Rozdział 21 | Harry

4.8K 392 118
                                    

Londyn. Sobota, 9 sierpnia, 14:58

Louis jest bestią.
Cholernie przebiegłą, inteligentną i spostrzegawczą bestią.
Doskonale wiedział, że oddanie łańcuszka mnie zniszczy, zmiażdży, stłamsi... Zdawał sobie sprawę z tego, ile znaczył dla mnie dom, w dodatku kiedy włożył go między nasze wspomnienia w tej piosence, którą grał i śpiewał, serce mi pękło. Wykonałem impulsywny ruch, który nawet Michaelowi się spodobał.
Chciałem mu wszystko wyjaśnić, powiedzieć, wytłumaczyć, ale kiedy mnie pocałował, cały misterny plan się rozpieprzył. Nie potrafiłem przy nim racjonalnie myśleć, a jedyne co mnie uratowało to medialna maska bez uczuć, chociaż nie wiem, czy mogłem uznać to za jako taki ratunek. W zasadzie to była absolutna ostateczność, coś, po co sięgałem, gdy znajdowałem się w przysłowiowej dupie.
Nienawidzę siebie, nienawidzę Michaela, Rachel i całego tego gówna...

Zaparkowałem samochód pod- w stosunku do mojego- małym, białym domem, otoczonym słodkim drewnianym płotem i zadbanym trawnikiem. Wciągnąłem powietrze i idąc jak na ścięcie, skierowałem się w stronę ganka i nacisnąłem dzwonek do drzwi. Nie minęło dzisięc sekund, a niższa ode mnie, teraz już białowłosa dziewczyna rzuciła mi się w ramiona. Przytuliłem ją najmocniej jak tylko potrafiłem, przypominając sobie te szczęśliwe czasy, kiedy nasza rodzina była w komplecie, ja mogłem być sobą, a ona moim najlepszym doradcą...
- Hej młody- powitała mnie w swoim stylu, kręcąc głową.
Moja siostra, Gemma, oprócz koloru włosów, nie zmieniła się w ogóle, od kiedy ostatni raz ją widziałem na pogrzebie rodziców. Ten sam szeroki uśmiech nadal wywoływał we mnie mrowienie.
- Chodź, siadaj- wskazała ręką na niewielki salon. Powinienem czuć się tu źle. Obco. Ale nic bardziej mylnego. Więź, jaka była między nami do czasu, gdy odbiło mi i zacząłem biec za karierą, wydała się zostać w nienaruszonym stanie.

Na małym stoliku przed kanapą stały już dwa kubki z herbatą. Gemma tak dobrze mnie znała, doskonale wiedząc, jaką herbatę dla mnie wybrać.

- Ale z ciebie facet- uniosła brwi, a ja się zaśmiałem. Atmosfera, jaka panowała w jej domu wydawała się ugrzeczniać nawet największego dupka, takiego jak ja.
- Dobra, opowiadaj co tam u ciebie- wziąłem łyka owocowej Earl Grey.
- U mnie? No mam pracę, faceta nadal nie znalazłam, mieszkam tu sobie i czasem jeżdżę do znajomych do Manchesteru- wzruszyła ramionami, jakby to było nic wielkiego.- Lepiej mów co u ciebie. Nie żebym nie śledziła cię w mediach i nie obserwowała na instagramie, ale media to ścierwo, więc chcę to usłyszeć od ciebie- uśmiechnęła się.
Nagle poczułem się głupio. Do czego to doszło, żeby siostra, najbliższa osoba, jaką miałem, musiała się dowiadywać co u mnie przez media?
- O czym konkretnie mam ci powiedzieć, skoro już i tak wszystko wiesz?
- Ta blondyna... Wy tak na serio jesteście razem?- zmarszczyła brwi. Nie musiałem nic mówić, ona wiedziała, jak jest.
- Nie, ale coś nas niestety łączy- powiedziałem, chcąc to mieć za sobą.- Ona jest w ciąży, Gem.
Siostra skrzywiła się i zamknęła oczy, zawsze tak robiła, kiedy przetwarzała to, co mówiłem.
- Jak to w ciąży? Z tobą?- pokiwałem głową, potwierdzając.- Kurwa, Harry, kiedy z nią spałeś?
- Byłem nawalony w trzy dupy, ona sama podsuwała mi alkohol- mówiłem jak na skazaniu.- Paryż miasto miłości, prawda?- prychnąłem.
- Przecież po alko nie staje- stwierdziła, wzruszając ramionami.
- Gemma, nie wiem, jak to się stało...
- Pamiętasz coś z tego w ogóle? Cokolwiek?
Zastanowiłem się chwilę. Mogłem przywołać z pamięci wieczorek w restauracji i poranek po, ale zamiast wspomnień z nocy miałem czarną dziurę.
- Samej nocy nie pamiętam.
- Pomyśl, Hazza- oho, detektyw jej się włączył. Zawsze to u niej kochałem- że dochodziła do wszystkiego po małych sygnałach i symptomach, analizując, gdybając, zastanawiając się...
- Hej, słuchasz mnie?
- Szczerze to nie- przyznałem się.
- Obudź się, dzieciaku- wciągnęła powietrze. Dzieciaku.
- Tęskniłem- szepnąłem, spuszczając głowę.
- Ja też, ale to nie zmienia faktu, że bierzesz do siebie wszystko, co się do ciebie mówi- westchnęła.
- Czyli co o tym myślisz?
- Że nie możesz myśleć o tym, że jesteś jej jedynym, Hazza, dopóki nie będziesz miał wyników testów DNA w dłoni, w nic nie wierz- mówiła, rozjaśniając mi obraz własnej głupoty.
- Gem, myślisz, że to nie jest moje dziecko?
- Nie wiemy, czy ona jest naprawdę w ciąży- odpowiedziała, wzruszając ramionami.- Paryż? Kiedy to było?
- Miesiąc temu?- strzelałem.
- No to proszę cię, zacznij trochę myśleć i być podejrzliwy, bo gdzieś przez te dwa lata straciłeś czujność, braciszku.
Napiłem się herbaty i zacisnąłem usta w cienką linię. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, co z siebie zrobiłem.
- W zeszłym tygodniu miałem zdjęcia do kampanii Calvina Kleina- zmieniłem temat, nie chcąc się uświadamiać do końca we własnym debilizmie.
- O, proszę- uśmiechnęła się.- Kiedy będziesz miał zdjęcia?
- Teoretycznie, już mam- wyciągnąłem telefon i podałem jej, żeby sobie przejrzała.- Palcem w prawo- poinstruowałem ją.
- Boże, Harry, przecież wiem- zirytowała się słodko, wywracając oczami. Do dzisiaj pamiętałem jak musiałem jej nastroić telewizor, bo myślała, że go zepsuła.
Moja kochana, atechniczna siostra.
- A ten? Co to za jeden, hm?- oddała mi telefon, na którego wyświetlaczu znajdował się Louis. Nagle powietrze dookoła wydawało się kończyć, a Gemma wirować.
- Nikt taki- uciąłem, popijając herbatę i rozglądając się po pokoju.
- To jest ten cały Tomlinson?- uśmiechnęła się, patrząc to na mnie, to na telefon.
- Ta- burknąłem.
- Jaki słodziak- mruknęła, przeglądając resztę jego i naszych zdjęć, głównie z Brazylii. Selfie, zdjęcia z ukrycia, normalne zdjęcia... Nie było żadnego, na którym Lou wyglądałby źle. W dodatku ich ilość... No cóż. Nikt taki musiało brzmieć w moich ustach śmiesznie wobec tego, co było w mojej galerii.
- No słucham, Hazza- uniosła brew.
- Eee...- od czego ja mam do cholery zacząć?- Jest fajny, naprawdę, lubię go.
- Lubisz go?- skrzywiła się.
- Tak, lubię- skłamałem.
- Harry, kogo ty oszukujesz?- zmrużyła oczy, próbując dać mi do zrozumienia, że nie jest osobą, która da się zrobić w konia.
- Znamy się dwa miesiące. Intensywnie. Ale nie można się zakochać w dwa miesiące, prawda?
Gemma wzięła łyka herbaty i spojrzała na mnie krzywo z nad kubka.
- Oj można, można- szepnęła, nie dając za wygraną.
- Dobra, Gem, będę szczery- ostrzegłem.- Przez te dwa miesiące działo się zbyt wiele, żeby ci o wszystkim opowiadać...
- Więc powiedz mi jaki jest- poprosiła ze spokojem.
- Lou? Hm...- pomyślałem przez moment.- Louis jest wyrozumiały. Pomocny. Empatyczny. Inteligentny. Zawsze wie co zrobić i powiedzieć, ma świetne ciało, cudownie się ubiera...
Siostra oparła głowę na rękach i przyglądała mi się badawczo, podczas gdy ja wymieniałem niezliczone zalety Lou.
- A łóżko?- myślałem, że się zaczerwienię.
- Tak jak reszta- niesamowity...
Przed oczami przeleciały mi te chwile, gdy byliśmy sam na sam, a nasze usta nie nadążały za pragnieniami...
- Skoro to nikt taki, to czemu się ciągle uśmiechasz?- spytała, po raz kolejny uświadamiając mnie dzisiaj. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że się uśmiechałem, wydawało mi się to zupełnie naturalne i oczywiste.
- Rozumiem, że coś między wami się stało, że postanowiłeś się ze mną spotkać.
- Jesteś za mądra- wytknąłem do niej język. Pani zawsze wszystko wiem, jak nazywała ją mama.
- No dobra, to co się stało?
- Postanowiłem skończyć to, co było między nami, bo widzisz, trochę się posprzeczaliśmy z moim managerem, dostałem w dziub i otrzeźwiałem, uznałem, że to nie ma sensu, ale kiedy emocje ze mnie zeszły... Zrozumiałem, jakim jestem debilem.
- Owszem, jesteś- skwitowała moją wypowiedź z wyrazem zimnej suki na twarzy.
- Tydzień temu był bal charytatywny. Nie wiedziałem, że on tam będzie. Dałem milion za tygodniowy pobyt w jego hotelu, Gem, to był impuls- jej twarz pozostawała bez zmian.- Potem zagrał na fortepianie melodię, którą grał jak byliśmy na weekend w Brazylii, następnie z naszych wspomnień ułożył piosenkę a ostatnim wersem refrenu było You'll never feel like you're alone, I'll make this feel like home.
- O mój Boże- uniosła brwi, lekko otwierajac usta.
- Potem uciekł do łazienki, a ja pobiegłem za nim. Chciałem mu wszystko wyjaśnić... Ale zamiast tego przytuliłem go, a on mnie pocałował. Nie umiem normalnie myśleć, gdy jest w pobliżu, Gem. Powiedziałem mu o ciąży i że musimy to skończyć... A wiesz co on zrobił? Oddał mi łańcuszek, na którym wisiała obraczka mamy, Gemma, on mi go oddał, a mówiłem, że ma go zdjąć i spalić, jak całkowicie spieprzę sprawę, ja...

Po moim policzku pociekła łza. Złapałem za łańcuszek, wiszący teraz na mojej szyi i rozpłakałem się jak małe dziecko. Siostra przyciągnęła mnie do siebie, nie mówiąc absolutnie nic. Czekała pewnie, aż się uspokoję, żeby mnie zbesztać, jak za dawnych czasów.

- Jesteś kretynem, Harry- mruknęła, gdy mnie od siebie oderwała. Nie myliłem się. Jej oczy zażarcie wpatrywały się w moje, kiedy wpajała mi w rozum: To jest złoty facet, dupku, pieprzyć management, jak nie ten to inny będzie cię chciał, a drugiego Louisa już nie znajdziesz. Jak się porządnie postarasz to go odzyskasz, jestem pewna. Musisz mu wszystko wyjaśnić, inaczej to się nigdy nie skończy a ty będziesz cały czas się gryzł i jedynie wspominał, bo tylko to ci zostanie. Zadzwoń do niego, umów się z nim...
- On nie będzie chciał, po czymś...

Gemma puściła mnie i wzięła do ręki leżący tuż obok na kanapie mój telefon i zaczęła coś w nim wybierać. Początkowo nie wiedziałem, co robi, ale kiedy za chwilę wręczyła mi telefon na głośnomówiącym, myślałem, że ją zabiję.
- Louis Tomlinson, tak, słucham?
Jego rzeczowy ton sugerował, że jest w pracy i odbierając nawet nie spojrzał na wyświetlacz, żeby zobaczyć, kto dzwoni.
- Harold Styles, witam.
- Witam, w czym mo-...
Po drugiej stronie zapanowała cisza. Spojrzałem na Gemmę, ale nic nie powiedziała, tylko patrzyła to na mnie, to na telefon.
- Co u ciebie?- spytałem beznadziejnie.
- U mnie dobrze- odpowiedział chłodno, bez cienia zainteresowania rozmową.
Nie wiedziałem, co mam teraz z siebie wydusić. Zaskoczyła mnie jego obojętność.
- U mnie nie jest dobrze- poinformowałem go. Gem złapała się za głowę, słysząc jak beznadziejnie sobie radzę.
- Spotkajmy się jutro- zaproponowałem.
- Po co? Po to, żebyś znowu się na chwilę pojawił, a potem zniknął? Żebyś... Nieważne, kurwa, nieważne.
- Wszystko, co mówisz, jest ważne- powiedziałem cicho.
- Dla kogo? Bo dla ciebie już jakiś czas temu przestało być- jego dystans mnie wręcz zmroził.
- To jak z tym jutrem?
- Jestem zajęty- to uderzyło mnie bardziej niż wiadomość o ciąży.
- Już masz nowego?- spytałem złośliwie, za co dostałem od siostry kuksańca w udo.
- Nie, kretynie, jakbyś mnie czasem słuchał, to wiedziałbyś, że jadę do Doncaster na zjazd absolwentów- wyrzucił z siebie ze złością, a po sekundzie po pokoju rozległ się sygnał rozłączonego połączenia.
Spojrzałem na siostrę i już wiedziałem, że zawaliłem, że zjebałem na całej linii.
- Coś ty mu zrobił, Hazz?- szepnęła.
- Jest ostatnia rzecz, jaką jeszcze mogę zrobić.
Gemma zmarszczyła brwi i przyjrzała mi się uważnie z dystansem i niezrozumieniem.
- Jadę do Doncaster.

Let Me Be Your GoodnightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz