a million little pieces

138 10 0
                                    

Zatrzymałam się na poboczu za zakrętem, wyłączyłam silnik i oparłam głowę o kierownicę. Wyjęłam z torebki telefon, zobaczyłam smsa od Constance „Kupiłam tę sukienkę Chloe, proszę nie denerwuj się. Całuję, Connie".

***

Obudził mnie dzwonek komórki, rozejrzałam się po wynajmowanym pokoju i przetarłam oczy. Ledwo wstałam z łóżka i zlokalizowałam telefon na podłodze zaraz obok drzwi do łazienki. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Constance. Z zawahaniem odebrałam telefon.

- Chloe, oh dzięki Bogu, że odebrałaś - powiedziała po drugiej stronie kobieta - bałam się, że nie będziesz chciała ze mną rozmawiać.

- Cześć - odpowiedziałam niepewnie - co słychać?

- Dobrze, u nas dobrze, jak ty się trzymasz skarbie?

- Em – nie wiedziałam co jej odpowiedzieć - wszystko okay, radzę sobie.

- Oh tak się cieszę Chloe. Kochana przyjdź do nas jutro na kolację.

- A Shannon? - zapytałam bez zastanowienia.

- Nie wiem, nie mam z nim kontaktu od tamtego dnia. Proszę, przyjedź na 17, będziemy czekać. W święta nikt nie może być sam.

- Do zobaczenia Connie - odpowiedziałam i rozłączyłam się.Spojrzałam na siebie w lustrze. Byłam wrakiem człowieka, pustą skorupą bez serca, które połamało się na miliony drobnych kawałeczków. Potargane włosy, podkrążone oczy, zapadnięte policzki i blada, niczym przeźroczysta twarz. Wyglądałam, jak trup, jak zombie. Nie mogłam się tak pokazać ludziom, musiałam doprowadzić się do porządku. Miałam parę godzin, żeby dokupić prezenty, jeżeli w ogóle miałam tam iść. Jeden już miałam, ten rzekomo najważniejszy.

***

Stałam przed drzwiami do dom Constance i biłam się z myślami. Już miałam zawrócić do samochodu, kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich Jareda. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i rzuciłam mu się na szyję.


- Dobrze cię widzieć mała - powiedział wtulając się w moje włosy.

- Ciebie też Jay.

Pomógł mi zabrać torebki z prezentami z samochodu i weszliśmy do środka. Tak jak się spodziewałam, była tam cała rodzina. Constance, która od razu przybiegła i wyściskała mnie, Larry, Tomo z Vicky, ich rodzie, przyjaciele Connie, których jeszcze nie znałam, Jamie z dziewczyną, Steve, nawet Emma. Wszyscy byli wystrojeni, jak wypadało na Boże Narodzenie. A ja, cóż, przez „przypadek" założyłam czerwoną sukienkę, którą Shannon uwielbiał.  Chciałam pokazać jaka jestem silna, chciałam zemsty, chciałam pokazać mu co stracił, jednak jego nie było. Stół wyglądał przepięknie, suto zastawiony z ręcznie robionymi ozdobami i małymi prezencikami przy każdym talerzu. W rogu salonu stała ogromna, żywa i pięknie pachnąca choinka, pod którą zaniosłam wszystkie prezenty. Jednak mimo tego wszystkiego, nie czułam magii świąt, ani trochę. Wróciłam do stołu i mogliśmy zacząć świętować, usiadłam obok Jareda na jednym z dwóch wolnych miejsc. Już mieliśmy zacząć nakładać pieczonego indyka, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Larry wstał, żeby otworzyć i każdy w pokoju zamilkł. Do domu wszedł Shannon i wysoka ciemnowłosa dziewczyna trzymająca go za rękę.

- Cześć wszystkim - powiedział radośnie, lecz gdy spotkał mój wzrok, uśmiech momentalnie zszedł z jego twarzy - Co ona tu robi? - zapytał zdenerwowany.

- Shannon! - Constance uniosła głos - Zachowuj się.

Widziałam jak perkusista zaklął pod nosem i z urażoną dumą usiadł obok mnie obejmując ramieniem swoją towarzyszkę.

Charmante chickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz