Notka!
W końcu ktoś zainteresował się moją osobą, czuję się jakbym wygrała w lotto.
- Powodzenia- szepnął do mnie barman, jeszcze pamiętam, że ma na imię Cody. Odwróciłam się z powrotem do nowego kolegi, poprzez momenty kiedy mój wzrok odzyskiwał ostrość widziałam, że chłopak ma zmierzwione włosy, wcześniej miał ułożone na żel do góry o kolorze brązu, oczy również miał brązowe, był bardzo przystojny i wyprostowany, na pewno wyższy ode mnie.
- Jak się czujesz?- zapytał, nie słyszałam dokładnie, bo muzyka go zagłuszała.
- Bywało lepiej, przyjaciele mnie porzucili- próbowałam wychwycić jego twarz, ale alkohol mi uniemożliwiał.
- ... Zostanę... przyjacielem- słowa zaczęły mi uciekać.- Ile już wypiłaś?
- Nie wypada pytać kobiet o wagę- na te słowa chłopak wybuchł śmiechem.- Jak masz na imię?
- Dowiesz się w swoim czasie, a teraz chodź zatańczyć- Chłopak złapał mnie za rękę, miał ciepłe i miękkie dłonie, zaprowadził nas na parkiet, ledwo utrzymywałam się na tych butach.
Z głośników zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, Rae Sremmurd- Throw Sum Mo (media), krzyknęłam do towarzysza, że kocham tę piosenkę i zaczęliśmy do niej dziko tańczyć. Po chyba godzinie tańca, muzyka ucichła i odezwał się DJ:
- Jak się trzymacie, Los Angeles?!- wrzasnął do mikrofonu.- Zostały trzy minuty do północy, więc wszyscy wychodzimy na dwór! Czas odpalić fajerwerki!
Razem z moim towarzyszem wyszłam na zewnątrz, na ulicy stało kilka radiowozów policyjnych, które oddzielały fragment drogi, aby samochody nie przejeżdżały, a ludzie mogli wyjść na sam środek. Ustawiłam się na brzegu, czułam na rozgrzanej skórze lekki powiew grudniowego wiatru.
- Trzy...! Dwa...!- krzyczał DJ do megafonu.- Jeden!!!
Nagle na czarnym niebie pojawiły się setki kolorowych kropek, oświetlały całą drogę, a każdy odgłos wystrzału powodował u mnie cichy pisk i podskoczenie. Może to atak paniki albo alkohol w moich żyłach spowodował, że zaczęłam oddalać się od tłumu i panicznie szukać jakiegoś schronienia. Obraz nadal rozmazywał się przed moimi oczami, szłam w miarę prosto, ale te koturny to istne wcielenie szatana. Weszłam w jakiś zaułek między budynkami, w oddali zauważyłam sylwetkę dwóch mężczyzn, na moje niewyraźne oko byli w młodym wieku i się cały czas do mnie zbliżali. Słyszałam ich chytre śmiechy, czułam na sobie ich wzrok, jak lustrują mnie od stóp do głów. Strach mnie sparaliżował i nie mogłam się ruszać, stałam jak słup soli na środku zaułka, byli już tak blisko mnie, że nie było możliwości odwrotu. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy, wiedziałam co ta dwójka chce ze mną zrobić, słyszę to również z ust jednego z nich kiedy do mnie już podchodzą.
- Witaj, mała księżniczko- wyższy z nich złapał mnie za tyłek, śmierdział alkoholem i tanimi perfumami.- Pobawimy się trochę...
^_^
Ale was rozpieszczam :)
Odpowiedź jest prosta, wiadomo co chcą z nią zrobić, ale czy na pewno? Uratuje ją ktoś? Kto to będzie i kiedy? A może nikt nie przybędzie?
Tak chciałam powiedzieć, że nie piszę tych pytań dla siebie, chciałabym, żebyście odpowiadali mi na nie, zależy mi na Waszej opinii/ odpowiedzi. Wkrótce wybije 30k wyświetleń co oznacza 5 rozdziałów pod rząd, jeśli do tego czasu nie wyjadę to prawdopodobnie zrobię ten spam(?), co też oznacza, że chyba ta opowieść nie skończy się tak szybko.
Ps. Pisałam wcześniej, że mam nowe ff, cofnęłam publikację, bo uznałam, że nie jest jeszcze gotowe.
CZYTASZ
Who dat boy?
Fanfiction- Już myślałam, że jesteś jakiś fajny, po tym jak się o mnie zatroszczyłeś, a jednak jesteś chujem- naprawdę już myślałam, że tak jest. - Chujem, z dużym chujem- uśmiechnął się łobuzersko. Pierwsze rozdziały są śmieszne i żałosne, jeśli chcecie coś...