Prolog

1.7K 100 22
                                    

Nazywam się Katierina Morozow i za dwa miesiące skończę siedemnaście lat.

Od czterech lat chronię samą siebie, udając, że poszczególnie wyznaczeni ludzie sprawiają wrażenie moich rodziców. W wieku trzynastu lat uciekłam od ojczyma, który powróciwszy do domu po wojnie i straceniu kilka lat później mojej matki, po prostu oszalał. Zabrałam wszystkie możliwe oszczędności mamy i kartę kredytową z pieniędzmi z jej ubezpieczenia. Aktualnie na moim koncie jest kilkanaście tysięcy. Mieszkam w większym mieście, gdzie pierwszą połowę powierzchni zajmuje las i jezioro, a drugą połowę, tętniące życiem miasto z domkami jednorodzinnymi na przedmieściach.

Otwieram teraz drzwi mojego własnego mieszkania i unoszę brew, widząc małe pudełko z napisem:

Roześmiany Jack w pudełku.

I gwałtownie odsuwam się od pudełka, zaciskając zęby i kręcąc z niedowierzaniem, niemal przerażeniem głową.

Nie. Nie i nie.

A jednak.

Znajomi z przeszłości powrócili.

***

Rzuca niedbale teczkę na biurko. Troje przedstawicieli płci męskiej – czytaj chłopcy – wzdrygnęło się przy dźwięku ocierającego się o siebie drewna i papieru. Spoglądają niepewnie na wysoką postać, która podchodzi do jeszcze wyższego okna wychodzącego na podwórze, gdzie czasem wychodzą jego Proxy i goście. Milczy, poprawia krawat czarnego garnituru, aby w końcu odwrócić się do trojga Proxych. Jego blada... biała twarz jest niczym maska, którą przygotowuje się do obróbki, wykończenia.

Zaczęcia.

Jedynie delikatne wgniecenia na oczodoły świadczą, że osoba nie jest... aż tak zwykła.

Macie mi ją przyprowadzić – oświadcza w ich umysłach ostrym tonem. Zabawa się skończyła, Slenderman wie, że ta dziewczyna jest zarówno bystra jak i niebezpieczna. Wskazuje długim palcem na zdjęcie ładnej, brązowowłosej dziewczyny, które góruje na teczce. – Gdzie jest Jeffrey?

- Tutaj – rzuca oschle szczupły chłopak w białej bluzie – o dziwo – nie usmarowanej krwią. W sumie. Oni wszyscy są szczupli. Tłuszcz fałd zwisających z ciała tylko utrudniałby im gonitwę za ofiarami.

Chłopak zwany Jeffrey' em podchodzi do chłopca w pomarańczowych goglach i chuście na twarzy. Odsuwa się nieco, gdy biodrem dotyka jednego z jego toporków i spogląda na pozostałych towarzyszy, rzucając nieco zawiedziony:

- Rozumie się, że po tę lalę idą sami faceci?

Długo nad tym myślałem i wasza czwórka chyba się do tego nada najlepiej – szepcze ostrożnie Slenderman. – Ty i Toby wyruszycie od razu, a Masky z Hoodiem dołączą do was w razie ostateczności. Och, Jeff, nie macie jej od razu tutaj przyciągać. Dziewczyna jest sprytna, więc dla waszego dobra, lepiej będzie, jeśli ją najpierw poobserwujecie.

- A o nasze dobro się nie martwisz? – prycha chłopak w białej, prostej masce oraz żółtej kurtce.

Drogi, Masky, na wasze szczęście planuję wysłać także Puppeteera.

- Więc po c-co my mamy iść? – Dziwi się drugi. Wydaje się, że jego twarzy nie ma, jakby została zastąpiona przez smołę i krew, którą wyryto oczy i odwrócony uśmiech.

Ponieważ dziewczyna jest sprytna – powtarza.

- Naprawdę sądzisz, że jeden morderca nie da sobie rady z byle gówniarą? – parska Jeff, efektownie wyciągając mały nóż z kieszeni. Bawi się nim chwilę, obraca w palcach, cały czas patrząc zagadkowo na Slendermana. – Gdy mnie zobaczy padnie z wrażenia! – oświadcza nagle, a uśmiech wycięty na jego twarzy robi się straszniejszy.

- Chyba przerażenia – podpowiada mu ten drugi w goglach i stara się ukryć śmiech.

- Toby ma rację – przyznaje Masky. – Wyglądasz paskudnie.

- Pierdo...

Cisza – przerywa wysoka postać. – Ta młoda dama utrzymuje się sama od czterech lat. Wybierała osoby, aby udawały jej rodziców, żeby sama mogła się kształcić. Podpaliła trzy stacje benzynowe...

- Mam nadzieję, że nie były puste – mruczy Jeffrey.

I pod przymusem zabiła czworo ludzi. Torturowała dwoje i zmasakrowała dziecko – kończy. Sam słyszy w swoim głosie zadumę. Ta dziewczyna jest cholernie sprytna i niebezpieczna. Idealnie się nada. – Nazywa się Katierina Morozow, a jej miejsce zamieszkania jest niezlokalizowane. Wiemy tylko, że od roku mieszka tutaj. – Przenosi pustą twarz na Toby' ego i Jeffa. – Wy dwaj macie dwa tygodnie na próbuję przyciągnięcia jej dobrowolnie. W razie konieczności macie do dyspozycji Puppeteera, a ostatecznie bliźniaków – wskazuje na dwie postacie stojące nieco z tyłu.

- A którejś z dziewczyn nie możemy zabrać? – pyta Toby. – Na przykład, Sally. Ogólnie nie rozumiem, o co tyle zachodu. Po prostu palnąć ją w łeb i tyle.

Mówiłem wam. Jest sprytna. Ale i niebezpieczna. Aby ją tutaj przyciągnąć bez zabicia, musicie zdobyć jej zaufanie i nie interesuje mnie, w jaki sposób. Ma się po prostu nie wygadać – oświadcza ostro. Tak, trzeba robić tyle zachodu z byle jednej, małej dziewczyny. Slenderman doskonale wie, co robiła, jaki był jej ojczym, matka. To, że nigdy nie poznała ojca i reszty rodziny. Stała się samodzielna i wie, że nie potrzebuje nikogo, kto mógłby jej towarzyszyć. Slenderman wie, czytał o dokonanych przez nią zabójstwach. Nowi towarzysze szybko się jej nudzą, a ona ich po prostu zabija.

Jednak nie bez wyrzutów sumienia.

Jeffrey, Toby, możecie wyjść. Masky i Hoodie, zostańcie – prosi tym razem postać. Dwójka wybranych do planu A wychodzi, trzaskając cicho drzwiami, natomiast druga dwójka do B, stoi spokojnie. – Jeśli tym dwóm idiotom się nie powiedzie, macie ją przyprowadzić. I tym razem będziecie mogli ją zakneblować i pozbawić przytomności.

- Nadal tego nie rozumiem – oświadcza Masky. – Dlaczego od razu jej nie weźmiemy. Dlaczego jej nie poobserwujesz, jak zwykle?

Slenderman stoi do nich tyłem. Chciałby im powiedzieć, że dziewczyna go wyczuwa. Że wie, gdzie będzie, zanim on się zjawi w danym miejscu, uniemożliwiając mu swoje zadanie.

Nie chcę jednak zmasakrowanych zwłok czy braku jakiejkolwiek części ciała, zarówno ze strony zewnętrznej jak i wewnętrznej, zrozumiano? – pyta tylko.

- Tak – mówią chórem.

- Ale co w niej takiego interesującego? – pyta Masky.

Mija pełna minuta, zanim Slenderman szepcze do ich głów.

Przekonacie się.

----------------------------------

Witam moje drogie pasty na prologu Morderczyni/ Zabójczyni. Na samym wstępie chcę podziękować tym, którzy dotarli do końca i zaznaczyć, że to nie jest romansidło. Nie znajdziecie tutaj bzykania, wyznawania sobie miłości w co dziesiątym zdaniu czy wzdychaniu za ukochaną osobą (np. Jeffem) po piętnastu minutach rozłąki.

Katierina Morozow jest osobą dotkniętą psychicznie i jak każdy morderca ma jeden problem, ale o tym dowiecie sie w następnych rozdziałach.

Czy pojawi się wątek miłosny? Owszem, pojawi, ale nie tak, jak myślicie. Nie będzie wyznawania miłości już w. np 5 rozdziale, tylko spokojne poznawanie itd.

Jeśli macie jakieś pytania, dotyczące fabuł, zadawać śmiało i mam nadzieję, że zostaniecie xd

Prolog dedykuję porąbanemu koleżce, który ma zdjęcie, jak wielbi swój nóż.

Więcej dedykacji nie będzie.

Zapraszam na pierwszy rozdział xd

26.02.16r.

Zasady szaleństwa - M|Z(c-pasta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz