Po odwiezieniu Constance, pojechaliśmy od razu do naszego nowego, wspólnego domu, do miejsca, które miało przynieść nowe marzenia, wspomnienia, uśmiechy i smutki. Całą drogę nie mogłam przestać gadać, zasypywałam Shannona milionem pytań, ogromną ilością pomysłów odnośnie wystroju domu, którego jeszcze nie widziałam, ale znając gust Shannona wiedziałam, że będzie wspaniały.
- Oooo Shanny, nawet sobie nie wyobrażasz jaką piękną pościel widziałam ostatnio ! – no cóż, kobieta i urządzanie domu – Już miałam ją kupić, wiesz? Ale stwierdziłam, że przecież u siebie mam trzy jeszcze nowe, a poza tym nie pasowały mi do wystroju. – zamyśliłam się chwile patrząc na drogę.
– A u nas jakiego koloru są ściany w sypialni? A w salonie? A podłoga z jakiego jest drewna? O Shann, a mamy ogród? Bo wiesz, myślałam nad taką imprezą, trochę w stylu boho lub tribal, byłoby super, nie? – moja ekscytacja osiągała niemal apogeum, jednak gdy spojrzałam na Shannona on jedynie szczerzył się jak głupi. Jednak po chwili ciszy z mojej strony, spojrzał na mnie i gdy napotkał mój wzrok, schował białe zęby i powiedział czule.
- Chloe, kochanie, za 5 minut będziemy na miejscu i wtedy wszystkiego się dowiesz, jakie kolory, jaki materiał, czy jest ogród, czy balkon, czy basen, wstrzymaj się chwilkę, a obiecuję, że nie pożałujesz.
No i nie żałowałam, ani trochę, nawet mi to przez myśl nie przeszło. Dom był jak z bajki, jednak tak bardzo w stylu Shannona. Białe ściany, surowe drewno, kominek z cegieł. Nie jestem pewna czy tak mi się spodobał ze względu na swoistą prostotę, czy może dlatego, że był nasz. Po cudownej, rozgrzewającej i relaksującej kąpieli, Shannon zawołał mnie na dół do salonu. W pomieszczeniu panowała ciemność, jedyne światło dawała postawiona w rogu lampa podłogowa.
- Shan? – nigdzie nie mogłam go zlokalizować, ale po chwili usłyszałam za sobą huk i już wiedziałam, że czaił się w kuchni.
- Nie przestraszyłaś się? –zapytał wyraźnie rozczarowany.
- Czego? Szampana? – z głupkowatym uśmiechem podeszłam do niego i ucałowałam w czoło, jak małe dziecko.
- Nie tak miało być – powiedział udając focha – miałaś się przestraszyć, krzyczeć moje imię, a następnie rzucić się w moje ramiona. Zepsułaś wszystko. – odwrócił się na pięcie i poszedł do kuchni z ustami wykrzywionymi w podkówkę, a ja ze śmiechem na ustach powędrowałam za nim. Stał jak taka sierota na środku kuchni i rozglądał się na prawo i lewo.
- Shannon ! Ale my nie mamy kieliszków. – zorientowałam się nagle i podeszłam do szafek, żeby spojrzeć, czy może jednak gdzieś się nie zawieruszył – jedynie co mamy to, uwaga, uwaga, bo to będzie zdziwienie, KUBKI DO KAWY! – dwa kubki do kawy, znalezione w szafce nad ekspresem do kawy, no tak, czego innego można się spodziewać po starszym Leto?! Wyjęłam kubki do których mój mężczyzna nalał szampana po czym usiedliśmy na podłodze, gdyż nie było jeszcze wypoczynku w salonie, ani krzeseł w kuchni i wznieśliśmy toast.
- Za nas – powiedzieliśmy nawzajem i stuknęliśmy się kubkami z szampanem.
***
Był to jeden z przyjemniejszych wieczorów w tym domu. Beztroski, pełen wzajemnej miłości, planów na przyszłość, wspólnych marzeń no i sexu. Oj tak, tej nocy dom przesiąkł naszym zapachem, zapachem naszej miłości. Całe szczęście, że w sypialni mieliśmy już łózko, w którym miałam zamiar spać do południa, albo dłużej, jednak małe, potworne, strasznie irytujące urządzenie, jakim był mój smartphone, mi na to nie pozwoliło. Miałam ochotę udawać, że mnie nie ma, w końcu piosenka, która miałam na dzwonek, a którą ustawił mi Shannon, jego własne Convergence, była bardzo spokojna i wręcz relaksująca, więc po co ją przerywać odbieraniem telefonu? Jednak po czwartym już razie sam Shan wyczołgał się niechętnie z łóżka i gdzieś pomiędzy pudłami ze swoimi rzeczami, a częścią moich ubrań z wczorajszej nocy, obok kawała pizzy, znalazł mój telefon.

CZYTASZ
Charmante chick
Fanfiction"Kochaj się ze mną tak, jakbyś już nigdy miał mnie nie spotkać" wyszeptałam mu do ucha. Chloé + Shannon