s.l. blend

148 11 0
                                    


Po pewnym czasie oderwałam się od Shannona i asekuracyjnie odsunęłam się parę kroków w tył. Nie wiedziałam co robić. Wszystko zaczęło się nie tak, najgorszy początek z możliwych. Nie byłam pewna jak powinnam się zachować po tym wszystkim. Pogodzić się, wybaczyć i spróbować od nowa, czy rzucić to w cholerę i wyjść. W głowie miałam milion myśli na sekundę.

- Shannon, dzięki, że mi to powiedziałeś, ale muszę już iść. – powiedziałam, zabrałam torbę i ruszyłam do drzwi.

- Chloe poczekaj, dasz się zaprosić jakoś na kawę? Jay mówił, że mamy małą przerwę w kręceniu, więc będzie trochę wolnego. – zapytał z nadzieją w głosie.

- Do zobaczenia Shannon – powiedziałam jedynie i wyszłam z domu Jareda.

Skierowałam się do samochodu i zanim odjechałam siedziałam w nim dobre pół godziny, jednak kiedy zobaczyłam światło na ganku odpaliłam samochód i czym prędzej odjechałam. Jeszcze tego by brakowało, żeby zobaczył, że tyle czasu spędziłam pod domem. Gdy wróciłam do siebie nie miałam już siły na nic. Zadzwoniłam jednak do Steph, bo w Londynie było już po 16, więc Steph powinna już wrócić z pracy. Gadałyśmy ponad godzinę, próbowałam powiedzieć jej co zaszło, musiałam się komuś wygadać, jednak ona była tak podniecona zaręczynami Jessiego i w sumie cała rozmową kręciła się wokół tego. Cieszyłam się z jej szczęścia, jednak nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę o tym, wykręciłam się więc, że muszę wstać rano i poszłam się wykąpać. Następnie wzięłam z kuchni butelkę czerwonego wina i poszłam do łóżka. 

- Halo? – zapytałam zaspanym głosem odbierając telefon.

- Hey Chloe, obudziłem cię? Jej to sorry, jest już 11, więc myślałem, że nie śpisz. Kurcze, zadzwonię do ciebie później, albo ty zadzwoń jak się obudzisz. – usłyszałam mamrotanie Jareda po drugiej stronie.

- Nie, nie Jay, daj mi sekundę – szybko podniosłam się z łóżka i wzięłam dużego łyka wody mineralnej stojącej na etażerce. Okay, jedno wino w niecałe dwadzieścia minut to jednak zły pomysł. – Sorry za mój lekko zdziadziały głos, zaraz się poprawi.

- Hehe jasne, nie ma problemu. Na początku przepraszam za tego wczorajszego smsa, ale Shannon naprawdę chciał cię przeprosić i wiedziałem, że inaczej nie dasz się wyciągnąć. A po drugie, jest sprawa i myślę, że mogłabyś być zainteresowana.

- Wybaczam i zamieniam się w słuch. – powiedziałam wstawiając wodę na kawę.

- Więc jutro jest casting. Na West Olympic Blvd, dokładniejszy adres prześlę ci później. Szukają do drugoplanowej roli kobiecej, blondynka, średniego wzrostu, szczupła, typ famme fatale. Pasujesz idealnie, już cię wpisałem, więc nie masz wyjścia.

- Że co? – zorientowałam się co do mnie mówił i byłam w szoku – Ale jak to? Że jutro?

- Podziękujesz mi później. Szczegóły wyślę ci smsem. Muszę lecieć, do zobaczenia.

- Paa – odpowiedziałam i upiłam łyk kawy.

Byłam w szoku, bardzo pozytywnym, ale jednak szoku. Dlaczego niby Jared załatwiał mi casting? Tak po prostu w ramach podziękowania za sprzątanie? Hahah zaśmiałam się w głos. Fajnie tu w LA, pomożesz komuś, hop rola w filmie, coś pożyczysz, sesja zdjęciowa. Okay, podoba mi się, mogę tu żyć. Strasznie podjarana całą sytuacją wstałam z samego rana w przeciwieństwie do dnia poprzedniego i zaczęłam się szykować. Strój, który wybrałam był wystarczająco elegancki, ale niekoniecznie chyba w stylu famme fatale, ale co tam, ważne, żeby czuć się swobodnie. Zjadłam małe śniadanie i ruszyłam w stronę Beverly Hills. Casting poszedł nie najgorzej, chociaż po wyjściu z pokoju do głowy przyszło mi milion pomysłów jak mogłam to lepiej zagrać, ale cóż, jedna szansa i koniec. W drodze do domu zahaczyłam o Starbucksa na rogu West Pico Blvd i South Rimpau Blvd. Zamówiłam sobie mrożoną latte na wynos, zapłaciłam, szczęśliwa mając swoją kawę w ręku gotową do wypicia, w dodatku mrożoną, co było wybawieniem w tej chwili, skierowałam się do wyjścia. Akurat zadzwonił mój telefon, więc zaczęłam go szukać w torbie, aż nagle

Charmante chickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz