i łapie za ramię.
- Porozmawiaj ze mną - prosi, patrząc w jego ciemne z furii oczy.
- Ubierz buty i wsiadaj do auta - otwiera przed nią drzwi i rozgląda się czy nikt ich nie widział.

Zatrzymał gwałtownie auto na polnej drodze wzdłuż, której ciągnęły się wysokie cisy. Zabrał ją na całkowitym odludzie, żeby uniknąć nagłówków w stylu: "Czy związek Bodywaya przechodzi krysys?".
Rozpiął guzik koszuli przy szyi, który utrudniał mu przełykanie. Głowa mu pulsowała, a żyły na zaciśniętych pięściach uwypukliły się. Wyszedł z samochodu i z impetem trzasnął drzwiami, koszula w kolorze khaki z materiału, który odbijał promienie słoneczne opinała jego klatkę piersiową. Dziewczyna widziała, że oto Thomas Bodyway najbardziej szanowany człowiek w tym mieście właśnie staną  na granicy wytrzymałości z jej powodu i mimo strachu wyszła z samochodu niepewnie zbliżając się do niego. Gotowa na ostrą wymianę zdań zaczęła:
- Tom? - jej usta były zaciśnięte. Mężczyna przez dłuższą chwilę milczał stojąc tyłem do niej, koszula napinała się na jego plecach przy każdemu wdechu.
- Co cię z nim łączy - ryknął nagle zwracając się ku niej i zaciskając na jej przedramieniu dłoń. Twarz dziewczyny przybrała grymas, ale bała się choćby pisnąć.
- Milczysz... - ucichł nieco - więc powtórzę. Co? Cię? Z nim ? Łączy ?
Mia spoglądała pokornie na ich buty, jakby chciała przeczekać burzę.
- Mówię do ciebie - krzyknął w końcu jeszcze bardziej poirytowany - jest lepszy ode mnie? On może być blisko ciebie? - ścisnął jej policzki w dłoni - moja dziewczynka przytula innego faceta na korytarzu mojego szpitala - zwolnił uścisk, a na jej policzkach pojawiły dwie sine plamy po jego palcach.
- Tom? - oczy jej załzawiły.
- Wiesz co ? Właściwie to po co ja pytam i tak nie chce tego słuchać. Każdy znaczy dla ciebie więcej niż ja - obniżył nieco ton i spojrzał w jej oczy.
- To Pojo, przyjaciel - szepnęła, głos ugrzązł jej w gardle.
- Nigdy nie przytuliłaś mnie tak jak jego dziś, życie bym za ciebie oddał, w ogień wskoczył, oddał ostatnie pieniądze, ale dla ciebie to nic nie znaczy. Nawet moje wyznanie miłości przemilczałaś - znowu podniósł na nią głos.
- Bo się ciebie boję. Boję się, że zrobisz mi krzywdę, że pozwolę sobie zakochać się w tobie, a ty złamiesz mi serce   - szeptała, patrzyła na ich stopy i z całych sił pragnęła nauczyć się mu sprzeciwiać - boję się tego, a jednocześnie jesteś dla tak ważny, że przestaje sobie z tym radzić...
- Nie mów tak - przeczesał włosy i nabrał powietrza w płuca. Wciągnął ją w swoje ramiona i zanurzył nos w jej włosach pachnących szamponem dla niemowląt. Pocałował jej czoło, a dziewczyna objęła go w pasie i przycisnęła policzki do jego torsu, woń jego perfum ukoiła nerwy, jakby przeniosła się w najbezpieczniejsze miejsce na ziemi.
- Nie umiem się na ciebie złościć - szeptał z zamkniętymi oczami - nie potrafię patrzeć jak dygocesz, nie chcę nawet myśleć, że mogłabyś się mnie bać i przysięgam, że nie zrobię ci krzywdy, nie złamie serca.
Mia otoczona jego ramionami, z uporem milczała, chłonęła jego bliskość każdą komórką ciała
- Naprawdę się mnie boisz ? - głaskał jej miękkie włosy.
Dziewczyna odsunęła się na moment i spojrzała w jego zmrużone oczy. Położyła dłoń na jego policzku i paznokciem sunęła po dolnej wardze.
- Przepraszam - szepnął i potargał włosy, dłońmi zakrył twarz, wypuścił ciężko powietrze - ja też się boję, rozumiesz? Czuję, że w każdej chwili mogę cię stracić, ta myśl mnie paraliżuje. Za każdym razem gdy mnie odrzucasz czuję że tracę grunt pod nogami. Wiesz, że mam czas i jestem cierpliwy, do czasu kiedy inny cię nie dotyka. Może mnie odrzucasz, ale jesteś tu ze mną i nie możesz zaprzeczyć, że to jest ogromny postęp. Wiem, że boisz się, ale wiem, że ten nieuzasadniony strach odczuwasz najmniej w mojej obecności.

Jutra nie będzie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz