Rozdział 6 | Louis

6.9K 482 152
                                    

Clearwater. Sobota, 30 czerwca, 18.48

Od wtorkowego poranka świerzbiła mnie ręka, chcąca zadzwonić do Harry'ego i przeprosić go za moje ignoranckie zachowanie. Z drugiej strony, rozum podpowiadał mi, że bardzo dobrze się zachowałem, bo Harry to zwykły dupek, któremu nie warto poświęcać ani minuty, bo się ostro zawiodę. Z jeszcze innej strony pomyślałem sobie, że co będzie to będzie i pewnie dlatego zaraz po przyleceniu w środę wieczorem do Nowego Jorku zarządziłem specjalne zebranie kierownictwa hotelu, na którym wyznaczyłem zadania i pracę pod moją nieobecność. Pewnie dlatego zostałem w Londynie dłużej, żeby zrobić nadzwyczajną odprawę. I pewnie dlatego wygrzewałem się przez ostatnie 3 dni na jednej z piękniejszych plaż w Ameryce.
Od kiedy w czwartek w nocy dotarłem do hotelu przy samej plaży, uczucie wolności i oderwania od świata zdecydowanie mnie rozleniwiło. Wszystko dookoła było takie proste i radosne, jakbym przeniósł się w zupełnie inny wymiar. Wcześniej nieplanowana przerwa w pracy z pewnością była najlepsza spontaniczną decyzją jaką podjąłem w ostatnim czasie. Kąpiele w oceanie, wieczorne piwo na tarasie z widokiem na zachodzące słońce, opalanie się całymi dniami, granie w siatkówkę z przypadkowymi ludźmi... To wszystko sprawiało, że czułem się jak ktoś zupełnie inny. Kiedy co wieczór dostawałem na maila relacje z danego dnia, wszystko co było opisane w wiadomościach wydawało się takie błahe, odległe, niepotrzebne...
W końcu mogłem też wyluzować i pójść na imprezę, a nawet dwie. Życie singla kwitło, chociaż przez kilka dni. Nie potrafiłem wyobrazić sobie niczego innego, jak tylko to, że następnego dnia rano wstanę sobie o 12, zamówię śniadanie do pokoju i wyjdę się opierdalać na niesamowicie przyjemne słońce. Typowy dla plaż gwar i szum morza to najprawdopodobniej jedne z najprzyjemniejszych dźwięków, jakie człowiek może słyszeć w całym swoim pieprzonym, zapracowanym życiu.
Dzisiejszego wieczora zamiast imprezy postanowiłem iść na masaże. Zszedłem na parter i wchodząc do skrzydła hotelu opisanego jako SPA skierowałem się w stronę otwartych drzwi z tabliczką Masaże. Zapukałem z grzeczności, a po usłyszeniu Proszę wypowiedzianego mocnym, męskim głosem wszedłem. W środku stał nieco wyższy ode mnie młody mężczyzna, na oko w moim wieku. Miał brązowe włosy z boku krótko ścięte a czuprynę zaczesaną na bok. Oczy koloru czekolady wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem, a wąskie usta układały w uśmiech.
- Chris- podał mi rękę, którą uścisnąłem. Dopiero po chwili zauważyłem, że ma ubraną gumową bransoletkę w kolorach tęczy i od razu zrozumiałem ten przekaz. Kto miałby zrozumieć, jak nie ty, słyszałem w głowie kpiarski głos, ale zaraz o nim zapomniałem.
- Louis- odpowiedziałem z szerokim uśmiechem.
- Jaki masaż preferujesz?- zapytał fachowo.
- Każda propozycja będzie dobra- stwierdziłem, zauroczony jego wyglądem.
- Okej, połóż się- wskazał głową na stół.
Wykonałem jego polecenie i zakrywając się recznikiem ułożyłem wygodnie swoje ciało. Po chwili poczułem, jak ręce Chrisa rozluźniają moje mięśnie w okolicach karku i ramion.
- Więc Louis, opowiedz mi coś o sobie- poprosił, gdy byłem jedną nogą w raju. Zastanawiałem się przez chwilę, co powiedzieć, żeby go nie wystraszyć i jednocześnie nie wypaść na zakochanego w swojej pieprzonej robocie dupka.
- Mam 24 lata i jestem z Anglii- zacząłem.
- Słyszę- zaśmiał się, zjeżdżając rękami ciut niżej, na plecy.
- Mieszkam w Londynie, gdzie prowadzę biznes, z resztą jak w Nowym Jorku- nie mogłem się powstrzymać.
- Jaki biznes?- pytał zaciekawiony.
- Prowadzę hotele.
- Zajebista sprawa- mruknął, masując w okolicach łopatek.- Jak się nazywają?
- Palatial- powiedziałem dumnie.
- O dobry Boże, z kim ja mam do czynienia!- wybuchł wesoło.- Składałem do ciebie papiery w Nowym Jorku ale nie zostałem nawet zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną.
- Naprawdę?- teraz to ja się zaciekawiłem.
- Tak, to było jak otwierałeś tego kolosa. Aspirowałem na masażystę ale widocznie byli lepsi- zaśmiał się.
- Nigdy nie korzystałem z innych usług niż noclegowych w swoim hotelu, ale dobrze wiedzieć, że odrzucili takiego specjalistę.
- Zapiszę cię do jakiegoś mojego zeszytu sławnych ludzi czy coś w tym stylu- zjeżdzał coraz niżej, rozluźniając każdy mięsień z osobna.
- A prowadzisz taki?
- Nie, ale zawsze mogę zacząć- zaśmiał się znowu.

Let Me Be Your GoodnightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz