Nie jestem w stanie powiedzieć jak długo spałam, po przebudzeniu nie byłam pewna czy dopiero jest ranek, czy już słońce zbliża się ku zachodowi. Łóżko obok mnie było puste, ale jeszcze ciepłe, więc musiał przed chwilą wstać.
- Shanny – mruknęłam pod nosem i po niedługim czasie pojawił się mój wybawiciel z kubkiem kawy w ręku i tabletkami przeciwbólowymi. – Jesteś moim bohaterem.
- A ty byłaś moim wczoraj, jak uparłaś się, że na pieszo dotrzesz do LA – wybuchnął śmiechem na co zmarszczyłam czoło nie mogąc sobie przypomnieć takiej sytuacji.
- Że co?? – prawie zadławiłam się tabletkami, gdy to usłyszałam – Że na co się uparłam?!
- Nic takiego, po prostu chciałaś pokonać Pacyfik pieszo - on prawie, że umierał ze śmiechu, a ja spaliłam buraka. Czy naprawdę byłam aż tak pijana?!
- Jezzuuu...ale obciach, wszyscy to widzieli? – zapytałam speszona.
- Jeszcze lepiej – wybuch śmiechu - oni się – śmiech - razem z tobą – ponowny wybuch szaleńczego śmiechu - zaczęli pakować i byli gotowi rzucić się pieszo do Kalifornii - powiedział łapiąc się za brzuch i prawie tarzać na dywanie.
- Shannon!
- Spokojnie moja podróżniczko, tylko ja z całego towarzystwa kontaktowałem i mam wszystko udokumentowane, całkiem niezły ten aparat od Tomo i Vicky tak przy okazji. – kolejny atak śmiechu.
- Małpa. Nie odzywam się do ciebie. – skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam głowę do drugą stronę.
- No bez takich kochanie, bo dzisiejszą atrakcję zachowam tylko dla siebie.
***
- Żartujesz sobie, prawda? – zapytałam w chwili, gdy nad wejściem do budynku, ujrzałam wielki napis „Studio Tatuażu" – Co ty zamierzasz tu robić?
- To część twojego prezentu urodzinowego – powiedział niezwykle dumny z siebie Shannon.
- Że ty zrobisz sobie tatuaż? – zapytałam wciąż łudząc się, że chodzi tylko o niego.
- Że zrobimy sobie razem tatuaż – pierś wypiął do przodu i stał dumny niczym paw. – Chodź, pokażę ci co i jak.
Gdy weszliśmy do środka, okazało się, że salon prowadzi znajomy Shannona, którego poznał parę lat temu na wakacjach, właśnie na Bali. Ten też znajomy robił mu tatuaż na plecach, przedstawiający półkulę Ziemi.
- Bracie ! – krzyknął Shannon, gdy tylko zauważył niezbyt wysokiego, śniadego mężczyznę o krótkich kruczoczarnych włosach.
- Shannon, kopę lat ! Co słychać? – zabrzmiał radośnie jednak z dość wyraźnym obcym akcentem.
- A wiesz, wakacje, przerwa przed nową trasą – odparł rozmarzony – a przy okazji będąc tu, jako prezent urodzinowy dla mojej pięknej kobietki, chcieliśmy sobie zrobić tatuaże. – tego właśnie się obawiałam.
- No,no,no stary gratuluję! – klepnął go po plecach i podszedł do mnie, podając rękę.
- Cześć, jestem Agum – odparł z uśmiechem na ustach.
- Hey, Chloe. – odwzajemniłam uśmiech i uścisk dłoni.
- To ruszajmy ! Jak tam, macie już jakiś pomysł na tatuaże? – zapytał podekscytowany Indonezyjczyk.
- Hola, hola ja jeszcze nie powiedziałam, że się zgadzam.
- Oj Chlo, nie bądź cykorem – roześmiał się Shann i złapał mnie za rękę – nie chcę, żebyś sobie całe plecy tatuowała. Chodź, zobaczysz co mam na myśli.

CZYTASZ
Charmante chick
Fanfiction"Kochaj się ze mną tak, jakbyś już nigdy miał mnie nie spotkać" wyszeptałam mu do ucha. Chloé + Shannon