*Rok później*
Minął już rok od kiedy jestem z Cameronem, dzisiaj Cam wraca na ostatni rok liceum. Ja byłam na trzech chłopak niestety na czterech.
Pożegnałam się z brunetem namiętnym pocałunkiem i coś poczułam w piersi.
- Wiesz, że będę cię kochał?- zapytał. Nie byłam tego zdania dokładnie pewna, ponieważ Cameron mógłby powrócić do swojego dawnego życia, sprzed roku. Bałam się, że tak będzie.
Uśmiechnęłam się niepewnie i złożyłam ostatni pocałunek na ciepłych wargach Camerona, najbliższe spotkanie to prawdopodobnie będą święta Bożego Narodzenia. Rozłączyłam się ciałem z brązowookim i ze smutkiem opuściłam akademik, w którym mieszkałam jeszcze niedawno. Przed budynkiem czekał na mnie Matt, na jego widok trochę się rozchmurzyłam, razem wsiedliśmy do samochodu czekającego na obskurnym parkingu.
- Samolot mamy za pięć godzin, musimy być na lotnisku za trzy, czyli mamy dwie na zabawę. Idziemy do Starbucks'a czy gdzieś do lodziarni?- Matthew odpalił silnik.
- Wolę lodziarnię, bo Starbucks'em będę się żywić przez najbliższe kilka lat. Po co oni wybudowali go dwie przecznice ode mnie?- zmarszczyłam brwi.
- Okey, jedziemy nad morze, jest jeszcze ciepło, może wyrwę kogoś- ruszył spod akademika w stronę plaży.
- Niech ci będzie, ale ty stawiasz- uśmiechnęłam się.
Ten dzień uważam za miarę udany, dostałam darmową gałkę lodów od jakiegoś pryszczatego kolesia, który obsługiwał przy kasie, bałam się trochę wziąć od niego wafelka, mógł mnie czymś zarazić. Ah te stereotypy. Aktualnie siedzieliśmy na lotnisku w Dallas czekaliśmy na mojego przyrodniego brata. Znudzona poszłam do sklepiku kupić sobie opakowanie Pringles'ów. W kolejce przede mną stał całkiem przystojny chłopak, nie żebym zapomniała już o Cameronie, ale nie zaszkodzi zagadać.
- Hey- stuknęłam go lekko w tył pleców, by się odwrócił do mnie.
- To nie moja wina, samo spadło- zaczął się bronić, nie wiem dlaczego, więc zaczęłam się śmiać. Chłopak był wysoki, jak każdy dla mnie, miał włosy w kolorze ciemnego blondu, brązowe oczy i był mega seksowny. (Media)
- Nie jestem z ochrony, chciałam tylko zagadać- opanowałam śmiech.
- Uff... Ulżyło mi, Taylor- wyciągnął do mnie rękę.
- Megan- uścisnęłam jego dłoń.- Przyleciałeś czy lecisz?
- Lecę, a ty?
- Przyleciałam, czekam na brata.
- Ładna jesteś.
- Dzięki, a ty przystojny.
- Nasza rozmowa jest dziwna.
- Zauważyłam, rozmawiamy jak zdesperowane nastolatki na kik'u, które mają nadzieję, że napisze do nich jakiś sławny piosenkarz.
- Ale w sumie, podoba mi się ta rozmowa.
- Mi też, ale niestety będziemy musieli się później pożegnać.
- Nie jeśli...
- Możecie zapłacić?!- wrzasnął jakiś podstarzały mężczyzna za nami. Taylor podszedł do kasy, kiedy chciał coś powiedzieć, do sklepiku wszedł Jack.
- No, Meg, jedziemy- przytulił mnie jedną ręką.
- Już płacę- położyłam banknoty na blacie i odebrałam resztę- Cześć, Taylor.
Wyszliśmy ze sklepiku i od razu poszliśmy do wyjścia z lotniska, gdzie czekał Matthew. W zgodzie wsiedliśmy do samochodu, mi jako dziewczynie trafiło się miejsce z tyłu. Dzięki Matt.
^_^
Powróciłam z krótkim rozdziałem i nie na długo, napisałam ten rozdział o 00:40 więc jest słaby.
Pozdrawiam wszystkich, którzy to jeszcze czytają.
CZYTASZ
Who dat boy?
Fanfic- Już myślałam, że jesteś jakiś fajny, po tym jak się o mnie zatroszczyłeś, a jednak jesteś chujem- naprawdę już myślałam, że tak jest. - Chujem, z dużym chujem- uśmiechnął się łobuzersko. Pierwsze rozdziały są śmieszne i żałosne, jeśli chcecie coś...