Lot simurga

305 22 3
                                    

Po nieprzespanej nocy nareszcie wzeszło słońce i wstał ranek. Dzisiaj jej ciało okryte było pudroworóżową szatą, a na spiętych w niski kok blond włosach znajdowała się srebrna tiara z  szlachetnymi kamieniami, turmalinami. Jedną ręką pocierała szyję, rozglądając się wokoło.

Sułtanka Bahar oczekiwała ważnego gościa. Był nim sam Osman. Bahar od początku wiedziała, że zjawi się tutaj, by ratować ukochaną. Sama nigdy nie była zakochana, ale przykładem wielkiej miłości była dla niej Hurrem. Nie ufała rudowłosej sułtance, jednak trzeba było przyznać, że ma wielkie serce. Czego to ona nie zrobiła dla sułtana.

Rozległ się odgłos kroków na żwirze. Osman został wpuszczony do pałacu Topkapi bez żadnych przeszkód. Teraz zmierzał w stronę sułtanki.

-Bahar? - mruknął na jej widok - Co tutaj robisz tak wcześnie? Sułtanki za pewne nawet nie skończyły jeść śniadania.

-Wiedziałam, że po nią przyjdziesz - sułtanka patrzyła na niego ze złością - Ale to błąd. Nie możesz ryzykować życia swojego ani Mustafy. Co, jeżeli sułtan oskarży o wszystko właśnie jego i dowie się o związku? Każe go stracić!

Osman spuścił wzrok. Miał być wierny księciu Mustafie. Ślubował mu. Czy to oznacza, że ma poświęcić miłość, być może nieodwzajemnioną? Nie podobało mu się, że kuzynka pragnie go powstrzymać. Westchnął zniecierpliwiony i podniósł wzrok na spretensjonowaną Bahar.

-Podjąłem już decyzję - rzekł - Nie pozwolę zabić niewinnej Efsun. Straciła matkę z mojej winy i nie dopuszczę do jej śmierci.

Niespostrzeżenie podeszła do nich sułtanka Fatma, która z balkonu dostrzegła rozmawiających. Dzisiaj biżuteria z błyszczącymi szafirami i tanzanitami idealnie współgrała z jej błękitną suknią. Nie na powitanie, lecz pożegnanie przytuliła Osmana, przypominając sobie zmarłą, delikatną jak kwiat Hatice.

-Życie wymaga podejmowania wyborów - szepnęła - Jeżeli jesteś w takim położeniu, najlepiej jest iśc za miłością. Jestem z ciebie dumna.

Bahar patrzyła na to wszystko z niesmakiem. Czym jest miłość, skoro ludzie są skłonni w jej imię poświęcać życie swoje i innych? Nawet jej matka, Beyhan nie potrafiła tak kochać. Czar dzieciństwa i beztroski prysnął, kiedy umarł jej ojciec. Tylko on potrafił prawdziwie ją ukochać.

Wkrótce Osman szedł korytarzami sułtańskiego pałacu, by stanąć twarzą w twarz z przeznaczeniem. Jeszcze niedawno tą właśnie drogą kroczyła przerażona, pokierwszowana dziewczyna, ubrana w za duży strój medyczki. Podążał za nią budzący strach mężczyzna  z brodą i krzywym nosem. Siłą wyprowadził Efsun Hanim z celi, w której dziewczyna wylała wiele łez i wykrzyczała najgorsze przekleństwa w stronę jej porywaczy. Nie szczędzono jej pchnięć i kopniaków, po których delikatnie opalona skóra stała się sina, a w niektórych miejscach pociekła gorąca krew. Osman doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że właśnie w takim stanie ujrzy ukochaną. Uniósł głowę w górę i zaczął stawiać odważniejsze kroki.

Przyglądała się mu zdziwiona Fidan hatun. Kiedy sułtanka Mahidevran poprosiła ją o przyniesienie naparu z mięty, nie spodziewała się, że ujrzy zapłakaną medyczkę, a później groźnie wyglądającego młodzieńca. Niepewnie odstawiła tacę z napojem na ziemię i udała się do komnaty swojej sułtanki. Ukazała się jej brązowowłosa piękność w ciemnych szatach.

-Fidan hatun - mruknęła - Dobrze, że jesteś. Przyniosłaś mój napar z mięty? Nie czuję się dzisiaj dobrze.

-Sułtanko - Fidan wyglądała na bardzo zmartwioną - Zaraz przyniosę gorącą miętę, ale dzieje się tu coś złego.

Mahidevran zmarszczyła brwi i gestem dłoni nakazała służącej kontynuować. W haremie sułtana z jednej, malutkiej iskierki szybko wybuchał pożar. Zaczynało się od niezrozumiałej sytuacji, a kończyło się na rozlewowi krwi.

Wspaniałe Stulecie: Powrót OsmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz