- Na pewno nie możesz jechać? – zapytał po raz wtóry – Lepiej bym się czuł, gdybyś była obok – powiedział całując mnie w czoło.
- Shanny, wiesz, że nie mogę – odpowiedziałam ze smutkiem w głosie.
Właśnie siedzieliśmy na kanapie w salonie i czekaliśmy na Jamiego, który miał zawieźć chłopaków na lotnisko. Cały sprzęt czekał już w Europie, jedynie ich tam brakowało. Szykował się ciężki okres dla naszego związku. Pierwsza część trasy po Europie miała trwać niecałe trzy miesiące, 16 koncertów, prawie 90 dni na innych półkulach, coś niewyobrażalnego.
- Wiem robaczku.
Nie mogłam jechać z bardzo prostego powodu – pracy. Przez teledysk i film w którym zagrałam z Jaredem moja kariera kręciła się w zawrotnym tempie. Co chwilę dostawałam nowe propozycje, zaproszenia na przesłuchania, nie mogłam tego zaprzepaścić. To był dopiero początek, dostałam niesamowitą szansę od losu, a raczej od braci Leto i nie mogłam tego rzucić. Gdybym zrobiła sobie przerwę i pojechała z chłopakami, nie miałabym do czego wracać, musiałabym zaczynać na nowo. Jamie przyjechał zaraz po tym, zabrał walizki Shannona i czekał w samochodzie. Nie mogliśmy przestać się żegnać, było mi naprawdę cholernie ciężko go puścić, ale gdy do domu wparował młodszy Leto, który właśnie podjechał taksówką, krzycząc, że nie zdążą na samolot, a już raz przebukowali bilety, musieliśmy skończyć. Jared podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Miej na niego oko, proszę. – wyszeptałam.
- Nie martw się, za rękę nie będę go trzymać, ale nie masz się co obawiać. Chloe, on cię kocha.
***
Był 24 listopada, święto dziękczynienia. W tym roku miałam je spędzić z Constance, zaproszenie dostałam jeszcze, jak chłopaki byli w LA. Byłam niezwykle podekscytowana tym dniem, pierwsze święto dziękczynienia w moim życiu. Właśnie wróciłam z Nowego Jorku, gdzie przez trzy tygodnie odbywał się plan zdjęciowy do nowego filmu i próby do broadwayowskiego spektaklu, w którym brałam udział. Chciałam trochę odpocząć, posiedzieć w spokoju, zjeść dobre, domowe jedzenie i zrelaksować się w rodzinnym gronie. Od samego rana byłam na nogach, najpierw poszłam do sklepu, żeby kupić wszystkie potrzebne składniki na dyniowy sernik z orzechami pekan, który zadeklarowałam, że upiekę. Nie byłam w tym najlepsza, mama z reguły w ogóle nie piekła, ani nie gotowała, wszystko było mrożone lub na wynos. Z dziadkami nie miałam kontaktu, więc od nich też nie mogłam się tego nauczyć, później polegałam na mojej przyjaciółce. W Londynie to Stpeh była osobą, która przebywała w kuchni non-stop i co chwilę wypróbowywała nowe przepisy i świetnie jest to wychodziło. W sklepie oprócz produktów do pieczenia kupiłam również czerwone wino i cudnie pachnące świeczki. Przed wyjazdem Shannona przygotowaliśmy również wspólne zdjęcie, o które Constance prosiła od niepamiętnych czasów i oprawiliśmy je w ramę, pasującą do mebli w salonie. Na ten dzień wybrałam czarną bluzkę bez ramiączek oraz wzorzystą ołówkową spódniczkę. Po powrocie i zrobieniu ciasta wyszykowałam się, zapakowałam wszystko do Range Rovera i po 45 minutach byłam u mamy Leto.
- Chloe, dziecko moje, tak się cieszę, że cię widzę, tyle tygodni – powitała mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Witaj Connie, też się strasznie stęskniłam, brakowało mi naszych czwartkowych wieczorów - uściskałam ją i wróciłam do samochodu po resztę rzeczy. Po wyjeździe chłopaków, kiedy obie cierpiałyśmy na ich brak, dość spontanicznie wyskoczyła propozycja czwartkowych wieczorów. Każdy spędzałyśmy na inny sposób, zaczynając na kawie i ciastku, a kończąc na zajęciach Pilatesu i nauce salsy. Bardzo dobrze dogadywałam się z Connie, ona zastępowała mi matkę, a ja jej upragnioną córkę. Kiedy wyjmowałam rzeczy z bagażnika, bo zrobiłam jeszcze jakieś randomowe zakupy, gdyby czegoś brakło, Constance wyszła na ganek i z niedowierzaniem zapytała.
CZYTASZ
Charmante chick
Fanfiction"Kochaj się ze mną tak, jakbyś już nigdy miał mnie nie spotkać" wyszeptałam mu do ucha. Chloé + Shannon