Rozdział 7

2.1K 52 2
                                    

Ariadna's POV:

To był błąd. Miły, ale błąd. Nie czułam się dobrze z tym, że Zayn mnie zostawił. Myślałam, że jest dla mnie taki miły, tyko dla tego, że chce mnie przelecieć, a on ot tak po pocałunku wyszedł i zostawił mnie samą. Może źle o nim sądziłam, może .. Nie, nie ma żadnego może. Odbiłam się od ściany i usiadłam na sofie. Łokcie położyłam na kolanach i wpatrywałam się bezsensownie w pustą ścianę z telewizorem przede mną. Dlaczego miał rany na twarzy? I czemu mówił o tym jak o najzwyklejszej rzeczy na świecie? Jest taki strasznie tajemniczy. Znam go dopiero od 2 tygodni, a już mam go dosyć. Jego, jego spojrzenia i zapachu.

Obudziłam się o 8. Była sobota, więc pracę kończyłam dziś o 14.Leniwie podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Po wzięciu prysznica i opanowaniu moich niesfornych włosów, ubrałam się i zjadłam kanpkę. Nie czułam się dobrze, właściwie to miałam ochotę kogoś zabić, albo przynajmniej rzucić w niego gitarą. Tak, w NIEGO. Otworzyłam szklane drzwi do sklepu. Za ladą stała uśmiechnięta Jo, fałszywie uśmiechnięta jeśli już. Rozpoznawałam je, w końcu znam ją od kilku lat. Rozpinając kurtkę podeszłam do stołu, głośno oddychając. Miałam dosyć spory kawał do przejścia, szczególnie, że spóźniłam się na autobus. - Cześć. - powiedziałam, zdejmując torbę z ramienia.

- Hej. - odpowiedziała pogodnie. Nie wiedząc co mogłabym powiedzieć więcej, poszłam na zapleczę po wodę. Zadowolona z siebie złapałam butelke, którą znalazłam na stoliku i wypiłam kilka łyków. Od razu lepiej. Pełna wiary, że dzisiejszy dzień może nie być taki zły, wróciłam do sklepu i stanęłam oniemiała. Wciagnęłam powietrze. Znam zapach tych perfum. Rozejrzałam się zdenerwowana po wnętrzu pomieszczenia. Nigdzie go nie było. Westchnęłam z ulgą. Podeszłam do kasy. Jo spojrzała na mnie, wskazując głową na dział z perksujami. - Sama idź, nie będę obsługiwać Twoich klientów. - rzuciłam, włączając komputer. - Ari, nie ..

- Ariadna! - usłyszałam męski głos. Zdecydowanie znajomy głos.

Zayn's POV:

Obudziłem z bólem głowy. Może to nie dobrze, że po rozmowie z chłopakami trochę wypiłem, ale każdy normalny na moim miejscu by to zrobił. W końcu nie codziennie dowiadujesz się, że ktoś chce zabić Ciebie i Twoich bliskich, nie? Podnisołem ręcę, przciągając się. Wzięłem prysznic i założyłem czyste ciuchy. Leniwie udałem sie do kuchni. Przy stole siedział Liam, czytający jakąś gazetę. Podszedłem do lodówki i otworzyłem ją. Nic specjalnego. - Czy w tym domu jest coś normalnego do jedzenie? Ktoś w ogóle robi tu zakupy? - spytałem zły, trzaskając drzwiczkami chłodziarki.

- Mógłbyś się przejść i tak pewnie nic dziś nie robisz. - rzucił Liam, na co uniosłem brwi. Ja? Do sklepu? Jak jakś służąca? No chyba nie. Zaburczało mi w brzuchu. No to może jednak sie przejdę, skoro tu i tak niczego nie znajdę. - Chcesz coś? - zapytałem. Brunet pokręcił przecząco głową. Wyszłem z domu, zakładając skóre. Wszedłem do samochody i pojechałem do najbliższego supermarketu. Po 10 minutach byłem na miejscu. Chodziłem po różnych alejkach, szukając czegoś w miarę pożywnego. Nagle usłyszałam znajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Ariadnę. Uśmiechniętą. Z chłopakiem, który trzymał ją za nadgarstek i głupio się do niej szczerzył. Oblizałem wargi. Kto to kurwa jest? Zacisnąłem zęby i z wymuszonym uśmiechem, pomachałem ręką do dziewczyny, która kiedy mnie zobaczyła, otworzyła szeroko oczy i zmieszana stała wpatrując się we mnie. Towarzysz brunetki spojrzał na mnie, a potem na nią. Podeszłem i pocałowałem delikatnie Ariadnę w policzek. - Cześć kochanie. - powiedziałem przesłodzonym tonem. - H-h-hej. - wymamrotała. - Co tu robisz?

- Zakupy, co innego mogę robić w markecie Słońce? A Ty to .. ? - spytałem, odwracając wzrok na bruneta.

Zmierzył mnie wzrokiem. -  Paul. - powiedział, podając mi rękę. Uścisnęłem ją stanowczo. - Zayn.- odpowiedziałem. - Ari, nic o Tobie nie mówiła. - popatrzyłem na dziewczynę, jej oczy były pełne bezradnosci i zakłopotanie. Zarumieniła się lekko. - Nie było okazji. - rzuciła, uśmiechając się do chłopaka. Chciałbym uderzyć go w twarz, teraz, tutaj. Nie podobało mi się jak patrzył na moją dziewczynę. Tak, MOJĄ. - A wy co tu robicie? - zapytałem, siląc się na uprzejmość.

- Przyjechałem do Londynu na kilka dni i postanowiłem odwiedzić Ariadnę, ale ona jak zwykle nie miała nic w lodówce, więc przyszliśmy tutaj, żeby zaopatrzyć jej lodówkę. - Paul uśmiechnął się, kładąc rękę na ramieniu Ari. Ledwo powstrzymywałem sie od zrzucenia jego ręki, a potem masakrycznego pobicia go. Wiem, że dla Ariadny by się to pewnie nie podobało, więc postanowiłem się powstrzymać. - Fajnie. - rzuciłem, patrząc na brunetkę. - Muszę już lecieć. Do wieczora, kochanie. - pwiedziałem, całując ją w policzek, po czym odeszłem. Jakoś straciłem apetyt. 

________________

Komentujemy! Nie wiem, czy mam to pisać dalej .. :c

Za błedy przepraszam, to już chyba norma.

ARIADNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz