Wolność

248 19 8
                                    

-Boli mnie głowa - żaliła się sułtanka Bahar - I chce mi się pić. Dlaczego nikt tutaj nie rozumie, że nie jestem zwykłą dziewczyną z miasteczka? Jestem sułtanką.

Bahar wciąż siedziała w swojej małej celi, majacząc we śnie. Dziewczyna była odwodniona, a ciągłe siedzenie w jednym miejscu bardzo ją wycieńczyło. Powinna wstać, przejść się po pokoju, jednak jej mięśnie już dawno odmówiły posłuszeństwa.

Sułtanka ziewnęła przeciągle i otworzyła oczy. Oblizała spieczone wargi, wspominając smak luksusowego jedzenia.

"Suchym chlebem można nakarmić co najwyżej ptaki" myślała. Odgarnęła z twarzy brudne kosmyki włosów, które przypominały teraz strąki. Z obrzydzeniem wytarła ręce w rąbek sukni, która była pokryta warstwą brunatnego kurzu. Zastanawiała się, jak ktokolwiek śmiał doprowadzić ją do takiego stanu. Prychnęła cicho i spróbowała się przeciągnąć. Wnet poczuła palący ból w mięśnach, ale i ogromną ulgę. Postanowiła wstać. Z trudem podniosła się z ziemi i omal nie upadła. Historia się powtórzyła, znów przechadzała się po izbie jak biała dama. Wyglądała tak okropnie, że przypominała ducha. Przeszła kilka kroków i zatrzymała się pod zakratowanym okienkiem. Ciekawiło ją, czy pomoc kiedykolwiek nadejdzie. W końcu jej czas kurczył się. Niespełna pięć godzin temu był tu Rustem pasza. Bahar pamiętała jego chłodne spojrzenie zza krat i słowa, wymawiane z lodowatą obojętnością.

"Twój czas się skończył" mówił głos w jej głowie "Nie jesteś już sułtanką, tylko zwykłym więźniem. Kazałem zamurować tu ciebie i twoją matkę. Zginiecie samotnie, sułtan, ani nikt inny już was nie uratuje."

Kiedy wezyr wyszedł, a sługa przystąpił do murowania na środku korytarza, sułtanki usiłowały błagać go o litość, a nawet przekupić. Nic nie pomogło. W końcu obie zostały same. Dano im jeszcze kawałek chleba i kubek wody, jedynie po to, by przedłużyć ich cierpienie. Sułtanka Beyhan wręcz się załamała i szybko zapadła w sen. Bahar była tym przerażona, lecz nie miała zamiaru się poddać. Obiecano jej ratunek, a słowo dane sułtance musiało być dotrzymane. Musiało.

-Matko? - szepnęła sułtanka, słysząc sapnięcie dochodzące zza ściany - Matko? - powtórzyła głośniej.

-Córko - stęknęła z trudem sułtanka Beyhan - To koniec.

-Ależ nie, matko - rzekła blondynka, powstrzymując łzy - Uratują nas. Tak mi powiedziano.

-Nie. Jak nas znajdą? Nawet jeżeli tu są, dzieli nas ściana. To koniec.

-Nie wolno ci tak mówić! - zezłościła się sułtanka Bahar - Proszę, wytrzymaj jeszcze chwilę. Na pewno zostało ci jeszcze trochę chleba.

-Nie - odparła Beyhan, zanim jej głowa bezwładnie opadła na ramię. Znów zasnęła. Sułtanka Bahar wściekle kopnęła tacę z wyłożonym na niej jedzeniem. Woda chlusnęła na podłogę, a kubek zadzwonił na kamieniach.

-Niech się dzieje, co chce - warknęła sułtanka szarpiąc za żelazne kraty w oknach - Nie potrzeba mi wody. Nim się obejrzę, zostanę uratowana.

Wtem Bahar zamilkła. Zdawało jej się, że coś słyszała, najpewniej głos. Odczekała chwilę, ale niczego nie usłyszała. Ponyślała, że warownia wciąż jest pilnowana, więc to słudzy Rustema hałasują. Dziewczyna zrezygnowana opadła na podłogę i głośno wciągnęła powietrze. Zamknęła oczy, czekając na przyjście snu. Nagle do jej uszu doszedł zgrzyt metalu. Sułtanka zerwała się z ziemi i z nadzieją podbiegła do drzwi.

-Słyszałaś to? - zapytała śpiącą matkę. Odpowiedział jej zmęczony jęk.

-Bahar - mruknęła zirytowana Beyhan - To strażnicy. Lepiej idź spać; szybciej minie ci czas.

Wspaniałe Stulecie: Powrót OsmanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz