Rozdział LIII

797 44 11
                                    

   -Lilyyyyy! NO JA PRZEPRASZAM NO... Będę grzeczny, obiecuję. My już nigdy więcej nie będziemy. Zobaczysz. Większych aniołków za rok nie będzie. Lilyyyy. No nie miej takiej miny. No mówiłem ci, że ja przeprasza... Ał! - przymkął się, gdy dostał książką w głowę.
   -Mówiłam ci, że się nie gniewam, ale wkurzasz mnie. Chcę sobie poczytać, a ty stoisz nade mną jak sęp i jęczysz. Mam cię dość człowieku. Idę do pokoju... - wstała i jak powiedziała, tak zrobiła.
   -Ona ma rację James. Za bardzo się tym przejmujesz. Patrz chociaż na takiego Syriusza. Czuje się tak samo jak ty, a nie stoi nade mną i nie truje mi dupy. Chociaż... Leżenie pod moimi nogami nie jest zbyt normalne. I mogę dać rękę, że ta mokra plama na moich butach pochodzi z tego jak ryczał. Doprawdy śmieszmy widok.
    James uważnie spenetrował otoczenie i najżałośniejszym, a jednocześnie najśmieszniejszym co zobaczył, był obraz siedzącej na fotelu Dorcas z Łapą przylepionym do jej nóg.
    -Emm... Black? SYRIUSZ? Mordo ty moja, dobrze się czujesz?
   Ale jedyne co usłyszał w odpowiedzi, to żałosne chlipnięcie. Dorcas tylko wzruszyła ramionami i wróciła dalej do dziergania ma drutach.
    Rogacz nie wiedział co ze sobą począć. Cały Gryffindor jeszcze śpi. Słońce dopiero wschodzi na niebo, ale nad Huncwotami ciąży wielki ciężar. Już o ósmej Dorcas i Lily mają bliskie spotkanir z Filch'em. Nie wiedzą jak temu zaradzić. Pierwszy raz w życiu są bezradni. A ów godzina zbliża się nieubłagalnie. Z każdą sekundą... minutą...
   -Zabije cię! No kiedyś cie kurde zabiję! - Dało się słyszeć krzyk Lily. I włśnie w tym monencie James poczuł, że cały Gryffindor jednak nie śpi.
   Po schodach damskiego dormitorium schodziła Lily ciągnąc za sobą Glizdka.
  Czekoladowooki nie wierzył w to co widział. Nawet pełen żałości Syriusz był teraz w stanie gotowości, a minę miał conajmniej jakby ducha zobaczył. Ba. Nawet Lupin zbiegał właśnie po schodach prowadzących do męskich dormitorii.
    -Co się stały Evans? - powiedział szybko Black.
    -No zaraz mnie rozniesie no kurde no. Mówiłam wam przecież, że macie nic nie robić z tą karą, a tu... no do cholery. Co ty próbowałeś zrobić w tym oknie. No nie wierzę...
    Lily przeklina?
   -Co? Jakie okno? Co? - słowa wypłynęły ciurkiem.
   -Normalnie... Stał w oknie i machał różdzką.
    -Glizdek? Poznajemy cię z nowej strony?  - zażartował Lupin próbując załagodzić sytuację.
   -Ja chciałem sprawdzić, czy mógłbym się w nią przetransmutować.
    -Trzymajcie mnie. Jak tak bardzo chcesz się w kogoś przemieniać to leć do Snape'a uczyć się eliksirów! -krzyknęła Lily.
   Na schodach zaczął ustawiać się już niezły tłumek uczniów obudzonych przez wrzaski zielonookiej.
   -Lily może...
   -Wchodzę! - powiedziała, puściła Peter'a i ruszyła w stronę portretu.
   Nikt jej nie zatrzymywał.
    -Eh Glizdek, Glizdek... - westchnął Potter - Wiem, że chciałeś dobrze... No dobrze. Nie róbmy zbiegowiska. Można się rozejść, powtarzam; można się rozejść. Patrzcie, jescze jest noc. Lepiej wracajcie szybciutko do łóżek.
   Mały tłumek powoli zaczął się zbierać.
    -Może lepiej za nią pójdę? -zastanawiał się na głos Dorcas.- Trudny charakter, naprawdę trudny. Ja tam się dziwię, że ktoś ją chciał - spojrzała się "dyskretnie" na Jamesa.
   Potem wszyscy pogrążyli się w ciszy, zajęci własnymi przemyśleniami. Tylko mała, rudowłosa osóbka nawiedzała korytarze zamku. Stąpając lekko, myślała nad wieloma rzeczami. Rok szkolny dobiegał końca. Może za bardzo ją poniosło? Jak się tak teraz zastanowić to nie wie nawet dlaczego się zezłościła. Jest zdecydowanie za bardzo wybuchowa i to kiedyś będzie działać przeciwko niej. Ale jest jeszcze James. Obiecał jej, że będzie przy niej... Czy dotrzyma obietnicy? A może tylko żartował? Nie... James nie jest taki. To pięne mieć przy sobie kogoś przez całe życie, kto znosi twoje humorki, jest zawsze, i pilnuje cię, gdy znowu zaczynasz wybuchać... Zdecydowanie jej przydał by się ktoś taki. Kimś takim jest James... Chciałaby kiedyś zostać...
   -Pani Potter - to znowu ten Puchon.
--------
I jest rozdzialik. Co tu się ropisywać. Musicie mnie nienawidzić za to, że za każdym razem mówię, że rozdziały od teraz bd dodawane regulanie. Teraz jadę na wakację i będzie mi się nudzić, więc nie obiecuję, ale tak napominam, że prawdopodibnei coś się pojawi. Pomijając to... Mam w planach przeczytać całą moją książkę, bo wstyd się przyznać, ale nie pamiętam co tu już się stało. Poza tym powtarzam sb HP, więc jak się natchnę, to wtedy już na pewno wrócę. Trzymajcie za mnie kciuki.
*nie sprawdzany*

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz