One-shot - zakończenie.

161 15 17
                                    


- Co to, kurwa, za miejsce?

Rozglądając się po wielkiej scenie, Laly drapie się po głowie.

- Ej! Znaleźliście coś? – woła do swoich towarzyszy, którzy zaczęli szukać ogólnego włącznika światła. Ich odpowiedzią są okrzyki i przekleństwa. – Rozumiem, że na lego weszliście?

- Nie, do cholery, na budyń! – odkrzykuje jej zdenerwowany głos Marcusa. – Który debil tu lego dał?!

- Mnie bardziej dziwi, jakim cudem na nie weszliście – mamrocze Jeff, chodząc między krzesłami widowni. – Laly, to na pewno dobry adres?

- Ta – odpowiada mu dziewczyna. – Puppet, sprawdź, czy gdzieś na górze nie ma włącznika!

- Czekaj, mam! – woła Eyelees gdzieś z boku sceny. Rozlega się ciche „pstryk!", a światła powoli zaczynają się włączać, tworząc piękny obraz teatralnej sceny i widowni liczącej pięćdziesiąt krzeseł. – Tak w ogóle, gdzie my mieliśmy trafić?

- Do teatru młodzieżowego – wyjaśnia Laughing Jill, siadając na jednej z kanap postawionej po lewej stronie sceny. Dosiadają się do niej Jack oraz Bezoki. – To chyba tutaj.

- No niby tak, ale gdzie Mads? I reszta włączników? Tej widowni prawie nie widać – oświadcza Hunter, który wnosi na podest klnącego Marcusa. – Skończ drzeć język i złaź.

- Mówię ci, że sernik jest dawno... o, cześć.

- Kolejni? – jęczy Laly, odwracając się do nowo przybyłych. Zamiera, widząc trójkę Proxy, która również zatrzymała się na widok trójki szczęśliwców, których chce Slenderman. – Marcus, tarcza.

- Się robi – aprobuje ją blondyn, tworząc jednocześnie między aktualnymi Proxy a nimi bezbarwną tarczę. – Co tu robicie?

- Moglibyśmy spytać o to samo – odpowiada Hoodie, robiąc krok w przód. – Naprawdę to jest potrzebne? Przecież to kulisy, nie musimy walczyć i być super mega wrogami.

- Niby nie, ale przezorny zawsze ubezpieczony – odpowiada Kate, idąc do biurka. Zasiada za nim, jednocześnie przywołując do siebie Huntera i Marcusa, którzy patrzą na nią jak na wariatkę. – Cholera, wiem, że nie jesteście psami, ale moglibyście się zjednoczyć w takiej chwili? – warczy, przewracając oczami. – Wow! Ej, uważaj z tym nożem! – woła na Masky' ego, który odwraca się jak nigdy nic i siada na drugiej z kanap. – Brian, uspokój tego dzikusa, inaczej poleje się krew – ostrzega. – Kto jeszcze ma przyjść?

W odpowiedzi, Jill wyciąga kartkę z kieszeni bluzki. Przegląda szybko zapisane przez Mads imiona i uderza dłonią w czoło.

- Laly, Hunter, Marcus. Proxy. Roześmiani. Bezoki, Jeff. Kagekao, Puppet, Ben. Skroll i Slenderman – dopowiada ostatnie słowa szeptem. – O rany.

- Szef ma małe załamanie, więc nie może przyjść – oświadcza Hoodie, siadając obok brata. – Natomiast, jeżeli zobaczę Skrolla, to łeb mu urwę.

- Pomogę ci – obiecuje Toby, spoglądając znacząco na Laly.

- Ja natomiast nie pozwolę wam go tknąć – odpowiada dziewczyna, wstając z kręconego stołka. – Tylko Slenderman go może zabić i wice wersa. To nie wasza rola.

- Laly, lepiej chyba, jeżeli od razu go zabijemy.

- Tylko, kurwa, spróbujecie – wyznaje nowy głos. Właścicielem jest oczywiście Mads, która wraz ze Skrollem popija shake' i. – Częstujcie się, a ja z ludożercą włączymy konwersację.

Oddając dwa pudła Puppetowi, wyrzucają z biurka świętą trójcę. Zaczynając włączać poszczególne sprzęty, Mads klnie na elektryków i mechaników, którzy niedopilnowani porządku.

Zasady szaleństwa - M|Z(c-pasta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz