Rozdział 19 | Harry

5K 355 164
                                    

Mediolan. Piątek, 2 sierpnia, 11:32

- 10 minut przerwy. Proszę przynieść Harry'emu wodę- zakomenderował fotograf, Mario Sorrenti.
Zszedłem z fotela, a kiedy przechodziłem obok dyrygenta całej dzisiejszej zabawy, poczułem dłoń na ramieniu.
- Na pewno dobrze się czujesz?- szepnął mi na ucho.

Sorrenti na poczatku nie wydawał się sympatyczny ani godny jakiegokolwiek zaufania. Jednak okazał się naprawdę w porządku, po kilku pierwszych ujęciach, kiedy spisywałem się naprawdę żenująco. Wobec krzyczącego i narzucającego się w każdej sferze naszej współpracy Michaela, Mario był oazą spokoju. Po kilkunastu minutach wyprosił tego dupka, tłumacząc się brakiem możliwości skupienia się na postawionym przed nim zadaniu.

- Tak- odpowiedziałem, odchrząkając.
- Szlafrok, panie Styles- zaoferowała się jedna z kobiet pracująca nade mną, blondyna, Cristina chyba.
- Nie, dziękuję- uśmiechnąłem się najbardziej wiarygodnie, jak tylko umiałem.

Omijając wszystkie kable i urządzenia, wyszedłem z sali i udałem się do swojej małej garderoby. Zapaliłem światła nad lustrem i opadłem na fotel do makijażu. Odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy, próbując złapać miarowy oddech. Moja prawa dłoń odruchowo powędrowała w stronę dopiero niedawno zagojonej dolnej wargi, delikatnie przytrzymując ją między palcem wskazujacym a kciukiem. Przejeżdżając po niej językiem nadal czułem lekkie zgrubienie w miejscu, skąd jeszcze kilkanaście dni temu krew lała się strumieniami.
Po malutkim pokoiku rozeszło się pukanie a ja aż podskoczyłem.
- Proszę- powiedziałem wystraszony.
- Panie Styles, przyniosłam panu wodę, tak jak pan Sorrenti prosił- niska, ruda dziewczyna w czarnej sukience wręczyła mi szklankę ze schłodzonym napojem.
- Bardzo dziękuję- odpowiedziałem, uśmiechając się blado.
Ruda skinęła głową, po czym szybko wyszła.
Wziąłem łyka wody, kiedy po chwili ktoś wszedł bez pukania.
- Harry- pisnęła Rachel, ale zadziwiajaco spokojnie. Nawet nie miałem siły jej zbesztać za brak pukania.
- No co znowu- ponagliłem ją, ale słabo mi to wyszło.
Stanęła jak wkurwiona księżniczka, z nogami szeroko rozstawionymi i rękami na biodrach.
- Harry, czy ty uważasz, że możesz mnie olewać?- spytała.
- A ty- prychnąłem.- Za kogo ty się uważasz? Kim ty dla mnie do cholery jesteś?- zmroziłem ją wzrokiem. Te głupie, tajemnicze gierki, zarówno jej jak i Michaela, które prowadzili od dwóch tygodni były naprawdę męczące.
- Kimś ważnym- odpowiedziała, zadzierajac brodę.
- Wyjdź stąd- poprosiłem grzecznie.
- Ale Harry, nie możesz...
- Rachel, jestem w pracy i nie mam...
- Posłuchaj mnie, Hazza- pisnęła, a na dźwięk tego zdrobnienia przeszył mnie dreszcz.
- Wypierdalaj stąd, Rachel- syknąłem, ale myślami byłem już bardzo, bardzo daleko stąd.

Nawet nie wiesz, jak wiele się u mnie zmieniło od miesiąca. Ty to zmieniłeś, Hazza.

Nasza ostatnia rozmowa przez telefon. Popołudnie przed tym, jak się rozstaliśmy. Louis zastanawiał się, co ma ubrać jutro do pracy, bo nic mu nie pasowało do bordowej koszuli.

- STYLES, JAK TY JĄ TRAKTUJESZ?- wstrząsnęło mną, kiedy ten stary kretyn bez ostrzeżenia wtargnął do tego małego pokoiku, o mało nie psując drzwi, a co gorsze- wyrywając mnie ze wspomnień.
- Michael, uspokój się, ja cię chłopie proszę, bo nie...
- CO, ZA KRÓTKO MIAŁEŚ SZWY, STĘSKNIŁEŚ SIĘ JUŻ ZA NIMI?
- Michael- wziąłem łyka wody, nadal nie wstając. Przyzwyczaiłem się do jego agresji wobec mnie.- Żeby tobie się...
- ZAMKNIJ TĘ BEZNADZIEJNĄ MORDĘ, PIZDO I IDŹ POZUJ!
Za plecami mojego managera przeszła blondynka, która wcześniej podawała mi szlafrok. Z przerażeniem spojrzała na mnie, a ja tylko wzruszylem ramionami.
- Dziesięc tysięcy w tą czy tamtą różnicy ci nie zrobi. Muszę poprosić Cowella, żeby pojechał v
ci po pensji, bo stajesz się coraz bardziej rozwydrzony- stwierdziłem cynicznie.

Let Me Be Your GoodnightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz