Ze snu wyrwał mnie delikatny dotyk dłoni na moim policzku. Było mi tak dobrze i błogo, promienie gorącego słońca wbijały się natarczywie przez lekko zasłonięte żaluzje w pokoju. Dotyk był delikatny, niczym muśnięcie motyla, niezwykle przyjemny, ale również lekko smyrający, przez co wyrwałam się z objęć Morfeusza. Niechętnie, bardzo powoli otworzyłam powieki i nie dostrzegłam za wiele. Poderwałam głowę do góry i zobaczyłam, że spałam na kolanach u Shannona, który spokojnie, gdyby nigdy nic spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Musiał bardzo mało spać, bo oczy miał małe i zapuchnięte.
- Co ty tu robisz? – zapytałam nie ukrywając swojego zdziwienia.
- Cześć Chloe, dziękuję w porządku, mam nadzieję, że ty również się wyspałaś – powiedział spokojne i znowu wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jeden z najpiękniejszych widoków, lekko zaspany i niewymuszony uśmiech Leto. Mogłabym go oglądać dzień w dzień. Mogłabym się budzić z takim widokiem, dla mnie byłby on o wiele przyjemniejszy niż widok na wszelkie inne cuda świata. Jednak na daną chwilę to był mój pierwszy taki widok i równie dobrze mógł być ostatni, dlatego też starałam się wyłapać jak najwięcej szczegółów.
- Przepraszam – powiedziałam zmieszana – po prostu, nie spodziewałam się ciebie tutaj. Dzień dobry, całą noc spędziłam śpiąc na twoich kolanach? – zapytałam lekko zaniepokojona.
- Dokładnie, po imprezie jak przyszedłem, bardzo szybko poszłaś spać, ale nie chciałaś położyć się do łóżka, więc tak oto wylądowaliśmy na podłodze.
- Jej przepraszam, musiałam być już lekko wstawiona, ale dzięki. – jak zobaczyłam Shannona od razu się od niego odsunęłam na bezpieczną odległość i teraz siedząc tak naprzeciwko niego stresowałam się. Nie wiem tak naprawdę czym, ale nie byłam spokojna.
- Musimy porozmawiać Chloe, rozumiem, że wczoraj nie chciałaś, miałaś do tego prawo, ale proszę cię, już mam tego dosyć, wkurwia mnie ta cała sytuacja i to, że nie mam nad nią żadnej kontroli. – nerwowo zaczął przeczesywać włosy.
- O czym chcesz porozmawiać?
- Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a praktycznie od samego początku bawimy się w kotka i myszkę, jak dzieciaki. Jesteśmy wolni i samodzielni, dlaczego do kurwy nędzy sami nie możemy decydować o naszym życiu? Cholernie mi się podobasz Chloe, ciągnie mnie do ciebie jak nigdy do żadnej kobiety. Podczas kręcenia teledysku, uwierz mi, Jared razem z mama są dla mnie najważniejsi na świecie, ale kurwa jak cię dotykał, jak całował to uwierz mi, ale miałem ochotę mu wpierdolić. Podejść do niego i jebnąć mu w ten śliczny ryj.
- Shannon...- cichy jęk wydarł mi się z ust.
- Poczekaj, czuję się jak gówniarz, mimo iż mógłbym już być dziadkiem, ale...Chloe, zależy mi na tobie, chciałbym spróbować, wierzę, że może się udać. Jeżeli tylko ty...to zależy tylko od ciebie. – powiedział prawie na jednym wdechu. To był dla mnie szok. Przeżyłam największy, kiedykolwiek zarejestrowany szok w dziejach ludzkości. Shannon Leto, ten Shannon Leto właśnie dość pokracznie zapytał czy będziemy razem. Zrobił coś o czym marzyłam od tak dawna, no dobra od paru tygodni, że nawet trudno to sobie wyobrazić. Patrzyłam się na niego i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale siedziałam i wpatrywałam się w jego piękne ciemne oczy. Były tak bardzo hipnotyzujące, tak magiczne. Złapałam się nad uwielbieniem wobec Shannona i chyba powinnam sobie jakiś ołtarzyk postawić z jego zdjęciem. Otrząsnęłam się z głupkowatych myśli, a on wciąż się tak gapił, czułam się nieswojo i jedyne co chciałam zrobić to rozładować atmosferę, bo była strasznie napięta.
- Shannon, wydaje mi się, że powinieneś wiedzieć, że ... masz strasznie rynsztokowe słownictwo – podziałałam, Leto w jednej chwili wybuchł śmiechem. Cieszyłam się, że potrafiłam go rozśmieszyć, bo jego śmiech był zawsze niczym miód na moje serce. Taki beztroski, dziecinny śmiech, który przyprawiał o delikatne dreszcze radości na moim ciele. Dziękowałam, że miałam możliwość tu być z nim i wiedzieć go. Wyszłam do łazienki, gdyż już nie mogłam wytrzymać z alkoholowym kapciem w moich ustach, umyłam zęby, przemyłam twarz, uprzednio zmywając wczorajszy make up i z garderoby, która połączona była jednocześnie z moją sypialnią i łazienką, wzięłam strój dzienny. Rzuciłam Shannonowi krótkie „zaraz wracam" i zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i szybko pokroiłam owoce układając je na dużym talerzu. Gdy wróciłam do pokoju, Shan wciąż siedział rozwalony na podłodze opierając się o łóżko.

CZYTASZ
Charmante chick
Fanfic"Kochaj się ze mną tak, jakbyś już nigdy miał mnie nie spotkać" wyszeptałam mu do ucha. Chloé + Shannon