resuscitation

89 11 0
                                    

Wydarzenia z ostatnich dni kłębiły się w mojej głowie nie dając mi chwili spokoju. Trailer filmu, w którym grałam z Jaredem, wywiady dla telewizji i czasopism, rozmowa z Veronique, zbliżająca się premiera teledysku Marsów i jeszcze Shannon. Delikatnie uniosłam głowę leżącą na jego torsie, żeby przyjrzeć się tej anielskiej twarzy i wciąż nie mogłam uwierzyć, że znajduję się z nim, tu i teraz. Na zegarku widniała już 8:40, postanowiłam więc wziąć prysznic, a następnie przygotować śniadanie. Obowiązkowo kawa, a do tego tosty z bekonem i jajecznica dla Shannona. Ja niestety nie mogłam pozwolić sobie na takie rarytasy i musiałam zadowolić się owsianką z owocami. Śniadanie było już naszykowane na stole w kuchnie, jednak mimo wcześniejszego wołania, Shannona ani śladu. Poszłam na górę i zastałam go tak samo, jak i go zostawiłam godzinę temu. Podeszłam do łóżka bardzo ostrożnie, jednak na bezpieczną odległość, tak aby nie dostać w głowę, jak to kiedyś miało miejsce przy próbie obudzenia starszego Leto. Wtedy to z miłością podeszłam do niego i chcąc obudzić go delikatnymi pocałunkami oberwałam. Przepraszał mnie potem kilka dni non-stop, jednak siniaka tak czy siak miałam. W związku z minionymi wydarzeniami, postanowiłam nie ryzykować tym razem.

- Shannon? Shann wstawaj, zaraz 10 – odpowiedział mi mruknięciem i przewrócił się na drugi bok. - Shaaaaany, Śpiąca Królewno, czas wstawać !

- Jeśli jestem Śpiącą Królewną, musisz mnie pocałować i obudzić jak należy ! – usłyszałam ochrypły zaspany głos Shannona i wciąż z zamkniętymi oczami wydął usta w dziubek i próbował powstrzymać się od śmiechu. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go w usta, po czym on pogłębił pocałunek.

- O kochanie, z tym oddechem to jednak Shrek, a nie Śpiąca Królewna – powiedziałam odrywając się od niego i teatralnie zakryłam nos.

- Ja ci dam Shreka... - w oczach Shannona pojawiły się te figlarne iskierki i dobrze wiedziałam, że jeżeli życie mi miłe, muszę uciekać, bo inaczej źle się dla mnie skończy ten dzień. W mgnieniu oka porwał się z łóżka i pobiegł za mną po schodach na dół, krzycząc, że pożałuję tego i będę przepraszać go na kolanach. Nie mogąc powstrzymać się od śmiechu uciekałam po całym domu, zostawiając za sobą rozmaite pułapki w postaci krzeseł, puf i poduszek, żeby tylko nie dać się złapać. Wybiegłam na ogród, rozejrzałam się dookoła, a tam ani śladu Shanna, wypatrywałam go w roślinach, gdyż kiedyś tam się chował i straszył mnie wieczorami, jak wychodziłam popływać. Nagle, usłyszałam jak coś się porusza w krzakach i już myślałam, że to Leto, gdy poczułam silne dłonie w tali i jednym momencie znaleźliśmy się w basenie, przy którym stałam. Gdy się wynurzyłam spojrzałam na niego śmiertelnym wzrokiem i bezdźwięcznie powiedziałam „Zabiję cię", jednak on nie mógł pohamować nagłego ataku śmiechu i w przerwach udało mu się powiedzieć „Tak,tak, Chloe, ja ciebie też kocham".

***

- To jak, wymyśliłeś już rekompensatę za to wrzucenie mnie do basenu? – zapytałam siedząc przy toaletce robiąc make up.

- Że co?! Że ja?! Moja słodka Chloe, chyba coś ci się pomyliło. – oznajmił wybijając pałeczkami do chińszczyzny jakiś rytm (taak, wczoraj mój zdrowy tryb życia szlag trafił i zamówiliśmy chińskie).

- O co to, to nie! Zanim się obudziłeś, ja zdążyłam wziąć prysznic, umyć włosy, zrobić make up, po czym TY wrzuciłeś mnie do basenu i powtórka z rozrywki. – powiedziałam wymachując mu pędzlem do różu przed twarzą.

- Skoro tak na to patrzysz, to rekompensata była już pod prysznicem – posłał mi łobuzerski uśmiech i wrócił do wybijania rytmu. No dobra, trochę miał racji, było faaaajnie, ale tak czy siak. 

– Ale w sumie, mam pewien pomysł. – oznajmił.

- Taaak? – zapytałam zaciekawiona.

- Jesteś tu już od jakiegoś czasu, a nadal nie widziałaś miasta. Jedynie jakiś wspaniałomyślny i niesamowicie przystojny mężczyzna zabrał cię na Hollywood Hills, ale poza tym nie widziałaś wielu ciekawych rzeczy.

Charmante chickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz