Czasem koszmary nie odchodzą. Zostają z nami, nie zrażając się, ignorując nasze sprzeciwy. Podążają za nami, gotowe w każdej chwili wypaść z zaułka bądź ciemności i zaatakować, przyprawiając nas o strach.
- Głupia.
Zamknij się.
- Cholernie głupia.
Do cholery, nie mam czasu na twoje pieprzenie!
- Mówiłam, że wolno ci. Mówiłam, abyś dała sobie spokój. A teraz co? Widmo jest w stanie się tutaj przedostać! – syczy w mojej głowie. Jej głos, jej osoba, nie nęka mnie już tylko w snach. Pojawia się na jawie pod osłoną dźwięku i mówi mi rzeczy, które tylko ja jestem w stanie usłyszeć. – Ugh! To dzięki mnie miałaś zginąć! Nie dzięki niej! Ja chcę cię wykończyć! – teraz krzyczy, a ja krzywię się lekko.
- Znowu? – pyta Marcus, a na dźwięk jego głosu, Hunter odwraca się ze zmartwioną miną.
- Ale... nie tylko ty masz przesrane – obwieszcza, a ja gwałtownie przystaję.
Co?
- Slenderman, pomagając ci, sam wplątał się w sieć szaleństwa, jakie oferuje twój umysł. Również będzie widział Widmo, ale w znacznie mniejszym stopniu. Niemal zerowym, bądź tylko jednego procenta. Nie jestem pewna.
Dlaczego mi pomagasz?
- Mówiłam. To ja cię zabiję.
Cisza.
Następuje cisza.
Staję nagle i zaczynając się rozglądać wokół, mruczę:
- Mówiłeś coś?
Ciche westchnienie dociera do mojego ucha, podobnie, jak chłód nocy czy pohukiwanie sowy. Tysiące maleńkich gwiazd na naszym niebie miga wesoło, jakby nic ważnego się nie działo. Jakby Slenderman nas nie szukał, ponieważ zapewne to robi. Jakby Skroll na nas nie polował, a pewnie czai się gdzieś blisko.
Jakbyśmy nigdy nie stali się mordercami.
Podnoszę lekko powieki i podchodzę kolejno do chłopców, stając na palcach i całując ich obu w czoła, które przysłaniają włosy. Powinni iść do fryzjera, myślę i śmieję się na ten pomysł. A więc trzeba będzie się nauczyć być amatorką-fryzjerką.
- Kate?
To nie moje imię, myślę, biorąc wdech i wyciągając broń. Płaszcz powiewa za mną lekko, trzepocząc na wietrze i wydając z siebie lekkie dźwięki. Dzierżąc w dłoni dwa ostrza, zaciskam na nich palce, aż bieleją. Przyglądam się swojemu odbiciu w jednym z nich i wzdycham pod nosem.
Zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno pamiętam jeszcze swoje prawdziwe nazwisko. Czy pamiętam ulicę w Rosji, w której żyłam, i na której się wychowałam? Zastanawiam się, gdzie się podział ten dziwny, acz zarazem, intrygujący akcent, z którym mówiłam, z którym mówiła moja matka?
I zaczynam się zastanawiać, czy dam radę to odzyskać.
Uh. No tak. Ona już nie istnieje. Moja wcześniejsza wersja, ta pierwsza, kochana przez rodziców, będąca uśmiechniętą dziewczynką, zwykłą, niczym się niewyróżniającą – ona umarła. Umarła wraz ze swoją matką.
- Przepraszam – szepczę bardzo cicho, niemal bezgłośnie.
I biorę głęboki wdech, obracając się wokół własnej osi.
- Padnij!
Mój głos, niczym z dna studni, odbija się jak echo i roznosi wokół. Przenosi się metr za metrem, nie zna ujścia, podąża własną drogą. Dociera do osób, których nienawidzę i jednocześnie potrzebuję.
![](https://img.wattpad.com/cover/64143018-288-k317763.jpg)
CZYTASZ
Zasady szaleństwa - M|Z(c-pasta)
Cerita PendekOryginalny tytuł: Morderczyni|Zabójczyni(c-pasta) - Zasady szaleństwa. Wzdycham cicho i kładę nogi na stole. - Wyjaśnijmy sobie jedno - szepczę. - Nie znajdziesz tutaj romansidła, w którym oddaję dziewictwo w trzecim rozdziale. Nie znajdzies...