22.

803 46 2
                                    

Mrugając powiekami flegmatycznie Mia starała się złapać ostrość obrazu. Nad nią wisiał czarny kryształowy żyrandol oślepiając ją swoim blaskiem spowodowanym odbijaniem się promieni słonecznych od niego. Poczuła zesztywiały kark i spróbowała poderwać głowę od wyjątkowo twardej poduszki. Od tej poduszki, którą okazało się być męskie ramię.
- Mój Boże - szepnęła zaraz po tym jak zoorientowała się, że spędziła kolejną noc z Bodywayem. Na widok śpiącego mężczyzny, chlipającego przy wypuszczeniu porcji powietrza -
zachichotała. Mężczyzna oblizał usta i otworzył oczy, półświadomie uśmiechnął się do siedzącej nad nim blondynki, a następnie złapał jej dłoń i pocałował jej wierzch.
- Dzień dobry - powiedział ochrypłym głosem.
- Dzień dobry - odpowiedziała speszona.
- Chciałaś mi uciec ? - ściskał jej dłoń.
- Nie... tylko jak to wczoraj się stało, że zasnęłam? Nawet nie napisałam do mamy, że nie będzie mnie w domu na noc.
- Jesteś już dużą dziewczynką więc chyba nie musisz się tłumaczyć z każdego kroku, ale  wydajw mi się, że bardziej cię martwi to, że spałaś przytulona do mnie i to całą noc. Zaczęliśmy oglądać komedie i zasnęłaś. W dodatku to ty przytuliłaś się do mnie więc nie możesz mnie o nic nie oskrżać- oparł się na łokciach i z satysfakcją przyglądał się jak zwykle przerażonemu wyrazowi twarzy dziewczyny
- Dlaczego miałabym cię o coś oskarżać? Nic szczególnego się nie stało. Spaliśmy obok siebie, nic wielkiego - wyruszyła ramionami.
- Czyli to normalne, z wieloma facetami tak robisz ? - uśmiecha się prowokacyjnie.
- Nie, ale... - jąka.
- A tak też robisz z wieloma ? - przerywa jej w pół słowa, wplata dłoń w jej włosy, mocno ściskając palcami jej kark i łączy ich usta, namiętnie całując ją. Mia bez wahania odwzajemnia jego pocałunek, przerywając zaraz po tym jak męska dłoń przemieszczając się z jej biodra przez brzuch i żebra dotarła do jej piersi delikatnie ją ściskając aż drgnęła. Oddech jej zwariował, a dreszcze obiegały ciało, w jej brzuchu szalały motyle. Odsunęła się od męskiego ciała, którego była już niebezpiecznie blisko. Opuściła wzrok zawstydzona i uśmiechnęła się pod nosem. Lekarz dumny z siebie obserwował jak blondynka bawi się bransoletką, próbując ustabilizować oddech. Podkłada kciuk pod jej brodę i nakierowuje jej oczy na swoje.
- Tak też robisz z innymi ? - powtarza pytanie i unosi jedną brew rozbawiony, a ona kręci przecząco głową.
- Zaniemówiłaś, bo nikt nie dotykał twoich piersi nigdy ? - zapytał, przymrużając oczy, prześwietlając ją wzrokiem.
Mia wstała momentalnie, zgarniając po drodze torebkę z fotela i zaczęła iść do korytarza.
- Ej. Ej. Księżniczko poczekaj - łapie jej ramię i obraca do siebie ją do siebie.
- Odwal się - obrażona patrzy mu oczy.
- No chodź tu do mnie - przytula ją i całuję przez włosy - przecież ja się nie śmieje z ciebie, to jest po prostu słodkie, nie miałem nikogo takiego nigdy jak ty. Nawet nie wiem jak z tobą postępować, żeby cię skrzywdzić albo zwyczajnie nie przestraszyć  rozumiesz? I chyba to jest najfajniejsze, że muszę każdy swój ruch przemyśleć i że jesteś taką zagadką. Przecież dziewczyny w twoim wieku mają po kilkunastu facetów... I nie są nawet w połowie tak ładne jak ty - głaskał jej włosy.
- Ale ja nie chcę... Nie mogłabym pozwolić, że dotykał mnie ktoś do kogo nic nie czuję...
- A ja ? Przecież stoisz przytulona do mnie i nie robisz tego biernie, bo oplatasz mnie swoimi dłońmi i pozwoliłaś mi się pocałować i zasnęłaś przy mnie.
Dziewczyna odsuwa się od niego delikatnie i opuszcza dłonie splecione na jego plecach.
- Ah tak... Ale za każdym razem się odsuwasz.
- Ale za każdym razem próbuje. Zapominam już się, dochodzą do głosu uczucia i emocje, to tylko rozsądek podpowiada w pewnym momencie zachowaj dystans, bo będziesz płakała - wyrzuca z siebie prawdę, której tak długo nie chciała żeby znał i nagle czuje, że jest lżej, choć ma świadomość, że to tylko część jej tajemnic.
- Wiem i widzę, że nie jestem Ci obojętny, ale czekałem aż sama to przyznasz - musnął jej nosek palcem wskazującym i całuję ją kolejny raz, tym razem delikatnie, rozkoszując się jej smakiem. Mia dłonią przesuwa po ostrym zaroście na jego policzku.
- Napisz do mamy, że wrócisz wieczorem. Spędzimy razem dzień. Zamówimy obiad, pójdziemy do kina, albo zostaniemy i obejrzymy film tutaj, co tylko chcesz. Najważniejsze, że razem...
- Masz rację. Dobrze mi przy tobie, jak przy nikim innym wcześniej. Chcę być tutaj teraz z tobą i żadnych głupich wymówek - uśmiecha się wreszcie szczerze i bez skrępowania.
- Gotujemy czy zamawiamy obiad ? - zagrania jej włosy za ucho.
- Zamawiamy - zdejmuje torebkę i wiesza na klamce drzwi, a on podaje jej dłoń i wracają do salonu.

Mia siedziała między nogami Toma i opierała głowę o jego klatkę piersiową , splatając ich dłonie na jej przepełnionym brzuchu, a on nos zanurzony miał w jej włosach. Oboje zanosili się śmiechem, zupełnie nie zwracając uwagi na lecący w tle horror.
Drzwi willi niespodziewanie głośno otwierają się, przerywając ich wygłupy i wzrok obojga natychmiast pada w tamtą stronę.  W drzwiach widzą kobietę z rudymi włosami, opadającymi na jej ramiona i plecy. Na jej bladej twarzy gości uśmiech, sugerujący kłopoty,  rudzielec upuszcza dużą torebkę na śnieżnobiałe płytki i z gracją zaczyna przemierzać korytarz w kierunku pary siedzącej na kanapie salonu. Mia natychmiast odskakuje jak poparzona na metr od Thomasa, on posyła jej karcące spojrzenie sugerujące, że powinna być przy nim, a następnie wstaje, aby skonfrontować się z nieproszonym gościem. W głowie dziewczyny natychmiast pojawia się tylko jedna myśl: była żona lub kochanka, a następnie: cholera, jest piękna, dojrzała, dystyngowana...
- Czego tu chcesz ? - zapytał sprowokowany jej szyderczym śmiechem Bodyway idąc w jej stronę. Kobieta natychmiast wiesza się mu na szyi.
- Tęskniłam kochanie... Nie rozumiem skąd to niemiłe przywitanie... - zwraca się w kierunku przerażonej blondynki chowającej się za oparciem kanapy.
- Nicole... - zdejmuje jej ręcę zaplecione na jego szyi i odpycha ją na tyle mocno, że kobieta ląduję kilka centymetrów od wyspy, nie tracąc równowagi w wysokich bordowych szpilkach - widzisz moja droga, mój mąż to drań, przeleciał już wszystkie kobiety w mieście poza mną, swoją żoną, a ja i tak do niego wracam, naiwna - opiera się o wyspę kuchenną i rozbiera futro rzucając je za siebie. Jej długie rzęsy trzepoczą, kiedy mówi ironicznie.
- Skończ to przedstawienie! Czego tym razem ode mnie chcesz ? - pyta rozwścieczony.
- Kotku, czego chcę ? Wróciłam do domu po prostu - kontynuuje drwiny.
- To nie jest twój dom - ryknął, a Mia zaczyna drgać z przerażenia i do jej oczu napływają łzy. Nie widziała go w takim stanie, czuła jakby go nie znała.
- Ta porywczość - śmiała się mu w twarz - zawsze to kochałam w moim mężu...
- Nie jestem twoim mężem - ściska jej przedramię, podniosi bordowe futro i wyprowadza do korytarza - nie jestem twoim mężem - powrórzył - wynoś się z mojego życia, ostrzegam cię - mówi przez zęby.
- Kiedyś pieprzyłeś pielęgniarki, teraz już nastoletnie pacjentki - powiedziała głośno i wyraźnie, aby usłyszała to zdezorientowana cała sytuacją Mia.
- Wyjdź - zamyka oczy i próbuje uspokoić oddech stojąc przodem do drzwi, patrzy w sufit, żyły na jego szyi pulsują - wyjdź ! - po całym domu roznosi się jego ostry ton głosu . Mia wstaję z kanapy i przykłada dłonie do ust, zbiera telefon i klucze od domu ze stolika. Nigdy nie słyszała jego głosu tak ostrego, jakby wyszło z niego zwierze. Podchodzi do progu dzielącego korytarz i kuchnię z salonem, ukrywa za ścianą z cienkiej płyty, aby wyraźniej słyszeć każde słowa kobiety.
- Nie było mi szkoda tych głupich pielęgniarek, bo same pchały się panu doktorowi do łóżka, ale tej dziewczynki mi szkoda. Młoda. Naiwna. Myśli, że jest dla ciebie ważna... - w tym momencie mężczyzna jej przerywa, otwiera drzwi i pokazuje palcem, próbując zachować resztki honoru. Kobieta mierzy go wzrokiem i wychodzi  śmiejąc się.
- Bawcie się dobrze, bo ty tylko tak potrafisz się bawić uczuciami innych  - krzyknęła i drzwi za nią trzasnęły.
Mia oparła głowę o ścianę i łzy zaczęły popłynęły po jej policzkach, pociągała cicho nosem, miała dreszcze i to nie były dreszcze podniecenia, które czuła gdy ją całował, oddech jej szalał.
- Skarbie  - kiedy słyszy łagodny głos mężczyny, ociera oczy wierzchem dłoni, przygarnia włosy, bierze głęboki oddech i wychodzi zza ściany.
- Pójdę - pociąga nosem i zaczyna szukaś swojej torebki. Bodyway patrzy jak dziewczyna krząta się po salonie.
- Przepraszam, że musiałaś słuchać tej kłótni - goni za nią wzorkiem.
- Chyba mamy jasność... A myślałam, że to wszystko coś znaczy...  Dla mnie zaczęło znaczyć - przemyka obok niego ostrożnie, aby go nie dotknąć.
- Porozmawiaj ze mną - zdążył złapać ją za łokieć i wciągnąć w swoje ramiona, całuje jej czoło i otula swoimi ramionami.
- Nie mam o czym. To już nie zadziała  - wyrwała się z jego objęć i przykuca żeby zawiązać trampki.
- Przecież to wszystko, co powiedziała to kłamstwo... Mała posłuchaj - klęka przy niej i ujmuje jej dłonie.
- Dobranoc - podnosi się i posyła pożegnalne spojrzenie, próbując nie wybuchnąć, wychodzi z domu, zostawiając doktora klęczącego na środku korytarza. Schodziła chodnikiem w dół z telefonem przy uchu, oczekując odzewu od jakiegoś taksówkarza. Było ciemno i zimno, kiedy zaczęło padać łzy dziewczyny przestały być widoczne. Drzewa kołysały się na wietrze. Mia usiadła na przystanku autobusowym i zaczęła głośno łkać.
- Po co ci to było? Po co pozwoliłaś sobie coś do niego poczuć ?- wpada w jeszcze większe torsje.

Jutra nie będzie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz