Na dworze było ciemno jak w dupie, nie wiem jak daleko mogłam odejść od domu, nie poznaję tej uliczki. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Piąta i tylko marne 11% baterii.
- Okey, prawdopodobnie przyszłam z tej strony, a może z tej- rozejrzałam się dookoła.- Czemu tu, do kurwy nędzy, nie ma świateł.
Zrezygnowana ruszyłam przed siebie, zaczęłam śpiewać piosenkę Nick'a Bean'a Bubble Gum Girl, bo nie mogłam sobie pozwolić na puszczenie tego z telefonu. Zasntanówmy się, mam na tyle baterii by zadzwonić do jednej osoby, ale do kogo? Mama śpi, nie będzie wiedzieć gdzie jestem i będzie się martwić, Cameron jest na drugim końcu Ameryki, Matt pewnie spędza upojną noc z podręcznikiem do historii sztuki, został jeszcze Jack, ale on jest pewnie pijany. Zaryzykuję.
Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam odpowiedni numer. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Tak, słonko?- zdecydowanie był pijany.
- No, Jacky, tak jakby się zgubiłam jestem w jakimś ciemnym miejscu- rozejrzalam się.
- Ale nie ma cię w mojej dupie- wybuchł śmiechem, a znojomi w tle zawtórowali.
- Ha ha ha, to takie zabawne. A teraz na serio, wyszłam z domu, kiedy gadałam przez telefon i poszłam nie wiadomo gdzie. Jedyny punkt rozpoznawczy to wielkie drzewo z domkiem i stary opuszczony dom, chyba.
- Wiem gdzie to, pojadę po nią- usłyszałam w tle.
- Jadą po ciebie- po tych słowach się rozłączył.
Okey mam 5% baterii, bosko.
Podeszłam do tego domu i usiadłam na ławeczce, która stała pod oknem. Wpatrywałam się przed siebie wyczekując jakiejś żywej duszy. Minęło chyba pół godziny, nie wiem, bo telefon mi się rozładował, nadal nikt nie przyjechał, więc postanowiłam się przejść. Wyliczanką wybrałam drogę, w którą powinnam iść. Zrobiło mi się zimno i byłan śpiąca. Znalazłam jakąś drewnianą ławkę, usiadłam na niej i zamknęłam oczy.
Obudziło mnie lekkie podrzucanie, gwałtownie otworzyłam oczy. Ktoś trzymał mnie na rękach, zaczęłam się szarpać i upuszczono mnie na ziemię. Mocno walnęłam o asfalt.
- Kurwa, co jest?!- wrzasnęłam podnosząc się.
- Przepraszam, nie chciałem cię upuścić, ale się rzucałaś- usłyszałam męski głos.
- Jacky cię nasłał?-otrzepałam ubrania z piasku.
- Yyy...
- Nie ważne, zawieź mnie do domu- byłam stanowcza i groźna.
- Tam jest samochód- wskazał czarne lamboghini.
- Łoł, niezłe auto- podeszłam do pojazdu i otworzyłam drzwi. Usiadłam na miękkim siedzeniu i znowu mnie znurzyło, więc oparłam głowę o okno i momentalnie usnęłam.
^_^
Mamy kolejny krótki rozdział.
Jak myślicie, ktoś ciekawy zabrał Megan? Kto może jeździć takim autem? Chcecie rozdział oczami Camerona?
Teraz mały szantarz, bo oczekuję od was jakiegokolwiek komentarza, może to być jebana kropka.
Ps. Jutro jadę na koncert Jacków!!!!!!!! Jeśli ktoś jeszcze jedzie na koncert do Berlina chętnie porozmawiam z tą osobą.
CZYTASZ
Who dat boy?
Fanfic- Już myślałam, że jesteś jakiś fajny, po tym jak się o mnie zatroszczyłeś, a jednak jesteś chujem- naprawdę już myślałam, że tak jest. - Chujem, z dużym chujem- uśmiechnął się łobuzersko. Pierwsze rozdziały są śmieszne i żałosne, jeśli chcecie coś...