Rozdział 18 | Louis

5.2K 361 68
                                    

Nowy Jork. Środa, 23 lipca, 10:21

Chyba byłoby lepiej, gdybyśmy zrobili sobie przerwę.

Włączyłem wiatrak na trójkę. Było dzisiaj tak cholernie duszno...

Więcej nie zniosę twojego widoku!

Rozpiąłem trzy guziki od góry koszuli i zerwałem czarną chustę z szyi.

Moja ręka natrafiła na łańcuszek, który był tam niezmiennie od momentu, kiedy Hazza mi go założył. Mimo, że na innym kontynencie, w innej strefie czasowej, z innymi ludźmi dookoła, ciążył mi tak bardzo jak wczoraj wieczorem, kiedy moje postrzeganie świata zmieniło się o 180 stopni. Chwila kłótni, moment stracenia rezonu i poszło. Wszystko to, co było między nami pękło jak bańka mydlana. Boleśnie. Prąd, który mnie przeszedł w tamtym momencie był tak bardzo intensywny, że cudem chyba nie zszedłem na zawał. Dlaczego do cholery pozwoliłem zajść tej znajomości aż tak daleko? Nie. Dlaczego Harry na to pozwolił? Przecież gdyby nie chciał... I znowu jestem w punkcie wyjścia. Cały czas, od trzeciej nad ranem amerykańskiego czasu. Planowałem zostać w Londynie do końca tygodnia, jednak po wczorajszych wydarzeniach wróciłem, spakowałem się w oka mgnieniu i załapałem się na ostatni wtorkowy samolot do Nowego Jorku. Spałem dwie godziny i czułem się tak gównianie, że zabrakło mi skali, żeby to określić.
Dzisiaj był kolejny z dni, kiedy dziękowałem komuś tam u góry za swoją pracę. Mogłem zaszyć się w swoim gabineciku i żadna śmieszna panienka nie miała prawa tu włazić bez mojego pozwolenia. Właściwie siedziałem tu od piątej nad ranem, przeglądając bezcelowo jakieś papiery, podsypiając i wegetując.
Byłem beznadziejnym szefem. Przez ostatni miesiąc totalnie zaniedbałem robotę i chociaż doskonale wiedziałem, że powinienem trochę bardziej się wszystkim zainteresować, to nie potrafiłem tego zrobić. Koncentracja, dyscyplina i wszystko, co cechuje dobrego szefa, zostało wyparte przez inne priorytety.
Priorytety, które wczoraj się nieco zmieniły.

Czy wierzyłem w to, co mówił Harry? Siłą rzeczy tak, bo w końcu go zostawiłem. Wyszedłem. Właściwie to roztrząsam ten fakt bardziej w kategoriach polecenie i ucieczka przed publicznym załamaniem się. Przecież to nie mogło tak być... Jeżeli naprawdę tak czuł, to w takim razie co znaczyły ostatnie dni? Że jest dupkiem, ma rozdwojenie jaźni czy co? Bo ja już naprawdę nie potrafię tego ogarnąć.

Problem tkwi nie w tym, że do mnie to nie dociera- wręcz przeciwnie. Problem polega na tym, że wszystko, co zostało wczoraj powiedziane, doszło do mnie aż za bardzo. Całe życie brałem wszystko z dystansem, inaczej popełniłbym w liceum samobójstwo albo siedział teraz w przytułku dla obłąkanych. To wszystko nie miało tak wyglądać. Nie tak sobie wyobrażałem przymusową wycieczkę do Nowego Jorku.

Po gabinecie rozszedł się odgłos pukania do drzwi. Nie chcąc wstawać, krzyknąłem Proszę najmilej jak tylko potrafiłem.
- Panie Tomlinson- to była Kate.- Jest dziesiąta trzydzieści, zebranie w konferencyjnej się zaczyna.
- Dobrze, dziękuję. Już schodzę- skinąłem na nią głową, by wyszła. Musiałem się doprowadzić do stanu używalności. Zapiąłem koszulę, zawiązałem chustkę i poprawiłem włosy. Otworzyłem szufladę i wycisnąłem z listka dwie małe, białe tabletki. Popiłem je wodą i wychodząc z gabinetu, zamknąłem drzwi na dwa zamki.

***

14:00

Harry Styles zakochany w pięknej aktorce, Rachel Destiny? Para widziana była dzisiaj popołudniu w Londynie, podczas kupowania seksownego smokingu dla Stylesa u Alexandra McQueena! Czyżby szykowały się gorące zaręczyny? Zdjęcia z tego wypadu możecie zobaczyć na naszej stronie internetowej!

Let Me Be Your GoodnightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz