Świadomość

257 27 6
                                    

Nieopodal Edirne rosły nieprzebyte lasy. Wypełniała je wspaniała roślinność i zwierzyna. Drzewa rosły gęsto, ziemię pokrywały zeszłoroczne liście zrzucone przez drzewa, a paprocie i zielony mech były miękkie jak dywan. Lasy te były piękne, jednak nocą przemieniały się w straszne puszcze, które porastały cierniste krzewy, a na każdym kroku czyhali zbójcy. Na domiar złego podróżny mógł utknąć w bagnie, które powoli wciągało go coraz głębiej i głębiej. Ten straszny obraz ukazał się już Osmanowi, Efsun Hanim, Klemen, Bahar, a tej nocy Yavuzowi. Samotnie przemierzał on okolicę, spiesząc się do swego pana, księcia, któremu był wierny nad wszystko. Mustafa kazał mu czekać w Stambule, jednak jego ciągnęło z powrotem do Amasyi, jak dobrego psa do wyrozumiałego właściciela. Być może był to zew przeznaczenia, gdyż tej ciemnej nocy napotkał on na swojej drodze twierdzę. Z początku ujrzał ją jako ciemną plamę wśród drzew, jednak w miarę gdy się zbliżał stawała się większa i mroczniejsza. Budowla była wykonana z czarnego kamienia, miała wiele okien, a w jednym z nich świeciło się przytłumione światełko. Yavuz nie wiedział, co czynić - ominąć twierdzę szerokim łukiem, czy wbrew złym przeczuciom się do niej zbliżyć. Odwaga nakazała mu to drugie, co też uczynił. Jednak granica między odwagą a głupotą jest bardzo cienka i niemal niezauważalna...

Yavuz stał tuż przed warownią. Jego dłoń dotknęła wilgotnego kamienia, który był nieprzyjemnie zimny. Podróżnemu przyszło nawet na myśl, by prosić o nocleg, jednak byłoby to bardzo nierozsądne. Zamyślony usiadł na mokrym mchu i oparł się o ścianę budowli. Zadowolony przymknął powieki, na wpół drzemiąc, gdy nagle do jego uszu doszedł dziwny dźwięk. Płacz. Zdezorientowany otworzył oczy i rozejrzał się wokoło. Ktoś niewątplieie cicho pochlipywał. Tylko kto i gdzie? Yavuz ostrożnie obszedł dookoła twierdzę, ale nikogo nie znalazł. Uznał, że dźwięk musi dochodzić z wnętrza warowni. Tym razem postanowił poruszać się ciszej i słuchać uważnie. Po dokładnym zbadaniu każdego zakamarka Yavuz odnalazł wreszcie okno pokoju, w którym ktoś płakał. Okno było tak naprawdę małym, zakratowanym otworem, a pokój ciemną, mrożącą krew w żyłach celą. Okienko znajdowało się tuż przy ziemi, dlatego Yavuz położył się na brzuchu i zajrzał do środka. Siedziała tam skulona osoba, dziewczyna, która co chwilę ocierała dłonią łzy, znak własnej słabości. Miała brudne, choć mieniące się w blasku księżyca blond włosy, a jej ciało okrywały łachmany, które niegdyś musiały być suknią bardzo bogatej kobiety, gdyż była ona kolorowa, z widocznymi wzorami. Dziewczyna na widok przybysza wydała cichy okrzyk grozy, lecz po chwili odważyła się podejść do okienka. W Yavuza wpatrywała się teraz parę szaro-błękitnych oczu, które przepełniała nieufność.

-Ktoś ty? - spytała groźnie, choć z cieniem nadziei w głosie.

-Lepiej ty mi powiedz, kim jesteś. Mogę ci pomóc - szepnął Yavuz - Jam jest Yavuz, sługa wielkiego księcia Mustafy.

Na to imię oczy uwięzionej zabłysły żywym blaskiem. Bez skrępowania wyciągnęła z wnęki w dekolcie białą, haftowaną chustkę. Był na niej wyszyty czerwony tulipan.

-To znak dynastii Osmanów - zauważył zszokowany Yavuz.

-Zanieś ją do księcia, nie czekaj! - powiedziała złotowłosa z przejęciem - Jestem uprowadzoną sułtanką Bahar, córką Beyhan, siostry sułtana Sulejmana Prawodawcy. Przekaż księciu Mustafie, że więzi mnie tu wraz z matką Rustem pasza. Przyprowadź tu księcia i pomóż nas uwolnić. To nasz jedyny ratunek! Szybko, nie ma czasu! Spiesz się!

Po tych słowach Yavuz schował chustkę i pobiegł dalej przez ciemny las w stronę Amasyi. Wzrok mądrych, szarych oczu odprowadził go przez drzewa, by potem uśpić się za zasłoną powiek.

*

Klemen z bólem wspominała swą przyjaciółkę, sułtankę Bahar. Powoli traciła nadzieję, że kiedykolwiek z nią jeszcze porozmawia, że ujrzy jej twarz, złote włosy i pełne usta rozpięte w uśmiechu. W jej sercu zrodziła się obawa, że jeśli Bahar zginęła, to ona sama nie będzie miała dla kogo żyć. W prawdzie jej tęskonota za księciem Cihangirem pogłębiała się, czuła, że jest gotowa nawet oddać za niego życie, ale bała się, że jej uczucia nie są odwzajemnione. Co, jeśli Cihangir darzył ją jedynie przyjaźnią? Zaprosił ją do alkowy, jednak do niczego nie doszło. Książę mógł nawet o niej zapomnieć, uznać ją za umarłą.

Wspaniałe Stulecie: Powrót OsmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz