Efsun Hanim

526 36 5
                                    

Matrakci Nasuch podawał właśnie kolację. Z zaciekawieniem przyglądał się synowi zmarłego Ibrahima paszy, który siedział na czerwonej poduszce i oglądał potrawy.

-Mamy to wszystko zjeść? - zapytał zdziwiony - To uczta dla całego wojska. Nie jestem aż taki głodny.

-Ale ja jestem - odparł Nasuch i wpakował sobie do ust dużą porcję mięsa. Uśmiechnął się, widząc lekko przerażonego Osmana. Tak bardzo przypominał mu Ibrahima. Miał jego oczy i nieco jaśniejsze, krótko obcięte włosy.

-Proszę, pospieszmy się - jęknął Osman bacznie obserwując jedzącego Nasucha.

-Ta dziewczyna naprawdę musiała zawrócić ci w głowie - zaśmiał się efendi.

-A więc Jastrząb ci o wszystkim powiedział... Mógłbym przynajmniej wiedzieć skąd się znacie?

-Parę razy natknęliśmy się na siebie, będąc u sułtana. Nawiązaliśmy kontakt, gdy oboje zrozumieliśmy, że pragniemy tego samego.

-Księcia Mustafy na tronie - dokończył Osman, na co Nasuch tylko pokiwał głową. Kolację dokończyli w milczeniu. Kiedy tylko efendi posprzątał, syn sułtanki Hatice pospieszył na targ. Matrakci wlókł się za nim, nie mogąc nadążyć.

Osmanowi serce biło jak oszalałe. Najbardziej na świecie pragnął ujrzeć śliczną twarz Efsun jeszcze raz. Mimo że nawet nie znał tej pięknej istoty, na samą myśl o niej wyrastały mu skrzydła. Chociaż nie wiedział, którędy do tawerny, nogi same niosły go przed siebie. Wkrótce zatrzymał go głos Nasucha.

-Osmanie! - krzyczał - Nie pędź tak, to nie w tę stronę!

Na te słowa młodzieniec pozwolił prowadzić się przez towarzysza.

-Zachowujesz się zupełnie jak Bali Bey, kiedy był zakochany w Armin - wymknęło się efendiemu.

-Bali Bey? - zdziwił się Osman - Nigdy nie słyszałem o kimś takim.

-Ach, to już wspomnienia - machnął ręką Nasuch - Mój dawny przyjaciel. Mieszkał w Stambule, gdy żył twój ojciec.

Osman westchnął i przyspieszył. Prawie w ogóle nie pamiętał ojca. Zapomniał już, jak wyglądał i jaki był. Ale z jego głowy nie zniknęło jedno smutne wspomnienie. Była to obietnica, którą ojciec złożył jemu i jego siostrze. Mieli wybrać się na wycieczkę, jeździć konno, spędzać razem piękne chwile. Dzień po złożeniu obietnicy matka powiedziała mu, że tata jest już u boga, w niebie. Parę lat później ciotka Beyhan powiedziała mu to samo, tyle że o matce. O wycieczce nikt już nie wspomniał.

-Jesteśmy na miejscu - te trzy słowa w jednym momencie zniweczyły przygnębienie, które zastąpiła ekscytacja i podniecenie. Nasuch wysunął się przed Osmana, przedstawił siebie i jego strażnikowi, który po chwili wpuścił ich do piętrowego budynku. Pierwsze co usłyszeli po wejściu to muzyka. Radosna i głośna. Wkrótce zobaczyli wielkie pomieszczenie, oświetlone tysiącem świec. W połączeniu z barwnymi sukniami wirujących kobiet sprawiało to niesamowite wrażenie. Nasuch wybrał wolny stolik i usiadł przy nim. Osman zrobił to, co on. Po chwili efendi kazał nalać wina. Pociągnął łyk i spostrzegł, że syn Ibrahima jest poirytowany.

-Co ci jest, Osmanie? - spytał - Na piętrze są sypialnie, tylko tutaj może być twoja Efsun Hanim.

-Tak, wiem - mruknął Osman - Ale nigdzie jej nie widzę.

-Czy biedne dziewczę nie ma prawa sobie odpocząć? Za dnia pomaga matce praczce, a nocą musi tańczyć. Uspokój się, poczekaj chwilę. Zaraz ją przywołam.

Po tych słowach Matrakci szepnął coś jednej z dziewczyn, która w mgnieniu oka udała się do małego, zasłoniętego pomieszczenia. Gdy wreszcie ucichła wesoła melodia, zaczęto grać inną, rytmiczną. W tym momencie Osman ujrzał Efsun Hanim, zmierzającą do ich stolika powolnym krokiem. Była ubrana we wspaniałą czerwoną suknię, a jej twarz znów przysłaniała chusta. Kręciła uwodzicielsko biodrami i poruszała rękami w takt muzyki. Osman zaniemówił, myślał, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Po jakimś czasie melodia przyspieszyła, a Efsun zaczęła okrążać stolik Nasucha. Tańczyła z niesamowitą gracją, była powabna i nieziemsko piękna. W swojej choreografii stosowała coraz to nowsze figury, zbliżając się do Osmana. Nagle melodia ustała, a dziewczyna zakończyła taniec na zasłonięciu twarzy ręką. Dopiero wtedy Osman zdał sobie sprawę z tego, że cały czas miał otwarte usta. Opamiętał się i zaczął klaskać. Efsun Hanim ukłoniła się i poszła do małego pomieszczenia na zapleczu. Jak się okazało oczy wszystkich mężczyzn w tawernie były zwrócone właśnie na nią.

                          *

Osman zakradł się do pokoju w najnieodpowiedniejszym momencie. Akurat Efsun się przebierała. Już miała założyć swą brudną suknię, gdy spostrzegła Osmana.

-Co robisz?! - wykrzyknęła i z prędkością błyskawicy przysłoniła ciało. Patrzyła na Osmana ze złością i lękiem.

-Wybacz... - powiedział zawstydzony syn Ibrahima.

Efsun Hanim obejrzała go od stóp do głowy i po chwili się roześmiała.

-Już wiem! - wykrzyknęła i teatralnie się ukłoniła - Przepraszam, paszo, ale nie zabawiam w sypialni. Proszę poszukać do towarzystwa kogoś innego.

-Ale ja wcale... - bronił się Osman, ale zamilkł, widząc, że ona prawie pękała ze śmiechu. Chłopak zrobił się cały czerwony.

-No dobrze - powiedziała Efsun - Możesz iść. Ja wracam już do domu, ale uwierz mi paszo, jest jeszcze wiele pięknych dziewczyn w tej tawernie. Żegnaj.

Efsun Hanim wyszła, zostawiając Osmana samego i zawiedzionego. Mimo że go oczarowała, nie spodziewał się, że może w ten sposób potraktować jego wizytę.


Bardzo dziękuję za wszystkie gwiazdeczki i komentarze. Jestem bardzo szczęśliwa widząc, że moje pierwsze opowiadanie ktokolwiek czyta.
Dziękuję <3
Tymczasem postaram się jak najszybciej dodawać nowe rozdziały, a o wszelkich błędach informujcie mnie w komentarzach.
Pragnę jeszcze dodać, że muzyka, którą dodałam ma za zadanie pomóc Waszej wyobraźni. Efsun Hanim nie ma nic wspólnego z Norą Efsun.

~Fearless

Wspaniałe Stulecie: Powrót OsmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz