Rozdział 16 | Louis

6.7K 428 174
                                    

Londyn. Poniedziałek, 22 lipca, 17:32

To był jeden z tych pieprzenie gorących dni, gdzie ani otwarte okna, ani wiatraki nie pomagały. Gdybym był księdzem, odprawiłbym mszę w intencji wynalazcy klimatyzjacji, bo to była ona dzisiaj jedyną rzeczą, która nie pozwalała mi się rozpłynąć.
Chwyciłem czarnego iPhona leżącego na biurku i wybrałem numer Hazzy. Po ostatnim weekendzie... Lekko mówiąc, nie mam głowy do pracy.
- Cześć kochanie, czy mógłbyś wpaść dopiero koło dziesiątej? Nie dam rady szybciej, przepraszam- wyjęczałem do telefonu, już zmęczony i nerwowy.
- Naprawdę muszę czekać jeszcze cztery i pół godziny, żeby znowu móc cię naznaczyć?- chichotał do słuchawki.
- Przez ciebie muszę się dusić w koszuli zapiętej na ostatni guzik i jakieś cholernej apaszce- skarżyłem mu się.
- Posłuchaj, byłem u Cowella, a o 18 widzę się z Michaelem. Siedziałem dwie godziny w pierdolonym golfie bez rękawów, modląc się, żeby nie zaczął niczego podejrzewać.
- Przejrzał nas?- spytałem.
- Nie, całe szczęście. Po ostatniej nocy... No cóż. Nie wybrnąłbym z tego- mruknął rozmarzony.
- Trzęsą mi się ręcę, jestem rozkojarzony i mam opóźniony refleks, a muszę przygotować papiery na zebranie lokalnych przedsiębiorstw z mojej branży.
- Bądź grzeczny a dostaniesz nagrodę jak się zobaczymy- obiecał niskim, seksownym głosem.
- Nienawidzę cię, Styles- wyburczałem, obracając się na krześle.- Tak w ogóle to przyszło do mnie zaproszenie. W sensie do firmy. Na maila firmowego.
- Zaproszenie? Na randkę czy seks?- próbował żartować ale mimo to wydawało mi się, że słyszałem nutkę zazdrości w jego głosie.
- Na zjazd absolwentów- odpowiedziałem rozbawiony.
- Serio? Liceum?- dopytywał się.
- Tak. W Doncaster.
- Kiedy?
- 10 sierpnia. Nie wiem, czy pojadę.
- Ale dlaczego? Przecież to świetna okazja do...
- Mówiłem ci kiedyś, jak skończyło się moje liceum. Ludzie byli świetni, ale nie wiem, czy chcę wracać w okolice domu, a...
- Nie musisz jechać do domu- wszedł mi w słowo.- Spotkasz się ze znajomymi, zabalujesz, to będzie super sprawa.
- Nie miałem z nimi kontaktu od czasu zakończenia, Harry.
- Ej, czekaj- znowu się wtrącił- czy on tam będzie?
Nawet nie musiał tlumaczyć o kogo chodzi. Cieszyłem się, że pamiętał tę jedną z naszych nocnych rozmów telefonicznych.
- Na pewno- odpowiedziałem, wzdychając.
- Możesz zabrać osobę towarzyszącą, prawda?
- Owszem, mogę. A co, jesteś chętny?- serce zaczęło mi szybciej bić, gdy poruszył ten temat.
- A dlaczego nie?
- Wzbudzisz sensację- odpowiedziałem szczerze. Powinien wiedzieć, że nie dla każdego jest zwyczajną osobą jak dla mnie.
- Fajnych miałeś ludzi w roczniku?- dopytywał się mimo wszystko.
- Bardzo- uśmiechnąłem się na myśl o liceum. Gdyby nie rodzina... Wszystko byłoby idealne.
- To rezerwuj miejsce w samochodzie. Albo nie. Jedziemy moim- zaproponował.
- Harry- zignorowałem jego uwagę o samochodzie.
- Tak?
- Myślisz, że się zgodzą? To znaczy, czy twoim zdaniem management nie będzie miał problemu z tym, że jedziesz gdzieś sam ze mną?- zacząłem się obawiać.
- Eee...- zastanawiał się. Wiedziałem, że nie przemyślał tego aspektu.- Nie wiem, chyba tak, to z-znaczy, raczej tak ale...
- Nie zgaduj Hazza, tylko porozmawiaj z tym swoim dupkiem. Nie proś go o pozwolenie, tylko pogadaj, po prostu.
- Powinienem mu powiedzieć o nas?- uśmiechnąłem się, gdy tak pewnie to wypowiedział. Niby głupie zdanie, a tyle dla mnie znaczyło, że chyba nawet nie potrafił sobie tego wyobrazić.
Nie, ja i Harry nie byliśmy parą. Robiliśmy dosłownie wszystko, co robią pary: mieszkanie razem, całowanie się, seks... Ale nie byliśmy razem. Nikt poza nami tak naprawdę nie wiedział, co nas łączy. Dlatego nie byliśmy w związku, nie oficjalnie.
Chociaż tak, podświadomie najwyraźniej obaj nazywaliśmy to związkiem.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł- powiedziałem.-W ten sposób powiedziałbyś im, że nie byłeś w Brazylii sam.
- Masz rację- przyznał.
- Jak zawsze- odpowiedziałem, a na chwilę zapanowała cisza. Nie była niezręczna- każdy z nas chciał chociaż częściowo napajać się obecnością drugiego po powrocie do rzeczywistości.
- Nie mogę doczekać, kiedy prześledzę twoją ścieżkę- mruknął w końcu. Odruchowo poprawiłem apaszkę.
- Też się nie mogę doczekać- odpowiedziałem, włączając wiatrak na biurku. Zaczynało mi się robić gorąco.
- Mam nadzieję, że minionej nocy dobrze się bawiłeś- dodał, a ja poczułem potrzebę rozpięcia koszuli.
- Nawet nie wiesz jak bardzo dobrze- wyszeptałem.
- Lecę. Co do tematu, możemy to powtórzyć wieczorem, kochanie.
Westchnąłem tylko, słysząc sygnał rozłączenia się. Zakryłem twarz dłońmi, nie mogąc oderwać myśli od Harry'ego, jego ciała i wszystkiego tego, czym byliśmy zajęci przez ostatnie 3 dni.

Let Me Be Your GoodnightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz