Rozdział IX Niecodzienny trening

1.4K 122 23
                                    


 James właśnie wracał z wróżbiarstwa. Syriusz i Glizdogon śmiali się i żartowali schodząc po schodach. Nie dręczyło ich to co jego. Nie zobaczyli nic dziwnego w kuli. Zresztą... Oni w ogóle nic nie zobaczyli. Kierowali się na transmutację. Usiedli na parapecie naprzeciw drzwi do sali. Łapa musiał spostrzec dziwne zachowanie Rogacza bo zapytał:

-Stało się coś... Ej Rogaś... Znowu Evans?

-Nie, a może tak... Sam nie wiem... Właśnie w tym tkwi problem... Na wróżbiarstwie... w tej kuli zobaczyłem swoje odbicie, a w każdym razie tak myślałem, ale to nie mogłem być ja... Znaczy... To była moja twarz i włosy, ale oczy miały zupełnie inny kształt i kolor... Wyglądały jak oczy Lily... A po za tym ta podobizna, czy co to było... Miała inne oprawki...

-I to cię dręczy... -Syriusz zadrwił, ale widać było na jego twarzy wyraz zaciekawienia – To wszystko pod wpływem światła.

-Ale tam nie było światła –Glizdek odezwał się.

-Lily też to widziała... Ona... Patrzyła się na kulę i na jej twarzy pojawił się wyraz niedowierzania i spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem... -James musiał się wygadać.

-Aha! To wszystko wyjaśnia... Widziałeś swoje odbicie, a kula jesz przeźroczysta... nie? Po prostu oczy Evans były widoczne przez szkło... -Syriusz miał dzisiaj ochotę na wyjaśnianie ciężkich spraw.

-Ale... -Glizdogon chciał dodać swoje pięć knutów.

-Nie, Glizdogonie... on miał racje... Poza tym, żeby się rozluźnić spojrzałem na nią...

-Aha! – Łapa krzyknął triumfalnie, na co pół korytarza prawie podskoczyło –Widzisz ja zawsze mam rację... Wyobraźnia, światło, a może nawet ta mgła...

Rogacz rozweselił się, chociaż sam nie wiedział czemu był smutny... O ile był smutny... A może bał się czegoś nieznanego?

Drzwi do klasy transmutacji otworzyły się i uczniowie powoli zaczęli napływać do sali.

-Chodźcie szybko! Bo się spóźnimy... -Glizdogon zawsze bał się nauczycielki transmutacji.

Weszli i zajęli swoje ulubione miejsca. Profesor McGonagall zajęła swoje miejsce za biurkiem.

-Jako, że zbliżają się SUMy... -zaczęła profesor McGonnagall, a cała klasa westchnęła... Nauczyciele nigdy nie dawali o niczym zapomnieć. -...będziemy powtarzać materiał z zeszłych lat szkolnych. Na początku – i tu machnęła różdżką, a na stolikach pojawiły się filiżanki z chińskim wzorkiem – zaczniemy od transmutacji filiżanki w żółwia błotnego.

-Nic trudnego –pomyślał James, który był jednym z najlepszych uczniów na transmutacji. Był nawet trochę lepszy od Lunatyka, ale Lily nie dorównywał.

-O proszę... - profesor McGonagall zerwała się na równe nogi -.... Pannie Evans się udało... I to za pierwszym razem... Mam rację?

Lily spłonęła rumieńcem i kiwnęła przytakująco głową.

-10 punktów dla Gryffindoru – powiedziała McGonagall, a Gryfoni gwizdnęli z uciechy.

James skupił się na transmutacji. Wykonał szybki skomplikowany schemat w głowie i machnął różdżką w kierunku filiżanki.

-O proszę zobaczyć... panu Potterowi także się udało. Kolejne 10 punktów dla Gryffindoru! A właśnie panie Potter... proszę pana by został po lekcjach.

Wszyscy spojrzeli na Rogacza ze strachem. Myśleli zapewne, że profesor McGonagall chce ich ukarać za ostatnią lekcję. James też tak myślał, ale wtedy Syriusz też musiałby zostać... O co tu chodzi... Nie mógł skupić się do końca lekcji.

Wkrótce zadzwonił dzwonek. Cała klasa zaczęła opuszczać salę. Syriusz chcąc pomóc Rogaczowi klepnął go przyjacielsko w ramię i wyszedł. Niestety spowodował tylko zaczerwienienie na ręce Jamesa. Rogacz powoli zaczął kroczyć do biurka profesor od transmutacji.

-Zastanawiasz się pewnie czemu chciałam z tobą rozmawiać. Otóż jako opiekunka Gryffindoru, muszę z przykrością poinformować,... – James zaczął się pocić - ...że wasz kapitan musiał w trybie pilnym opuścić szkołę, ponieważ dzisiejszej nocy poplecznicy Voldemorta weszli do jego domu i zamordowali jego matkę. Ojciec przeżył, ale w trybie pilnym ewakuował syna i uciekają się gdzieś ukryć. Pragnę byś to ty został nowym kapitanem drużyny Gryffindoru.

-Kapitanem? –James był trochę zdezorientowany - Ale mamy mecz za dwa dni...

-Dlatego zdążyłam poinformować resztę drużyny o dzisiejszym treningu.

-Ja... ale... no dobrze, ale taktyka...

-Jestem pewna, że sobie poradzisz... Jesteś zdolnym uczniem, prawda panie Potter?

-Ja... no... nie wiem... znam się tylko na transmutacji i zaklęciach i obronie przed czarną magią... ale to wszystko naprawdę...

-Podsumowując... umiesz wszystkie najbardziej zaawansowane dziedziny magii... Powodzenia Potter... Dzisiaj o 17 na boisku. – Gdy skończyła mówić opuściła klasę bez słowa.

James stał samotnie jeszcze minutę, kiedy zdał sobie sprawę, że jest przerwa obiadowa i poleciał powiedzieć wszystko Łapie i Glizdogonowi.

-...nie wiem tylko kto teraz będzie pałkarzem... - zakończył James i wtedy koło ich stołu pojawiła się profesor Mcgonagall.

Przywołała Jamesa i Syriusza gestem ręki.

-Panie Potter znalazłam panu nowego pałkarza. Panie Black czy wyraża pan zgodę na zajęcie miejsca pałkarza w naszej drużynie?

Syriusz wyglądał gorzej niż dzisiaj kiedy stał przed drzwiami łazienki.

-J-Ja... j-ja... j-ja ba-bardzo ch-chętnie –Łapa zaczął się jąkać. James nigdy nie widział go w takim stanie.

-Widzę, że wszystko jest załatwione... żegnam.

Syriusz spojrzał się na Jamesa.

Reszta lekcji upłynęła szybko i po pewnym czasie przesiadywania w pokoju wspólnym Gryfonów, ruszyli na trening.

-Wiesz... w przyszłym roku chciałem się zgłosić na pałkarza... - zaczął Lapa

-No to masz dodatkowy rok frajdy – Rogacz uśmiechnął się w iście huncwockim stylu.

Wkrótce zebrała się reszta drużyny. James palnął pierwsze w życiu przemówienie, które brzmiało w stylu ,,Nie umiem być kapitanem, wsiadajcie na miotły''. Drużyna była w dobrym humorze i wszystko szło jak po maśle, a Syriusz radził sobie świetnie. W drużynę wstąpiła nowa energia po tym jak jeden z huncwotów zajął miejsce kapitana.

Trening zakończył się o zmierzchu.

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz