Drzwi windy otworzyły się.
- Mia... - wysoki mężczyna w eleganckim stroju wyszedł z windy z dziewczyną na rękach - maleńka ocknij się, proszę - mówił czule, mimo, że już nie musiał przed nikim grać i udawać.
- Przepraszam, czy wezwać pogotowie - zapytała przestraszona recepcjonistka.
- Nie ma potrzeby. Jestem lekarzem - odparł i położył dziewczynę na jednej z wzorzystych kanap ustawionych po prawej stronie od drzwi wejściowych i klęknął przy niej. Podniósł nogi dziewczyny nieco wyżej.
- Skarbie... - przeczesywał jej potargane włosy, jej skóra była blada. Blondynka otworzyła oczy i flegmatycznie mrugała powiekami, które obciążały długie rzęsy.
- Tom... - oblizała usta.
- Csssiii... - szepnął - jestem przy tobie - przyłożył dłoń do jej czoła, podeszła do nich pani z recepcji z szklanką wody.
- Dziękuję - Mia podniosła się na łokciach - uratowałam się przed tańcem z Edwardem - uśmiech rozpromienił jej twarz.
- Nie żartuj sobie - wziął jej dłoń i przyłożył do swojej klatki piersiowej - jeszcze nigdy moje serce tak szybko nie biło.
- To przecież tylko omdlenie, tam było duszno. Co z ciebie za lekarz skoro jesteś przerażony jak pacjent mdleje ?- skłamała.
- Nie jesteś pacjentem. Mia masz sobie zrobić badania, nie igraj ze zdrowiem - zażądał.
- Jestem zdrowa, a teraz możemy wrócić na górę i dokończyć tę farsę - usiadła i postawiła nogi na szklanej podłodze.
- Nie możemy. Chcesz okłamać lekarza. Mdlejesz drugi raz, nie masz siły wejść po schodach. Zabieram cię do domu - szarpnął ją za rękę.
- W szpitalu nie zemdlałam. Chcę zatańczyć, po to tu przyszliśmy - wysyczała przez zęby, kiedy ich klatki piersiowe stykały się.
- Jesteś zdolna podać mi dłoń ? Co gorsza dwie - zmrużył oczy, pochylił głowę w prawo i rzucił jej pobłażliwe spojrzenie.
- Niech będzie moja strata - ironizowała - a później...
Zagroziła mu palcem przed nosem.
- Daję ci spokój - niechętnie odpowiedział i zacisnął usta w linię.
Szczupła blondynka miała na myśli, to że później może ją odwieźć do domu, ale nie sprostowała nieporozumienia.
- Chodźmy - szepnęła.
Weszli ponownie na salę, trzymając się za rękę i natychmiast znaleźli dla siebie miejsce do tańca. Mia położyła dłoń na jego ramieniu i wbiła długie paznokcie w jego marynarkę. Jego zapach zawrócił jej w głowie.
- Dobrze tańczysz - szepnęła mu do ucha.
- Wydaje ci się.
- Edward na nas spogląda - ścisnęła mocniej jego dłoń. Mężczyzna obrócił ją , a następnie zblokował ręcę, wciągnął w ramiona i pocałował. Dziewczyna próbowała się wyrywać, ale miała pola manewru. Poczuła słodki smak jego ust i przeszył ją dreszcz.Kiedy wyswobodziła się z jego uścisku z całej siły uderzyła pięścią w jego brzuch.
- Gnojek - na jej twarzy gościł sztuczny uśmiech, który miał przekonać spoglądającego adoratora, że jest najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
- Miało być wiarygodnie, więc było - oblizał usta i uraczył ją uśmiechem satysfakcji.
- Ty szujo, wykorzystałeś sytuację. Nie cierpię cię - ledwie trzymała rękę na wodzy, aby przy wszystkich go nie spoliczkować i zmazać ten uśmieszek z jego twarzy.
- Nie złość się słoneczko, jeszcze kilka godzin i masz wieczny spokój ode mnie.
- I dobrze - obrażona oparła czoło o swoją dłoń na jego ramieniu - chodźmy po wino.
- Ja prowadzę, ale ty możesz się napić.
Mia wypiła duszkiem lampkę wina, a on uważnie przyglądał się jej, uśmiechając się,
- Chyba dziś znowu będziesz nocować u mnie - zakpił.
- Chyba śnisz. Chodźmy się przejść po hotelu, chcę zobaczyć jak tu jest - z dziecinną niewinnością rzuciła mu błagalny wzrok.
- No chodź - podał jej dłoń i zaczęli iść w kierunku korytarza. Kiedy tylko wyszli z sali dziewczyna wyrwała rękę i zaczęła wbiegać po szerokich kamiennych schodach. Mężczyna przyglądał się jej z dołu i badał, czy nikt ich nie widzi.
- Oj chodź, musisz być zawsze poważny - przytuliła się do ściany i wyciągnęła dłoń, aby zachęcić go do dołączenia się. Niechętnie zaczął wchodzić po schodach.
- Patrz, jakie ogromne akwarium - pobiegła piętro wyżej i zaczęła stukać paznokciami w szkło. Akwarium zajmowało jedną trzecią ściany.
- Thomas, jaka śliczna złota rybka. Mogę pomyśleć życzenie - popatrzyła na jego sceptyczne podejście.
- O czym pomyślałaś ? - zapytał i odgarnął kosmyk włosów błąkający się na jej czole.
- Nieważne. A ty o czym ? - uśmiechała się.
- Nie wierzę w takie zabobony - po holu rozniósł się jego szyderczy śmiech.
- Jesteś okropny - zmrużyła oczy - ale trudno ! Marnujesz swoją szansę na spełnienie marzenia. Chodźmy jeszcze wyżej - zapiszczała i pobiegła wzdłuż korytarza pociągając za klamkę każdego pokoju po drodze.
- Mia ! - krzyknął - tu śpią ludzie - pobiegł za nią, aby ją powstrzymać.
- Jest wcześnie na pewno nie śpią - nie przerywała swojej zabawy.
- Uspokój się - objął ją w pasie, zablokowując jej ręce.
- Nie dotykaj mnie - warknęła.
- Puszczę cię, ale obiecaj...
- Kotek ! - wyrwała się i pobiegła w kierunku okna, na którego zewnętrznym parapecie siedziało małe zwierzątko. Bodyway podszedł do niej powoli i nie mógł się nadziwić, jak bardzo uszczęśliwił ją maleńki, bury kotek.
- Tom - podskakiwała, aby dosięgnąć klamki ogromnego okna - on moknie.
- Poczekaj. Poczekaj... - złapał ją za rękę , aby stanęła w miejscu - sięgnę ci go, ale odsuń się, bo wiatr może pchnąć okno w ciebie. Lekarz bez problemu sięgnął klamki i uchylił jedno skrzydło, a następnie ostrożnie wyciągnął dłoń do przerażonego kota, który cofnął się. - Ej... On zaraz spadnie - mówiła płaczliwie.
Kiedy zwierzątko zaczęło obwąchiwać męskie palce, Thomas złapał go i wciągnął do środka.
- Biedny - zasmuciła się widząc zmokniętą kuleczkę, którą mężczyna przycisnął do swojej marynarki i zaczęła ją głaskać.
- Chyba zgubił mamę - popatrzył na dziewczynę zauroczoną maleństwem.
- Zobacz jakie ma smutne oczki.
- Trzesie się cały.
- Twoja marynarka za kilka tysięcy będzie mokra i w sierści - szydziła.
- Nie dbam o to... Co z nim zrobimy ? - zapytał trzymając w dłoni mokrą kuleczkę.
- Weźmy go ! Nie możemy go tu zostawić...
- Mia ja go nie wezmę. Jestem cały czas w pracy, ten kot zdechnie - spojrzał w jej smutne ciemne oczy.
- Oddaj. Ja go wezmę - nadąsała się i odebrała mu kotka.
- Pobrudzisz sukienkę - delikatnie przekazał jej miałczącego maluszka.
- Nie dbam o to - zmrużyła oczy i skarciła go wzrokiem - nie masz serca - przytuliła zwierzątko do piersi.
- Chyba cię polubił - szepnął, kiedy miałczenie ucichło.
- Bo znalazł się na rękach u dobrego człowieka - burknęła - chodź malutki, idziemy sobie od tego okrutnego pana
Mężczyzna włożył ręce do kieszeni i pokręcił głową z dezaprobatą. Dziewczyna szła z gracją środkiem korytarza w wysokich szpilkach i tuliła kotka. Thomas zapatrzył się na jej opalone plecy i szczupłe łydki. Blondynka usiadła na schodach. Bodyway dogonił ją i stanął naprzeciw niej.
- Słyszysz - szepnęła, mrużąc oczy żeby lepiej słyszeć dźwięk.
- Muzyka ?
- Run to you - mówiła cicho, aby nie zagłuszyć jej ukochanego głosu.
- Whitney?
Skinęła głową i zamknęła oczy rozanielona.
- Chodźmy - złapał ją za rękę i postawił do pionu.
- Ale kotek - skinęła głową w dół, a on rozchylił kieszeń w marynarce.
- Udusisz to...
- Nie wygłupiaj się, materiał przepuszcza powietrze - zachęcona jego słowami delikatnie włożyła kota do głębokiej kieszeni w marynarce doktora i zaczęli schodzić po schodach do sali, z której dochodziła do nich muzyka.
- Mogę panią prosić - szepnął, kiedy znaleźli się na parkiecie, ale Mia oczarowana piosenką tylko schyliła głowę i mrugnęła na znak tego, że się zgadza. Położyła dłoń na jego obojczyku, jej nozdrza podrażnił zapach męski zapach i zaczęli kołysać się, jak reszta ludzi na sali.
- Nasika ci do kieszeni - przerwała romantyczny klimat, który zaaranżowała orkiestra.
- Albo zwymiotuje od tego kołysania - szepnął jej do ucha i wybuchnęli śmiechem.
- Może wracajmy - nuciła piosenkę pod nosem, zmęczona wspierała się na jego ramieniu.
- Ostatni utwór i zabieram cię do domu - mocniej ścisnął jej chłodną, drobną dłoń, a Mia niemalże czuła jego linie papilarne.Thomas stanął przed samochodem i zajrzał do kieszeni swojej marynarki, a następnie mrugnął do dziewczyny.
- Zasnął - powiedział półszeptem i uśmiechnął się.
- Daj mi go - odpowiedziała zmęczona, stojąc przed schodami własnego domu obok wysokiego bruneta.
- Chcesz go wziąć ? - zdziwił się.
- Tak. Ty przecież nie możesz się nim zająć - machnęła ręką w stronę dużego, czarnego auta, mężczyna delikatnie zdjął marynarkę i podał dziewczynie ostrożnie.
- Co robisz ? - odebrała niepewnie jego ubranie.
- Nie będziemy go budzić, niech śpi, jak mu tam wygodnie - odparł - a marynarkę możesz wyrzucić - dodał.
Mia spojrzała na metkę i pomyślała, że sprzedanie tej marynarki dałoby jej więcej pieniędzy niż zarabia miesięcznie jej mama.
- Żartujesz? - nie była przekonana, czy mówił poważnie.
- Nie. Zrób z nią co chcesz - miał znudzoną minę.
- W takim razie...
- Tak. Trzymaj się - przerwał jej w pół słowa.
- Ty też - mocno przyciskała marynarkę do piersi.
- Dziękuję - wysunął dłoń - bardzo miło spędziłem czas - pocałował jej dłoń i kciukiem przejechał po kostkach na jej wierzchu.
- Ja też dobrze się bawiłam - odwróciła się i zaczęła wchodzić ostrożnie po schodach, licząc kroki, aby zapomnieć, że stoi za nią i przeszywa ją wzrokiem.
- Mia ?! - usłyszała jego niski głos za sobą i na chwilę zatrzymała się - przepraszam - zawahał się - za wszystko i dbaj o siebie - dokończył. Zacisnęła szczękę i odwróciła się na moment do niego, pomachała ręką i weszła do domu. Przytuliła rękaw do policzka i chłonęła zapach, już tęskniła za jego figlarnym spojrzeniem i silnym, nieznoszącym sprzeciwu charakterem.
Przyłożyła ucho do kieszeni ofiarowanej części garderoby i usłyszała chrapanie. Delikatnie zanurzyła rękę do wnętrza i wyjęła maleńkiego kociaczka, mieszczącego się w jej dłoni, a następnie położyła koło swojej poduszki marynarkę, a na niej zwierzątko.

CZYTASZ
Jutra nie będzie.
RomanceJest takie uczucie, za które sprzedałbyś duszę diabłu. Jest kilka chwil, za które chce się umrzeć. Historia trudnej relacji. Dojrzewania do uczucia i walki o każdą minutę swojego życia przy nim.