Rozdział XV Hogwart?

1.4K 91 14
                                    

PERSPEKTYWA LILY

-Lily! Chodź tutaj. Mama o wszystkim się dowie. NIE MOŻESZ! WRACAJ NATYCHMIAST! - Petunia biegła za swoją siostrą-dziwaczką, która radośnie pląsała po polanie.

-Och, Tuniu. Za niedługo jadę wracam do Hogwartu. Chodź proszę. Tak bardzo chciałabym spędzić resztę wakacji na świeżym powietrzu.

-CHODŹ NATYCHMIAST! - podbiegła do siostry i złapała ją za nadgarstek.

Petunia zaczęła ciągnąć młodszą siostrę w stronę domu. Lily stawiała opór, ale cóż się siłować z siostrą starszą o trzy lata. Lily miała tylko szesnaście lat. W styczniu już siedemnaście. Wreszcie będzie pełnoletnia i będzie mogła pokazywać czary w domu, a nie tylko opowiadać o informacjach, które wzięła z książek. Jej wzrok był teraz rozmarzony i nie obecny. Zresztą... ona sama była nie obecna. To ułatwiło tylko sprawę Petuni.

Dziewczynki weszły do domu przez drzwi kuchenne. Petunia popchnęła Lily na stołek, a sama zajęła miejsce na krześle przy stole. Zawołała panią Evans, która zjawiła się w mgnieniu oka. Petunia już otwierała usta by powiedzieć o niegrzecznym zachowaniu siostry, kiedy ta przemówiła słodkim głosikiem.

-Mamo mogę wyjść na dwór?

-Ależ tak. Szczerze to nie spodziewałam się was tak szybko!

-Idziesz Tuniu?

-Nie będę się włóczyła z dziwolągiem.

-Jak chcesz... - Lily zdążyła już przywyknąć do dyskryminacji od strony siostry.

Wyszła spokojnie na podwórko. Evansowie mieszkali na wsi. Poszła nad jezioro. Wyjęła ze swojego koszyczka (którego bardzo lubiła) swój ulubiony sweterek i położyła na trawie. Usiadła tam i zaczęła wpatrywać się w jezioro. Siedziała tam może z godzinę, kiedy postanowiła wrócić. Mieszkała na drugim końcu wsi. Nie chciała wracać środkiem ulicy, więc postanowiła pójść okrężną drogą. Mijała właśnie ceglaną ścianę, która była pozostałością po pożarze, który wybuchł trzy lata temu. Droga ta prowadziła przez wielkie chaszcze. Usłyszała wtedy jak ktoś woła jej imię.

-Lily! Lily!

*Wszędzie rozpoznałaby ten głos. Odwróciła się biegł w jej stronę. Ona też zaczęła biec. Niestety... potknęła się o skupisko cegieł i wylądowała na brzuchu. Kiedy się podniosła on stał już przy niej. Czarnowłosy chłopak bacznie jej się przyglądał. Ona zaczęła się otrzepywać z kurzu. To stało się nagle. Podszedł jeszcze bliżej i dopchnął ją pod mur. Stała i patrzyła na niego ze zdziwieniem w oczach. W jego oczach pojawił się nieznany błysk. Jego czarne oczy lśniły czymś nieznajomym. Pochłaniał ją wzrokiem. Wtedy Lily rozpoznała ten wyraz. Ten dziki wyraz.

-Lily... Kocham cię... Zawsze cię kochałem!

Uciekła. Nigdy tak szybko nie biegła. Severus Snape, jej były najbliższy przyjaciel wyznał jej miłość. Nawet nie mogło jej to przejść przez myśl. Postanowiła jednak wybiec na publiczną drogę, która ukazała się jej oczom. Wyskoczyła tak nagle zza krzaków, że idąca opodal starsza pani podskoczyła lekko. Nie oglądając się za siebie pobiegła dalej. Wkrótce znalazła się w domu. W swoim bezpiecznym domu. Tutaj nikt, nigdy nie zrobi krzywdy, ani jej, ani jej rodzicom i Petunii. *

Wbiegła przez drzwi kuchenne. Na szczęście jej mamy nie było akurat w kuchni. Wybiegła na korytarz i szybko wbiegła po schodach. Rzuciła tylko szybkie - ,,WRÓCIŁAM!''. Chciała jak najszybciej odizolować się od ludzi. Wpadła do pokoju i trzasnęła drzwiami. Rozpłakała się. Rzadko to robiła. Była taka silna, wyhartowana przez los. Usiadła z bezsilności na biurku i zaczęła wpatrywać się w okno. Nikogo nie było. Co ma teraz robić? Do jej wyjazdu zostało sześć dni. Ma się ukrywać? To było szalone, ale jednak najpewniejsze. Było popołudnie... dzień stracony. Ubrała szybko koszule nocną i wsunęła się pod koc. Zamknęła oczy i zasnęła.

Mecz o wszystko - James & Lily    [zamknięte]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz