Rozdział XXIV Ale...

1.3K 83 22
                                    

James podszedł i ją po prostu przytulił.

-Rogacz, ja przepraszam, że nie mogliśmy pójść na te błonia. Ja bardzo cię przepraszam. - mówiła w pełni żalu do siebie.

-Jeżeli tylko czujesz się na siłach możemy iść nawet w tym momencie. - powiedział czule.

-Och tak, czuję się świetnie... - powiedziała nieśmiale.

Czarnowłosy złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Szli w milczeniu. Wyszli już na zaciemnione błonia i stanęli pod drzewem, w miejscu, w którym na pewno nikt ich nie zobaczy. Chłopak naciągnął dziewczynie czapkę na oczy, a ta zachichotała. Brązowooki wyciagnął różdżkę i powiedział:

-Expecto Patronum!

Z jego różdżki wypełznął srebrzysty jeleń i obkrążył ich radośnie dając im srebrne światło. Włosy rudej iskrzyły się w dziwny sposób tak jak jej oczy. Rogacz złapał za jej dłonie, i położył w okolicach swojego serca. Ona podniosła swój wzrok i wpiła się w jego usta. Wyszarpnęła swoje dłonie z jego własnych i wplotła w czarne włosy chłopaka. On złapał ją w talii i uniósł lekko. To był najprzyjemniejszy moment w życiu ich obojga. Kiedy w końcu oderwali się od siebie, a patronus wygasł dziewczyna spytała:

-Jak to zrobiłeś?

-Co? Uniosłem cię? Nie było żadnych problemów... -powiedział.

-Chodzi mi o to, że wyczarowałeś Patronusa. Tylko najsilniejsi tak potrafią.

-Jak widzisz nie najsilniejsi. Ja jakoś potrafię, a jestem przeciętnym uczniem Hogwartu.

-Przecież to wychodzi poza zakres!

-Wiele rzeczy wychodzi poza zakres.

-Nauczysz mnie? - wypaliła.

CHłopak spojrzał na nią dziwnie.

-Jasnee... ALe kiedy?

-Teraz! - dziewczyna wypowiedziała swoją prośbę tak pochopnie, że sama była zdziwiona.

-No dobra wyjmij różdżkę. - kiedy dziewczyna wykonała swoją czynność on kontynuował. -Przywołaj najszczęśliwsze wspomnienie jakie trafiło ci się w życiu i wypowiedz forłumkę ,,EXPECTO PATRONUM''. Pamiętaj ja na początku nie mogłem nic wyczarować. Potem powstała jedynie mała mgiełka, a na kńcu cielesny Patronus.

Dziewczyna posłuchała się chłopaka. TO co się przed chwilą zdarzyło, ten pocałunek... Miała go cały czas w głowie, więc z tego wspomnienia skorzystała. Kilka razy wypowiadała formułkę zaklęcia, ale nic się nie działo. James nie smiał się z niej, tylko udzielał wskazówek, co może ewentualnie poprawić. W końcu z jej różdżki wyłoniła się słaba mgiełka i oświetliła ich twarze. James wydawał się być szczęśliwy. Lily patrzyła sie na niego z wdzięcznością w oczach. On bez słowa złapał ją za rękę i pociągnął w stronę zamku. Szli w ciszy. Ale nie była to ta niekomfortowa cisza. Ta cisza przepełniona była tęsknotą, podczas której mogli nacieszyć się sobą. Doszli do wieży Gryffindoru i James na pożegnanie pocałował ją czóle w czoło. Jej taki pocałunek się podobał. Nie był przepełniony nie potrzebnym uczuciem. Był miły i wiele znaczący. Mówił tak wiele...

-DO zoabczenia James! - powiedziała i puściła jego rękę.

-Żegnaj Lily. - odpowiedział uśmiechnięty Huncwot.

Ona pokręciła z uznaniem głową i ruszyła w stronę dormitorium. Już dawno było po ciszy nocnej. BYło bardzo puźno. Szła sobie i rozmyślała. On nigdy nie przestanie być Huncwotem, ale... To jest jej James. Jej dojrzały James. Przeniosła cały ciężar na klamkę i wręcz zatoczyła się do pokoju. Żadna z jej współlokatorek nie spała i czekały aż Lily zacznie opowiadać. Evans rozpoznała baczne spojrzenia przyjaciółek i usiadł na dywanie zaczynając opowieść. Powiedziała im o wszytkim. O eliksirze miłości, o swoim spotkaniu na błoniach i o patronusie. Kiedy doszła do momentu, że wyczarowała srebrzystą mgiełkę współlokatorki mruknęły z podziwem.

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz