Dramione bez tytułu , cz.3

1.4K 47 3
                                    

Po kilku bezsennych godzinach Hermiona zdecydowała się wstać.

Wzięła gorący prysznic, założyła szerokie, materiałowe spodnie oraz dopasowaną koszulkę i z dużym termosem yerby usiadła przy biurku.

Włączyła laptop, który cichym sygnałem zakomunikował nowe wiadomości w skrzynce odbiorczej.

Pobieżnie przejrzała maile - mimo że kilka razy powtórzyła, że w czasie pierwszego od lat urlopu mają się z nią kontaktować tylko w naistotniejszych sprawach, to Helen i Mario i tak wysłali jej chyba z dwadzieścia wiadomości. I to tylko w piątek! Spojrzała na zegarek.

Dochodziła szósta, czyli w redakcji zastanie ich za jakieś półtorej godziny.

Doskonale. Zadzwoni i powie, co o tym sądzi. Sama się zastanawiała, czemu dotąd nie zrobiła z nimi porządku. Czasem miała wrażenie, że zajmują się wyłącznie romansowaniem! Obejrzała projekt najnowszego numeru, wskazała elementy do poprawy, dopisała krótką notatkę i odesłała wiadomość. Potem wystukała hasło prywatnej poczty, ale nie znalazła tam nic nowego oprócz dwóch czy trzech maili od reklamodawców. W sumie nic dziwnego. Jej dawni przyjaciele korzystali z sów, a nowych znajomych... nie było.

To przypomniało jej wczorajsze spotkanie. Żeby ze wszystkich uczniów Ho... szkoły spotkać tego najbardziej znienawidzonego!

Musiała jednak przyznać, że nie był to ten chłopak, którego znała dawniej.

Co nie zmienia faktu, że wywołał niepożądane wspomnienia... Aż zadrżała na samą myśl o dzisiejszym śnie. Za dużo tego wszystkiego... jakby nagle los sprzysiągł się przeciwko niej i rzucał pod nogi kolejne kłody: opiekę nad Teddym, przelotne, bo przelotne, ale spotkanie z Harrym - i to jego spojrzenie! - Malfoya, urlop, którego dotąd unikała jak ognia, żeby tylko nie mieć czasu na myślenie, a który teraz była zmuszona wziąć...

Splot niepożądanych drobiazgów i oto znów jest rozbita jak kryształ ciśnięty o kamień. Ukryła twarz w dłoniach. Nie myśleć, nie myśleć, nie myśleć... Sama nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęła się lekko kołysać w przód i tył. Nie myśleć. Nie myśleć.

Z odrętwienia wyrwał ją dźwięk telefonu. Aż podskoczyła. Spojrzała nieprzytomnie na wyświetlacz, ale litery rozmazywały się. Na chybił-trafił przesunęła palcem po ekranie.

- Słucham...

- Pani Hermiono! - Zawibrował jej w uchu ciepły alt Helen. - Dzień dobry, słyszy mnie pani?

Hermiona odchrząknęła i nieco mocniejszym głosem odparła:

- Tak. Dzień dobry. O co chodzi?

- Mamy tu mały kryzys... może pani przyjść?

- Helen, nie było mnie jeden dzień w pracy i już sobie nie radzicie? Co się dzieje?

- Trudno mi to... no... Słowem, ja... nie mam pojęcia, jak to pani powiedzieć.
Bardzo prosimy, żeby pani przyjechała, bo nie wiemy, co robić. - W glosie kobiety brzmiała bezradność, ale i determinacja.

Hermiona przewróciła oczami.

Pięknie. Pewnie znów będzie to jakieś głupstwo.

- Będę za godzinę. Wcześniej nie dam rady - dodała, przerywając pracownicy, która próbowała coś jeszcze powiedzieć. - Do widzenia. - Rozłączyła się i wstała.

Właściwie to dobrze, że Helen zadzwoniła. Ten telefon zmobilizował ją do ogarnięcia się i pomógł znów upchnąć wspomnienia w bezpiecznym pudle.

Wewnętrzne OkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz