Rozdział VII Pierwszy wypad huncwotów

1.8K 139 17
                                    

Nadszedł długo wyczekiwany poniedziałek. James nie słuchał na żadnej lekcji co nie umknęło uwadze profesor McGonagall. Na początku zawołała go po imieniu a gdy ten nic sobie z tego nie robił podeszła do niego. Brak reakcji... Lekko zmartwiona profesor McGonagall skinęła głową na Syriusza, który zajmował miejsce obok Jamesa. Zachowywał się tak samo jak on... Wszyscy z ciekawością patrzyli na tą sytuację wyczekując jej sensacyjnego zakończenia. Nikt jeszcze nie odważył się tak zrobić na lekcji profesor McGonagall... Ale w końcu to był James Potter i Syriusz Black należący do paczki huncwotów...

-Lily, czy jako prefekt mogłabyś ich zabrać do skrzydła szpitalnego? –zapytała wystraszona McGonagall – Oni chyba się źle czują.

Gdyby okularnik nie był tak pogrążony w swoich zmyśleniach mógłby spostrzec czerwone placki na policzkach dziewczyny...

Wszyscy westchnęli... Spodziewali się bardziej emocjonującego zakończenia. Profesor McGonagall wróciła do prowadzenia lekcji nie zwracając uwagi na Lily, Jamesa i Syriusza.

Evans dosunęła się bliżej Blacka (wolała omijać Pottera) i kopnęła go z całej siły w nogę równocześnie szeptając mu do ucha - ,,Wiem, że udajecie barany, ale osiągnęliście swoje i wychodzicie''. Łapa wybudził się z transu i spojrzał na dziewczynę nieprzytomnym wzrokiem. Przyglądał jej się wzrokiem stosownym dla ludzi, którzy odzyskiwali pamięć. Gryfonka woląc pominąć ten cykl dyskretnie dosunęła się do czekoladowookiego. Czuła się niekomfortowo, ale to tylko obowiązki prefekta. Sama się na to zgodziła... Walnęła go pięścią w tył głowy. Syriusz podniósł się z krzesła i złapał za torbę. James spojrzał się dziwnym wzrokiem na przyjaciela, ale zielonooka nie dała im się dłużej namyślić bo złapała ich za skrawki szaty i wyprowadziła z klasy. Popchnęła ich na parapet i przyglądała się... Syriusz sprawiał wrażenie człowieka, który właśnie opuścił sale laboratoryjną, w której eksperymenty były przeprowadzane na nim. A Potter... wyglądał jak Potter... Gapił się na nią swoimi orzechowymi oczami, ale co było dziwne wzrok miał jakiś nieobecny, odległy... Lily tak naprawdę nie specjalnie go lubiła. W każdym razie najmniej ze wszystkich huncwotów, a kiedy w tym roku w pociągu zapytał czy chce się z nim umówić poczuła obrzydzenie i nienawiść. Okularnik zawsze był najbardziej arogancki i puszył się wszędzie, nie zapominając o tym, że dokuczał Severusowi. Uwielbiał zrywać się z lekcji i robić kawały, ale teraz naprawdę źle wyglądał. Wiedząc, że sama nie doczeka się tego, że ruszą się złapała ich ponownie za skrawek koszuli i zaprowadziła do skrzydła szpitalnego. Huncwoci odzyskali poczucie realności dopiero gdy zostali siłą zmuszeni do zajęcia miejsc na łóżku. Lily Evans już nie było... Wróciła na lekcje... Zaczęli tłumaczyć szkolnej pielęgniarce, że wszystko jest w porządku i, że to było tylko lekkie rozkojarzenie, ale to na nią nie podziałało... Bali się, że przegapią pierwszą pełnię. Zrezygnowana pielęgniarka po godzinnych oględzinach wypuściła ich. Chłopcy wiedząc, że nie mają nic do stracenia, bo właśnie trwała dwugodzinna lekcja historii magii, a potem miało być drugie śniadanie ruszyli do wieży Gryffindoru.

Byli sami, bo właśnie trwały zajęcia...

-Ale się rozkojarzyłem... - powiedział niefrasobliwie Syriusz.

-Ja też... -James rzucił się na kanapę pod otwartym oknem, ponieważ było mu gorąco – myślałem o tym dzisiejszym wypadzie... W każdym razie weźmiemy moją pelerynę niewidkę i schowamy się w tych krzakach obok wierzby bijącej i poczekamy aż pani Pomfrey i Dumbledore wrócą do zamku. Wtedy ja schowam pelerynę niewidkę i się przemienimy. Peter... znaczy się Glizdogon jako najmniejszy z nas podbiegnie do tej gałęzi o której mówił Remus i zablokuje ich resztę. Wtedy my się przedostaniemy. Zależy też jaką wysokość to ma... Ale chyba mimo wszystko pozostaniemy zwierzętami, żeby Remus nas nie wyczuł.

-Wiesz... Ja raczej nie rozmyślałem o planie, ale o niebezpieczeństwie... O PRZYGODZIE... - Syriusz był bardzo bliski wypadnięcia przez okno, gdy zerwał się z kanapy pod wpływem emocji – Czyli, że w przeciwieństwie do ciebie próżnowałem –dodał nieco spokojniej.

Wkrótce wieża zaczęła się zapełniać... Wśród nowo przybyłych uczniów pojawili się Lunatyk i Glizdogon.

Chłopcy starali się skupić na innych lekcjach. W końcu nadeszła upragniona chwila wyjścia. James narzucił na siebie oraz Syriusza i Petera pelerynę niewidkę po czym ruszyli pustym korytarzem za Lupinem. Kiedy ten skręcił w stronę skrzydła szpitalnego oni skierowali się na błonia i schowali w krzakach obok wierzby bijącej. Czekali... Wkrótce przybyła pani Pomfrey i zaklęciem wylewitowała osobną gałązkę na samotny konar pod drzewem i gałęzie wierzby znieruchomiały. Remus podziękował jej po czym udał się do przejścia. Pielęgniarka poczekała aż przejście samo się zamknie i wróciła do zamku. Kiedy zniknęła za horyzontem chłopcy zdjęli pelerynę niewidkę i przemienili się. Jamesowi i Syriuszowi przyszło to łatwo. Niestety znów musieli pomagać Glizdogonowi. Wkrótce pod postaciami Jelenia, Psa i Szczura ruszyli przejściem w stronę wioski Hogsmade. Natknęli się tam na wilkołaka, leżącego pod ścianą. Razem z nim spędzili całą noc...

-----------------------------------------------------------------

Dziś 773 słowa! Jest moc! Proszę o aktywność (Wiem, powtarzam się) Kocham Was :*
PS: Zamierzam zrobić coś na walentynki, ale nie mogę o Lily i Jamesie, bo jeszcze nie doszliśmy tak daleko, więc... podajcie jakiś fajny parring... Mam gotowe Lily i Scorpius... Podawajcie propozycje...

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz