Z powrotem w stolicy

458 33 3
                                    

Na niebie nie było ani jednej chmurki, a słońce grzało mocno. Widać było, że wiosna zbliża się krok za krokiem. Drzewa miały już listki o żywym zielonym kolorze, a na trawie pojawiały się małe, białe kwiatki.

Klemen hatun próbowała dosięgnąć lili na tafli wody stawu. Przysiadła na ziemi, jedną rękę oparła na podłożu, a druga kierowała się ku kwiatu. Już miała pochwycić różowawe płatki, gdy nagle straciła równowagę. Z pewnością wpadłaby do wody, gdyby nie silna ręka, która ją pochwyciła i pociągnęła w tył. Przestraszona dziewczyna odwróciła się za siebie i spostrzegła księcia Cihangira. Robiąc głęboki wdech wstała i pochyliła głowę.

-Dziękuję, książę - powiedziała.

-Spokojnie, hatun - odparł uśmiechnięty Cihangir - Powinnaś bardziej uważać.

Po tych słowach podszedł do małego drzewka i urwał jedną z jego wyschniętych gałązek, na której nie było liści. Wrócił nad staw i końcem patyczka przybliżył jedną z lili do brzegu. Teraz Klemen bez trudu wyciągnęła kwiat i pozwoliła, by jego słodki zapach wypełnił jej nozdrza. Oddetchnęła zachwycona wspaniałą wonią i usiadła na soczyście zielonej trawie. Książę zrobił to samo i spojrzał w niebieskie oczy dziewczyny.

-Wiosna to twoja ulubiona pora roku, prawda? - zapytał ją.

-Tak - odpowiedziała Klemen, gładząc palcami białe pączki kwiatów - Wszystko się budzi, ptaki śpiewają, rośliny odżywają. Nie jest wtedy zimno, a pora suszy nadchodzi dopiero latem. Wiosną mogę poczuć, że żyję.

-Masz rację, Klemen hatun - pokiwał głową Cihangir - Wiosną zamiast skrywać się samotnie w komnacie możesz wyjść i podziwiać piękno stworzenia. Nikt nie każe ci siedzieć w zamknięciu, nikt nie będzie ukrywać cię przed światem... Przecież nie tylko ściany tego pałacu nie dopuszczają do mnie ludzi. Robi to również mur. Każda istota krzyczy, że ze swoim kalectwem odstraszam ludzi. Ale przynajmniej mury te nie ukryją mnie przed ptactwem. Chciałbym być jak one, mieć skrzydła i wylecieć stąd na zawsze.

Klemen popatrzyła na Cihangira ze smutkiem. Książę był niewolnikiem swojego ciała, ciężko było uwierzyć, że w ciele tego kaleki mieszkała szlachetna dusza.

-Książę, może nie wiem jak to jest być tobą - powiedziała dziewczyna, zmierzając z nim z powrotem pod daszek - Jednak tak samo jak ty jestem więziona przez tych samych ludzi, te same mury. Jestem niewolnicą pośród sułtanek, stworzoną by służyć. Po części znam to uczucie, które towarzyszy ci już od dzieciństwa.

Cihangir popatrzył na nią z powagą. Odprowadził ją do sułtanek i szepnął jej do ucha, odchodząc:

-Jeszcze nie raz porozmawiamy, Klemen hatun.

Zdumiona Klemen ukłoniła się i podeszła do swej pani. Kolejne minuty upłynęły jej na rozmawianiu z Bahar i popijaniu szerbetu, ale nic nie mogło się równać z czasem spędzonym z Cihangirem. W pewnej chwili Klemen zauważyła zaniepokojoną sułtankę Huricihan, która pospiesznie udała się do sułtanki Fatmy. Wymieniły parę zdań, po czym Huricihan zawołała Füleme hatun, by ta przyniosła jej płaszcz.

*

Sułtanka Hurrem postanowiła udać się do ogrodu. Miała nadzieję, że obecność bliskich jej osób poprawi jej nastrój. W tym celu poprosiła trzy nałożnice, by przyniosły instrumenty i zaczęły grać. Gülizar hatun chwyciła za cytrę, Aurelia hatun usiadła przy harfie, a Nur Ayşhe hatun dmuchała w lekki, drewniany flet, którego dźwięk był niczym śpiew ptaków. Dziewczęta razem zabrały się do grania radosnej melodii, która wypełniła ogród. Hurrem zmusiła się do uśmiechu, na co sułtanka Fatma spojrzała na nią wyniośle. Muzyka zdecydowanie przywróciła władczyni haremu dobry nastrój, gdy nagle do ogrodu wpadł Bayazid. Bez żadnego ostrzeżenia rozkazał przestać grać i zdecydowanym ruchem dłoni przywołał Huricihan do siebie. Dziewczyna doskonale wiedziała o co chodzi, ale nie spodziewała się, że jej mąż na oczach wszystkich ucałuje jej rękę.

-Co to ma znaczyć, Bayazid?! - rozzłoszczona Hurrem wstała od stołu. Patrzyła na syna jeszcze nic nie rozumiejąc.

-Valide, chciałbym coś ogłosić - odparł książę, trzymając Huricihan za rękę.

-Sułtanko, już dawno chcieliśmy ci to powiedzieć - dodała Huricihan.

-Bayazid, wytłumacz to - władczyni haremu groźnie omiatała spojrzeniem ogród. Nikt, oprócz księcia nie odważył się spojrzeć sułtance Hurrem w oczy.

-Sułtanka Huricihan jest moją żoną - oznajmił książę Bayazid, patrząc z miłością na Huricihan. Nie miał zamiaru owijać w bawełnę - Pobraliśmy się potajemnie jakiś czas temu. Nie chcieliśmy tego ukrywać, więc teraz już wszystko wiecie.

-Oszalałeś?! - krzyczała Hurrem - Wypluj te słowa! Jeśli to prawda, to nie chcę tu widzieć ani ciebie ani Huricihan! Pomyślałeś, co będzie gdy sułtan się dowie?

-Matko, sułtan leży chory! Nie otwiera oczu! Jeżeli się obudzi, to dowie się tak jak ty. Nie będę dłużej ukrywał mojej miłości.

Bayazid spojrzał na braci. Mustafa i Cihangir patrzyli na niego z przestrachem, a Selim uśmiechał się z litością, co wzbudziło w nim jeszcze większą złość. Huricihan chwyciła go za rękę, pomagając opanować gniew. Nawet w tak kryzysowej sytuacji nie żałował, że wziął ją za żonę.

Hurrem była bliska wygonić wszystkich z ogrodu, gdy nagle podszedł do niej jeden z służących, oznajmiając, że nadjeżdża powóz.

-Kto w nim jest? - dziwiła się sułtanka na chwilę zapominając o sprawie ślubu jej syna.

-Rustem pasza i sułtanka Mihrimah z córką.

Ta wiadomość sprawiła, że Hurrem z szybkością mustanga pobiegła do bramy. Książę Bayazid, wypuścił rękę małżonki, podążając za nią. Natłok wydarzeń pozostawił ślad na reszcie sułtanek, które zaczęły rozproszone chodzić po ogrodzie z trzęsącymi się rękami i modlić do boga. Przerażona Huricihan skorzystała z tej sytuacji i wyrwała z rąk Füleme płaszcz. Zarzuciła kaptur na głowę i pobiegła w stronę bramy. Przemknęła się niezauważalnie obok wysiadającego z powozu Rustema i opuściła mury Topkapi. Sułtanka puściła się biegiem przez ulice, aż w końcu dotarła na targ. Tam wciąż biegła na oślep, aż w końcu zderzyła się z wysokim mężczyzną, który rozmawiał z dziewczyną o kociej urodzie. Godność sułtanki ulotniła się, gdy Huricihan wpadła na kram z owocami, wywracając stoisko.

-Spokojnie, zapłacę! - zawołał mężczyzna znajomym głosem, pomagając Huricihan wstać - Ostrożnie. Gdzie się tak spieszysz, hatun?

Pytający, ściągnął z głowy sułtanki kaptur, ukazując bladą, wystraszoną twarz, brązowe oczy i lśniące, falowane włosy, których pukle wydostawały się z nisko spiętego koka.

-Huricihan? - dopiero teraz dziewczyna miała odwagę spojrzeć w twarz swojemu bratu, którego jeszcze przed sekundą nie poznała - Siostro? To ty! Co ty tutaj robisz?! Tak się cieszę, że cię widzę! - Osman niezmiernie uszczęśliwiony uniósł siostrę w mocnym uścisku. Jeszcze przez długi czas przytulał ją, gdy w końcu usłyszał jej jęk.

-Osman, puść mnie - sapnęła - Kiedyś mnie udusisz! Jeszcze się dziwiłeś, że postanowiłam wyjechać.

-Och, Huricihan! Tak bardzo się stęskniłem. Tak się odwdzięczasz za braterską miłość?

-Ja zwyczajnie nie okazuję swych emocji w ten sposób, co ty - przewróciła oczami sułtanka - Też bardzo tęskniłam, dobrze, że akurat na ciebie przyszło mi wpaść.

Huricihan chciała coś jeszcze dodać, ale zatrzymało ją nadejście Yahyi beya, nieznajomego mężczyzny i kociookiej dziewczyny.

-Sułtanko Huricihan - powitał ją Yahya - Mogę wiedzieć, co tutaj robisz?

-Moja siostra opowie nam wszystko u Nasucha - przerwał Osman - Tymczasem nasza trójka i ty, Efsun Hanim udamy się do jego domu - Efsun przewróciła oczami, ale nie sprzeciwiała się - A ty, Jastrzębiu, poinformuj wszystkich w pałacu: sułtanka Huricihan zostanie u swojego brata na kilka dni.

Wspaniałe Stulecie: Powrót OsmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz