Rozdział XLI

778 67 4
                                    

Perspektywa Lily
Zasnęła. Spała niespokojnie. Ciągle w jej koszmarach pojawiały się wybory. James, Dorcas, Syriusz, Mary i... Snape. Właśnie Severus. Musi z nim porozmawiać. Ale... No tak. Dużo się pomiędzy nimi wydarzyło. No tak... Mimo wszystko czasem warto spróbować. Właśnie nastąpił ten moment. W jej głowie przeleciała smuga wspomnień...
,,James miał racje... i wiesz co... On ma zawsze racje"
Zdanie wypowiedziane niegdyś przez nią huczało jej w głowie. Ale nie. Tym razem James nie ma racji. Myli się mówiąc, że Mary jest po tej złej stronie. Dorcas też... Czyżby wszyscy się mylili?
Minął już tydzień. Nie miała jeszcze okazji zagadać do Severusa, ale za to miała cały czas przy sobie Mary. Złapała się na tym, że tęskni za swoją paczką i tęskni za Jamesem. Kiedy na niego patrzy serce jej się kraje. Ale to on zawinił. A ona nie będzie chodziła do niego na kolanach i prosiła by wrócił.
Byli właśnie w Wielkiej Sali na śniadaniu. Była sobota...
-Lily idziemy dzisiaj pod Zakazany Las się trochę pouczyć? -dobiegł ją głos Mary, który przywrócił ją na ziemię.
-Um... Jasne. Ale czemu pod Zakazany Las?
-Spójrz za okno. Zbliża się maj. Jest piękna pogoda. Dam sobie różdżkę zabrać, że mnóstwo pierwszoroczniaków wylegnie na błonia. A my... chcemy się pouczyć. A to logiczne, że oni nawet nie będą się chcieli zbliżyć do Zakazanego Lasu.
-No dobra. - Przytaknęła i szybko rzuciła wzrokiem na BYŁYCH przyjaciół, lecz szybko cofnęła go, gdy zdała sobie sprawę, że jest przez nich obserwowana.
Po skończeniu tosta wstała i chciała sie udać do swojej wieży po rzeczy, ale zatrzymała ją Mary.
-Już wszystko zabrałam. - uśmiechnęła się i podała rudowłosej jej torbę z książkami, pergaminem i atramentem.
-Wow... Przygotowałaś się.
-Nie chciałam, żeby ktokolwiek pomyślał, że nas porwano -powiedziała i mrugnęła okiem.
Lily ruszyła za nią próbując przeprocesować to zdanie.
Wkrótce znalazły się na skraju Zakazanego Lasu. Rozłożyły się na trawie i wyjęły książki. Evans zaczęła od Numerologii.
Po jakiś paru minutach Mary przerwała ciszę.
-Wiesz co Lily muszę ci coś powiedzieć.
-Mhm... Powiedziała Evans nie podnosząc głowy.
-Mogłabyś spojrzeć na mnie jak do ciebie mówię - mówiąc to na twarzy dziewczyny zakwitał uśmiech. Nie musiała długo szukać powodu do kłótni.
-Mhm... - powtórzyła rudowłosa.
-Wiesz... dzięki....
-Co? - zielonooka podniosł głowę. - Och... wybacz. Zastanwiałam się nad zależnością Numerologii od Starożytnych Run.
-I to ma być ważniejsze ode mnie? Wiesz co... dzięki, że mnie słuchasz. Chciałam ci coś powiedzieć, a ty mnie olałaś. I wiesz co... jesteś beznadziejna. Nie chcę mieć takiej przyjaciółki jak ty. Jak dla mnie możesz dołączyć nawet do Śmierciożerców - zabrała torbę i ruszyła w stronę zamku.
Lily siedziała wciąż tej samej pozycji zszokowana. Właśnie straciła przyjaciółkę przez sekundę nie uwagi? Powoli docierała do niej powaga sytuacji. Im bardziej rozumiała to co się przed chwilą wydarzyło, w tym większą rozpacz popadała. Skończyło się na tym, że reszte dnia spędziła w tym samym miejscu, leżąc na trawie i płacząc ku niebu. Kiedy zaczęło się ściemniać podniosła się i rozejrzała. Czuje się zbyt upokorzona i zdołowana, by pokazać się w zamku. Czuje tak beznadziejną rozpacz, że nie wie co ze sobą począć. Patrzy na Zakazny Las. Cisza i szum wiatru, poruszającego koronami drzew. Tego jej właśnie potrzeba. Ukojenia. Zostawia torbę, a nawet różdżkę i udaje się w głąb Zakazanego Lasu. Coś ją tam ciągnie. Jest już w samym sercu lasu. Odwraca się i... ostatnie co widzi to jasny płomień.
Perspektywa Dorcas.
-Mam złe przeczucie - mówi.
-Tak jak wczoraj i przedwczoraj... - śmieją się chłopcy.
-Nie... To jest inne.
-Spokojnie... Przecież cały czas obserwujemy Lily i Mary.
-Uważam, że powinniśmy już dawno to zgłosić dyrektorowi. Wtedy Lily byłaby na sto procent bezpieczna.
-Dorcas. Nie spinaj się. Przecież nawet nie wiemy czy by nam uwierzył. W końcu Mary to jedna z lepszych uczennic. No Dorcas. Już 21.00 Wracaj do swojego dormitoriun.
-Mam nadzieję, że dzisiaj nie natknę się na nie tak jak ostatnio. Wtedy nie spały. I wszystko głupio wyszło. Może poczekam jeszcze godzinkę tak dla pewności, że nie śpią...?
-Ok... To co. W eksplodującego durnia?
-Zawsze! O dzisiaj pełnia. - Spostrzegła Dorcas.
-No tak... - potwierdzają chłopcy.
~.....~
Dorcas delikatnie otwiera drzwi swojego dormitorium. Potrzeba tylko chwili, by zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Idąc do swojego łóżka mija po drodze śpiącą Mary oraz Elizabeth, która czyta książkę. Kiedy dochodzi do swojego łóżka zdaje sobie sprawę, że nie ma rudowłosej.
-Elizabeth. Widziałaś może Lily? -pyta z nadzieją. Może jest w łazience. Może jest pod łóżkiem i za chwile wyskoczy krzycząc radośnie ,,Niespodzianka".
-Nie, nie widziałam.
Szarooka blednie i szybko wypada z pokoju. Co sił w nogach biegnie po krętych schodkach w dół. Kiedy wpada do Pokoju Wspólnego Gryffindoru i już ma wbiegać po schodach do męskich dormitoriów widzi Huncwotów przeciskujących się przez dziurę pod portretem. Szybko wybiega za nimi i łapie ich tuż pod portretem.
-Co się sta...
-Lily! NIE MA LILY!!!!
Chłopcy patrzą po sobie i od razu wiedzą co mają robić.
-Lunatyk i Glizdogon do Zakazanego Lasu! Wy -James zwraca się do Syriusza i Dorcas - Za mną.
Szybko mamrotają hasło i wpadają do Pokoju.
-Dorcas ty idź sprawdź czy są jej rzeczy i czegoś poszukaj. Syriusz. Idziemy! - krzyczy i wbiega szybko po schodach.
Brunetka pędzi co sił i wpada do dormitorium budzac przy tym Mary. Właśnie Mary. Zerka okiem i widzi, że nie ma jej torby, ale wszystko inne jest. Zdjęca, pamiątki, naszyjnik... Podbiega do Mary i przykłada jej różdżkę do gardła.
-A ty... pójdziesz ze mną. -szepcze wprost do jej twarzy, po której błądzi nie tylko strach, ale i szaleństwo.
Wyciąga dziewczynę z dormitorium i już po chwili znajdują się się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.
Dorcas zobaczyła chłopców schodzacych po schodach i usłyszała jak Syriusz mówi:
-Nie ma jej na mapie! - Tutaj zwrócił się również do Dorcas. - To znaczy, że musimy iść do dyrektora. Sprawa jest naprawdę poważna. Ona może już nawet nie żyć.
Wzrok wszystkich zwrócił się ku Mary. Jest źle...
_

_________
   No siema. Dzisiaj jest rocznica śmierci Lily i Jamesa i stąd ten rozdział. Nie zabijajcie.
Rozdział pisany na telefonie. Za błędy przepraszam.

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz