Pocałunek

295 21 2
                                    

-To tutaj - mruknął Nasuch efendi, otwierając sułtankom drzwi do swego domu. Przemoczona Mihrimah wraz z wykończoną Huricihan wsunęły się do środka, po czym bez sił opadły na kanapę. Efendi zaniepokoił się ich stanem i prędko wcisnął im w ręce kubki z gorącą kawą. Mihrimah wypiła zawartość naczynia jednym haustem i szczelnie okryła się kocem. Tymczasem Huricihan nie mogła ochłonąć po tym co zobaczyła. Czyżby Selim mógł dowodzić wściekłym janczarom? Ale jak to się mogło stać? Coś musiało być na rzeczy.

-Co robiłyście w porcie? - pytał się Matrakci - Kto wypuścił was z pałacu? I jak trafiłyście na janczarów?

-W porządku, Nasuch efendi - uspokoiła cierpliwie sułtanka Mihrimah - Same wyszłyśmy, aktualnie mój mąż nie interesuje się tym, co robię i gdzie jestem. Chciałyśmy uwolnić się od wiecznego zamknięcia. Tutaj nikt nie mówi nam, co mamy robić.

Nasuch pociągnął łyk kawy i podał na stolik rachatłukum. W milczeniu zaczęli jeść, popijając gorzkim napojem. Huricihan wciąż nie mogła zrozumieć, jakim cudem janczarzy słuchali Selima. Nie mogli znać jego tożsamości, gdyż w innym przypadku rozszarpaliby go na strzępy. W takim razie dlaczego książę namawiał do schwytania Mihrimah? To wszystko nie miało sensu.

-Dużo o tobie słyszałem, sułtanko - zagadnął Mihrimah Nasuch - Opowieści o twojej urodzie i inteligencji są niezliczone.

-Dziękuję, Matrakci - odparła sułtanka - Swego czasu o tobie też było głośno w Topkapi. Byłeś przyjacielem zmarłego Ibrahima paszy, a teraz jesteś wsparciem dla księcia Bayezida.

-To prawda - przyznał Nasuch - Gdy twój ojciec był w pełni zdrów razem z nim i Ibrahimem podbijaliśmy świat. Było o mnie głośno w całym Imperium, aż do czasu przybycia Bali Beya.

Na dźwięk tego imienia Mihrimah zatrzęsła gwałtownie. Bolało ją to, że jej miłość była nieodwzajemniona. Teraz resztę życia musiała spędzić w towarzystwie Rustema paszy przez jeden mały błąd.

-Bali bey to żołnierz, jakich mało - kontynuował Nasuch - Odważny, waleczny, a przede wszystkim honorowy. Każda panna marzyła o zapoznaniu się z nim, a każdy młodzieniec pragnął się do niego upodobnić. Był oddany jak nikt inny. Teraz z pozwoleniem sułtana powrócił do ojczyzny.

Mihrimah szybko odstawiła na stolik kubek po kawie. Poczuła bardzo nieprzyjemne, trawiące ją od środka gorąco, jakby w jej żyłach zamiast krwi płynęła lawa. Bolesne wspomnienia tańczyły w jej głowie, wywołując zawroty. Duszę dziewczyny łapczywie chłonął ogień, lecz jej skóra jakby pokryła się szronem.

-Mihrimah, dobrze się czujesz? - zmartwiła się Huricihan - Trzeba szybko zabrać ją do pałacu, może być chora!

Nasuch zerwał się ze swojego miejsca i zabrał się za poszukiwania ciepłych okryć. Córka sułtanki Hurrem poczuła, że ktoś przygarnia ją do siebie i usiłuje ogrzać. Zmęczona przymknęła powieki, a po jej plecach przebiegł dreszcz. Słyszała niewyraźnie rozmowy, jakby ktoś mówił do niej zza ściany lub we mgle. Ktoś wziął ją na ręce i poniósł przez zatłoczone ulice wśród krzyków i śmiechu. Wszystko było zamazane, światło zaczął ogarniać mrok. Mihrimah bez sił stoczyła się w ciemność, zapominając o istnieniu.

*

Delikatne dłonie spoczęły na balustradzie balkonu, podpierając ciało nucącej dziewczyny. Przyglądała się ona biegającemu w ogrodzie małemu Mehmetowi. Książę wymachiwał drewnianym mieczem, sprawdzając czy przypadkiem nie podąża za nim jeden ze strażników gotowych stoczyć z nim walkę na śmierć i życie. Złote loczki przepuszczały słoneczne promienie, sprawiając wrażenie, że włosy chłopca są wykonane ze szczerego złota. Unosiły się za nim w szaleńczym pędzie, co chwilę podskakując. W cieniu małego drzewka kryła się inna postać. Na jej głowie spoczywał złoty diadem, a rude włosy z lekka się puszyły. Była to sułtanka Nergisşah, która pragnęła nacieszyć się piękną pogodą.

Wspaniałe Stulecie: Powrót OsmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz