Rozdział XLIV

709 53 3
                                    

Lily zasnęła spokojnie...
~*~
Widzi ją. Widzi ich. Brunetka zmierza w stronę tych, którzy chcieli ją zabić. Ona ją wydała. Teraz idzie do nich.
-A więc przybyłaś, przybyłaś -Echo odbija się niemiłosiernie.
-Taki rozkaz otrzymałam.
-To dobrze. - mężczyzna wyciaga różdżkę. -Możesz pożegnać się ze swoim życiem. Avada Kedavra.
Słychać pisk dziewczyny. Umarła.
~*~
Lily obudziła się z wrzaskiem budząc współlokatorki. Pierwsza czynność jaką wykonała to podbiegla do łóżka Mary. Stało puste.
-Mary nie żyje! - pisnęła.
Meadowes wyskoczyla ze swojego łóżka i podbiegła do łóżka Mary. Spojrzała pytająco na przyjaciółkę, ale  od razu wiedziała, że muszą iść do dyrektora. Wsunęła stopy w puszyste kapcie. Dorcas schodząc po schodach pomagała kulejącej Lily pokonać te stopnie.
  Podróż ciągnęła się trochę, ponieważ szarooka nie była umięśnionym Jamesem, który mógłby wziąść Evans na ręcę i biegnąć z nią przez całą długość korytarza.
   Wkrótce docierają już do gabinetu dyrektora.
   -Hasło, hasło, hasło... - mówi spiętym głosem Meadowes.
   -Przejście nie sługa. - powiedziała Lily
   Kamienna himera ustąpiła miejsca.
   Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewaczo. Wkrótce jednak wspinały się już po schodach. Kiedy stanęły przed drzwiami zapukały kołatką.
   Drzwi otworzył sędziwy starzec, który nie wyglądałby jakby dopiero co został rozbudzony. Posłał im pytające spojrzenie, ale jakby patrząc na Lily zreflektował się i szybko wpuścił je do gabinetu.
   Gryfonki bez podziwiania siadły po przeciwnej stronie biurka.
   -Prosze pana, Lily... -zaczęła Dorcas.
   -MARY NIE ŻYJE! - ni to wrzasła, ni to piskła.
   Dyrektor spojrzał łagodnym wzrokiem, chociaż w głębi duszy naprawdę musiał kipieć z emocji. Jest w końcu dyrektorem szkoły, w której właśnie zginęła dziewczyna, a on nie wie nawet jak i gdzie.
   -Ekhm... -odchrząknął -Jaką masz pewność? -zapytał.
   -Ja... Ja to po prostu wiem. Była śmierciożerczynią. Miała mnie oddać w ich ręce tak by mogli mnie zabić. Niestety uciekłam. Ona musiała za to odpowiedzieć. Wyruszyła tej nocy do Zakazanego Lasu, ale już nie wróciła. Umarła.
   Dyrektor powstał.
   -Prowadź! - orzekł.
   Wszystko wydawało się takie dziwne i nieprawdziwe.
   Dorcas szybko podbiegła do przyjaciółki i postanowiła zostac jej podporą. W końcu na tym polega przyjaźń. Kiedy starzec spojrzał na nie w jego oczach pojawiło się coś w rodzaju dumy, szczęścia, wzruszenia...
Gryfonki ruszyły przodem. Wkrótce powinien nastąpić wschód słońca. Zbliżali się już w stronę Lasu, który wyglądał teraz mrocznej niż nie jeden najstraszniejszy koszmar. Zbliżali sie ku miejscu, w którym zginęła siedemnastoletnia. Szli po jej ciało. Szli po nią. Po nia martwą. Jaki w tym sens, skoro mogliby iść po nią żywą. Jaki sens ma śmierć. Dlaczego trzeba umierać? Nadchodzą mroczne czasy. Już wkrótce nie jeden straci życie. Będą po sobie szli równo na śmierć starzy jak i młodzi, kobiety i mężczyźni, silni młodzieńcy i dzieci. Wszystko stanie na głowie, a świat opanuje ciemność. Oto mroczna wizja przyszłości. Ale czy tak musi być? Czy dobro nie ma nic do powiedzenia? Czy ma zapanować dyktatura? Czemu walczący nie opuszcza broni i będą walczyc do końca? Bez wątpienia zbliża się najczarniejsza wojna w świecie magii. Nie wielu może ją przetrwać, lecz wielu może pomóc przetrwać innym i walczyć. Możemy zapewnić dobrą przyszłość swoim dzieciom.
   -Dyrektorze! - odezwała się niespodziewanie rudowłosa. -Zbliża się wojna. Powinnyśmy zebrać wojsko. Co jeśli Voldemort zaatakuje, a my nie będziemy przygotowani?
   Starzec tylko się lekko uśmiechnął.
   -Już o tym pomyślałem -odrzekł - Tworzymy Zakon Feliksa. Widzę, że ty Lily Evans chciałabyś dołączyć.
   -Ja też -wtrąciła Dorcas jakby się bała, że o niej zapomniano.
   -Więc zaprzaszam panie... do Zakonu Feniksa.
   Szli dalej w ciszy wsłuchując się jedynie w szum wiatru. To właśnie wiatr prowadził Lily.  Drzewa zaczęły się zagęszczać. Byli już blisko. W tym momencie Dorcas się o coś potknęła. To była ona. Martwe ciało Mary. Miała szeroko otwarte oczy spogladajace ku niebu. Szkoda tylko, że były martwe. Lily straciła przytomność
----------------
   Wiem, jestem beznadziejna. ,,Prawda ~Moja przyjaciółka". Ale przynajmnie zabiłam wam tą Mary. Cieszta twarze. Pozstaram sie postrać. Liczcie na mnie. 🎶🎶🎶

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz