Nikt nie dostrzegł jego cierpienia. Nie wszystko, co wydawało się być kłamstwem, nim właśnie było. Kroki skazańca rozległy się na kamiennej posadzce seraju, gdy prowadzono go do człowieka, którego zwano sułtanem. Był winny, to prawda, ale do niczego by nie doszło, gdyby nie dramatyczna przeszłość.
Yochan, dziecko o ciemnych jak burzowe chmury oczach, czarnych kędziorach i łagodnych rysach twarzy urodził się w Grecji, w malowniczym portowym miasteczku nad Morzem Egejskim. Był drugim dzieckiem Maury, kobiety drobnej i wątłej, przypominającej uschłą gałązkę. Malec nie kochał nikogo na świecie tak bardzo, jak starszego brata. Obaj mieli czarne jak smoła włosy i oczy przypominające węgielki. Yochan był żywy, radosny i zabawny, a jego brat spokojny i optymistyczny. Ich dzieciństwo wypełniał śmiech i zabawa nad wodą. Wszystko skończyło się, gdy umarł ojciec. Jako jedyny utrzymywał rodzinę z wyrobu drewnianych przedmiotów i sieci rybackich. Po jego odejściu skończył się czas zabawy. Matka była zmuszona nauczyć się tkać, zaś synowie musieli dołączyć do rybaków i codziennie z samego rana wyruszać na połów. Wkrótce życie Yochana się ustabilizowało. Był prostym rybakiem przez cztery lata, aż w końcu kolejna tragedia wywróciła świat do góry nogami. Miasteczko zostało najechane przez Turków. Przybyli z oddziałami żołnierzy i wielkimi wozami, do których załadowywano chłopców. Tak więc Yochan podzielił los Pargaliego Ibrahima i Rustema. Został wyrwany z rąk zapłakanej matki i zabrany do imperium. Jego starszy brat został w ojczyźnie nietknięty, kiedy on wylewał tysiące łez za rodziną. W ten sposób przyjęła go pewna zamożna kobieta, dzięki której mógł sobie pozwolić na godne życie i edukację. U progu dorosłości porzucił swoją żywicielkę, by stać się janczarem. Jak się okazało, jego przeznaczenie było inne. Brał udział w nielicznych bitwach, lecz zamiast walczyć, leczył. Odkrył swoje zamiłowanie do medycyny i prędko przewyższył umiejętnościami geniuszy i mędrców z dalekich krajów. Zadecydowano, że bardziej przyda się w seraju, niż na polu bitwy. Udało mu się wyleczyć wielu, także Rustama paszę, który niegdyś był bliski śmierci. Po wyratowaniu wielki wezyr zainteresował się tym, który ocalił mu niegdyś życie. Dzięki wsparciu Rustema Yochan zyskał sławę. Od tego momentu nie odstępował go na krok i zgadzał się na wszystko, co zlecał mu wezyr. Znajomość stała się mocniejszą więzią, niestety nie przyjaciół, lecz intrygantów, o czym nie wiedziała nawet sułtanka Hurrem. Niegdyś radosny i życzliwy Yochan stał się kłamcą i manipulantem. W głębi serca wiedział, że to co robi jest złe, lecz bez pomocy wielkiego wezyra byłby nikim. Mijały dni, miesiące, które skupiały się głównie na intrygowaniu i mordowaniu, czasem na leczeniu chorych. W mgnieniu oka zniknęli wszyscy zwolennicy zmarłego Ibrahima paszy, wrogowie Rustema, a nawet wielu zaufanych ludzi księcia Mustafy. Zabójstwa odbywały się najczęściej przy pomocy trucizny lub przenoszenia zarazków śmiertelnych chorób na używanych opatrunkach. Jak dotąd Yochan nie podniósł ręki na żadnego członka dynastii Osmanów, aż do czasu... kiedy otrzymał od Rustema zadanie specjalne. Książę Mustafa już praktycznie był skreślony, wysłany do Amasyi, niechciany, ten, któremu nikt nie ufał. Następny w kolejności był Selim. Teraz miał największe względy u sułtana i szanse na tron. Pozostali się nie liczyli. Tylko Selim był w stanie dać wielkiemu wezyrowi pełnię władzy, którą udało się osiągnąć jedynie Ibrahimowi. Dlatego Rustem wkroczył do akcji. To miała być intryga doskonała. Należało podawać Sulejmanowi truciznę, po czym wskazać Mustafę jako winnego. Później miałaby odbyć się egzekucja księcia, a sułtan umarłby podczas spożywania kolacji z niewyjaśnionych przyczyn. W ten oto sposób na tronie zasiadłby Selim, a Rustem byłby niepokonany. Wszystko układało się znakomicie, Osman i Efsun Hanim dali się wykorzystać, do gry dołączyła sułtanka Bahar i Klemen hatun, a sułtan uwierzył Yochanowi. Możliwe, że decyzja o egzekucji miała zostać podjęta w niewielkim odstępie czasu, jednak na drodze stanęła pewna niepozorna przeszkoda. Było nią zaufanie ojca do syna. Mimo wielu porażek nie dało ono o sobie zapomnieć, a jakaś tajemnicza siła nie pozwalała zabić Sulejmanowi jego jedynego dziecka z sułtanką Mahidevran. Może zbyt bardzo przypominał to kochane, niewinne dziecko, które sułtan trzymał na rękach w Manisie, a może część jego charakteru wzięła się od radosnej wiosennej róży, którą niegdyś kochał najbardziej na świecie. Mustafa miał w sobie odwagę, nieustępliwość, rozwagę, szczodrość, sprawiedliwość i dobrą litość, która udzielała się jego poddanym. Większość ludzi widziała w nim najlepszego kandydata do tronu, który zostawi po sobie wielkie dobra, a jego imię będzie wypisane złotymi literami. Wzbudzało to w Sulejmanie bolesną zazdrość, ale i miłość do syna, który był lepszą wersją swego ojca.
CZYTASZ
Wspaniałe Stulecie: Powrót Osmana
FanficZwiązek Jastrzębi nie może dłużej czekać. Sułtan Sulejman powoli traci zaufanie do swego pierworodnego syna, Mustafy. Przyszedł czas, by ruszyć do Stambułu... W Amasyi zostaje utworzony tajny Związek Jastrębi, o którym istnieniu nie wie sam Mustafa...