4.-NIESPODZIANKA

56 4 10
                                    

Wstałam pełna energii na dzisiejszy dzień. Wczoraj dogadałam się z James'em że zabierze Jade z samego rana do jego rodziny a potem na obiad, co było dobrym pomysłem bo nie będzie ich cały dzień w domu. Sięgnęłam po telefon i napisałam do Hood'a.

Ja: Ogarnij wszystkie produkty, alkohol, wodę i przyjeżdżaj.

Z szafy wyciągnęłam jakieś czarne legginsy i zwykły biały T-shirt. Włosy związałam w mocnego kucyka żeby żaden włos nie wypadł kiedy będę przygotowywać jedzenie. Telefon na komodzie za wibrował co wskazywalo na wiadomość.

Calum: Okej, za pięć minut wyjeżdżam do sklepu a Ty będziesz sobie siedzieć?!

Ja: Nie, będę sprzątać a potem gotować!

Mając telefon w ręce napisałam jeszcze do Harr'ego żeby przyjechali około osiemnastej do nas bo mamy niespodzianke dla nich.

Minęły dwie godziny a cały dom lśni w czystości, no oprócz kuchni ale po co mam tam sprzątać skoro będę gotować.

La la la la loca soy loca por tu boca
We gonna have a good time i gonna let you tocar

Usłyszałam dźwięk telefonu, który dobiegał z salonu. Spojrzałam na ekran wyświetliło się zdjęcie Calum'a.

-No co chcesz?- Zapytałam głaszczac psa

-Możesz nam pomóc?

-Jak to wam? I gdzie jesteś?

-Przed twoimi drzwiami.

Podeszłam do drzwi otwierając je, w futrynie stał Calum z kartonem pełnych zakupów.

-Położ w kuchni na stole

-Nie zamykając jeszcze drzwi.- Powiedział od stawiając karton

-Ale dlaczego?

I wtedy do kuchni wszedł Luke z drugim i trzecim kartonem.

-Dlatego.- Wskazał na niego palcem. Dobra ale co on tu robi? Wcale nie chciałam żeby mi w tym pomagał.-Wyrobisz się w ogóle?

-No właśnie nie wiem. Muszę upiec tort, zrobić dwie sałatki, jakieś placki a pizze się zamówi.

-Możemy Ci pomóc jeśli chcesz.

-Wy i gotowanie? Calum ja chcę mieć jeszcze cała kuchnie.

-Nie wierzysz w nas? A zaprosiłaś juz osoby?

-Uwierz że nie wierzę, przynajmniej nie w tej dziedzinie. Tak, dużo osób zaprosiłam.

-Nie to nie, będziemy potem.

-Dobra, możecie mi pomóc.

Chłopaki wzięli się za robienie sałatek a ja za tort, musi być taki jaki Jade zawsze chciała mieć czyli kolorowy.

-Zawsze chciałem żebyś mnie nauczyła gotować.- Powiedział Luke z łyżeczka w ręce

-Ciebie nie da się nauczyć gotować, ty i kuchnia równa się koniec świata.- Odpowiedziałam rzucając w niego mąka

-A więc tak chcesz się bawić?!- Dostałam maka prosto w twarz, nie byłam mu dłużna bo potem mąka wylądowała w prost na jego głowie.

-Perrie!- Krzyknął Cal

-Co jest?

-Zaraz wysypie ci się mąka.

Popatrzyłam na deskę i przewrócona mąkę i faktycznie gdyby nie ciemny już dawno by leżała na ziemi.

-Przepraszam, zamyślaiłam sie.- Luke dziwnie na mnie popatrzył, Boże przecież każdemu może się zdarzyć
Patrząc tak na niego miałam ciągle jedno marzenie, obudzić się kiedyś obok niego z myślą że wszystko między nami jest w porządku ale to tylko głupie marzenie, które nigdy się nie spełni.

-Perrie, dostałaś sms.- Powiedział Luke podając mi telefon, na pewno patrzył kto napisał.

Harry: Będziemy razem z Jade. Ps. Powiedział tak! *.*

No wątpię żeby Lou Powiedział 'nie', przecież tak samo go kocha jak Harry jego.

Spojrzałam na zegarek było za pięć minut szósta. Czyli niedługo przyjadą. Miałam na sobie czarne rurki, biała elegancka bluzkę do tego czarne koturny, włosy spiełam w kucyka.

Jade

Milo ze każdy zapomniał o moich urodzinach, rozumiem James'a bo może mu nie mówiłam ale Perrie? Albo chłopaki? Może nie widziałam ich cały dzień ale mogliby chociaż sms napisać.

-Kochanie czemu jesteś smutna? Nie podobał ci się wspólny dzień?- James stał oparty o murek naszego domu, w środku było ciemno więc pewnie Perrie nie ma w domu.

-Podobało oczywiście, masz miła mamę i siostrę. Szkoda tylko że nie poznałam taty.

-Poznasz jeszcze. Czemu nie idziemy do środka?

-Musimy poczekać na Harr'ego i Louis'a. Chyba właśnie jadą.- Pod dom podjechalo audi Loczka.

Przywitałam się z chłopakami i poszliśmy do domu. W środku panowała ciemność i ani jednej żywej duszy. Rzuciłam klucze na komode, Klasnęłam w dłonie żeby światło się zaswieciło.

-NIESPODZIANKA!- Usłyszałam głosy jakiś osób,z kuchni i salonu wyleciało dużo osób znajomych. A jednak pamiętali.

-Wszystkiego najlepszego skarbie.- James podał mi małe pudełko i pocałował

-Dziękuje! Wiedziałeś o tym?

-Oczywiście.- Uśmiechnął się do mnie i zostawił reszcie

Perrie

-Wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń Jade.- Podeszłam do niej przytulając ją.-Proszę, to dla ciebie.- Wręczyłam jej średnia torebkę z prezentem, który wczoraj pomógł mi wybrać Harry.

-Nie trzeba było i tak już dużo zrobiłaś

-Przestań i bierz to! Muszę znaleźć Louis'a z Harry'm. Zobaczymy się zaraz

Poszłam do salonu szukać chłopaków żeby im pogratulować i tak jak myślałam znalazłam ich przy jedzeniu.

-Gratulacje kochani.- Powiedziałam przytulając ich.

-Dziekujemy.- Powiedział Lou biorąc rogaliki

-Ta impreza jest również dla was

-Naprawdę?!

-Tak! Bawcie się dobrze

Czas na tort! Poszłam do kuchni wyciągnąć ciasto z lodówki, wyszedł genialnie. Jak na drugi tort który piekłam to był naprawdę super. Ciekawe czy w smaku taki sam.

-Fajne urodziny.- Poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Odwróciłam sie i zobaczyłam Jeremi'ego, przecież go chyba nie zapraszałam.

-Dziękuje ale zabierz te rece.- Chłopak wziął ręce, zachował się ok bo inny by zostawił

-Pomoc Ci z tym tortem?

Skinełam mu głową i dałam mu go, był strasznie ciężki a nie chciałam się z nim wywalić, szkoda tortu. Wszyscy zaśpiewali Jade sto lat i bawili się dalej.

CITY DREAMSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz