Drarry - one shot

1.8K 109 16
                                    

Draco jak zwykle po lekcjach udał się do swojej komnaty. Zdziwił się, kiedy pościel na łóżku zaczęła się poruszać, a następnie poczuł na twarzy nagły ruch powierza. Uczucie to zastąpiło zrozumienie i ciekawość.

- Potter, wiem, że tu jesteś.

Usłyszał jeszcze krótkie westchnienie i po chwili na ziemię opadła peleryna niewidka, odsłaniając ciemnowłosego chłopaka. Wyglądał inaczej. Niegdyś pogodna, ciekawa świata twarz Harrego, była wykrzywiona smutkiem. Kiedy się odezwał, jego głos był zdecydowany.

- Musimy porozmawiać.

- Domysliłem się. Jestem tylko ciekawy, o czym. Ostatnio chyba wszystko sobie wyjaśnialiśmy. - powiedział chłodno.

Był zły na niego. Od... tamtego wydarzenia Harry zaczął go unikać.

Nie miał pojęcia, dlaczego. Kiedy chciał go zapytać, zaraz uciekał do swoich przyjaciół z dormitorum z jakąś błahą wymówką.

- Jak widzisz, nie wszystko.

Draco nie krył się z patrzenie na niego z wyższością. Prychnął, minął go i usiadł na krześle obok łóżka zakładając ręce na piersi.

- Słucham. Co masz mi do powiedzenia?

Pewność okularnika gdzieś uleciała.

Spojrzenie przeniósł na swoje buty.

Zaczął się jąkać.

- No bo... ja... przemyślałem to, co się stało tydzień temu...

- Nie ma o czym mówić. - przerwał mu blondyn - Byliśmy pijani. Dobrze wiesz, że to nie miało znaczenia. Sam to zresztą przyznałeś.

- Myliłem się. Zrozumiałem jedną bardzo ważną rzecz.

Umilkł na chwilę, a Draco próbował ogarnąć, o co chodzi. To, co następnie zwróciło uwagę Malfoya, były oczy Pottera. Błyszczące od nadmiaru wilgoci. Wiedział, że jest wrażliwy, ale NIGDY przy nim nie płakał. Coś zakłuło go w sercu jak widział ciemnowłosego w takim stanie.Harry podniósł na niego wzrok, a smutek na jego twarzy był jeszcze większy niż na początku. Nie popędzał go choć bardzo się niecierpliwił. Widocznie musiał zebrać się na odwagę, by mówić dalej.

- Nie mogłem przestać o tym myśleć. - w końcu kontynuował - Zrozumiałem, że się w tobie zakochałem.Wiedziałem to chyba nawet wcześniej, ale broniłem się przed tym.Teraz pogodziłem się ze swoimi uczuciami i postanowiłem ci je wyznać.

Draco momentalnie zrzedła mina. Był w szoku. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Jedyne, co przyszło mu teraz do głowy to:

- Wyjdź stąd natychmiast, pedale!

Widział jak nadzieja z twarzy chłopaka znika, jak zastępuje ją osłupienie a potem rozpacz. Harry szybko wybiegł z dormitorum Ślizgonów, uprzednio narzucając na siebie pelerynę. Jego serce rozpadło się na kawałki i wiedział, że już nic nie będzie takie samo. Ich ukrywana przez lata przyjaźń znikła przez głupie wyznanie. Żałował, że to powiedział.

Blondyn natomiast był wściekły. Nie rozumiał, jak on mógł coś takiego powiedzieć. Przecież się przyjaźnili, a ten co odwala?! Co za idiota. Jedyna osoba, której ufał w tym zamku, okazała się gejem. Pieprzonym pedałem!

- Cholera jasna! - krzyknął na cały pokój rzucając jakąś książką w ścianę.

Odpadło od niej trochę farby, która dzięki odpowiedniemu zaklęciu, wróciła na swoje miejsce. Lubił Pottera. Nawet bardzo. A on to wszystko zniszczył. Nie miał pojęcia, co teraz robić. Nie mógł uwierzyć, że tamten głupi incydent może tak wiele zmienić. Miał ochotę go zabić za to, że te kilka lat poszło wpizdu.

Przez kilka dni sytuacja nie ulegała zmianie. Harry wyglądał jak chodzące nieszczęście. Nie mógł pozbyć się z głowy wyrazu twarzy Draco z tamtego dnia. Mało się odzywał, unikał ludzi, starał się zająć czas nauką , ale oceny i tak mocno mu spadły, mimo pomocy Hermiony. Można powiedzieć, że przychodził tylko na lekcję i posiłki, na których i tak prawie nic nie jadł.

Cały czas słyszał krzyk Malfoya.

Czasami rzucił mu w Wielkiej Sali spojrzenie pełne bólu, ale to było tylko chwilowe. Przecież nie może go mieć.

Nawet jako przyjaciela, kolegę...

Poddał się.

Draco natomiast nie zmienił się z ogóle. Dalej był typowym wrdnym, egoistycznym Ślizgonem. Zachowywał się tak jakby Gryfon był jego nową zabawką. Czasami na korytarzu mieszał go z błotem. Wiedział, że przesadza, że sprawia mu tym ogromny ból, ale miał to gdzieś. Chciał sprawić sobie tym satysfakcję, ale jej nie odczuwał. Próbował zrozumieć, dlaczego. Wyzywał go dotąd, aż ogarnął - on wcale nie chciał go krzywdzić. Myślał, że umrze z przerażenia, gdy pewnego razu zobaczył Pottera mdlejącego na środku klasy eliksiròw Snape'a. Od razu do niego podbiegł i próbował cucić, ale to było na nic. Przeklinał się w myślach za to, co powiedział tamtego dnia. Zrozumiał, że to Harry jest najważniejszą osobą jaką miał.

Przecież nigdy by nie zaufał tej podłej, zakłamanej grupie gadów.

Momentalnie przeniesiono go do skrzydła szpitalnego. Draco nigdy nie bał się tak bardzo, mimo że powiedziano mu, iż to nic poważnego.

- Zemdlał z osłabienia. - poinformowała go pani Pomfrey - Zaraz powinien się obudzić.

Blondyn usiadł obok niego na łóżku i wpatrywał się w pogrążonego we śnie chłopaka. Nie miał pojęcia, czemu zrobił mu taką wielką krzywdę. Był gotów błagać go na kolanach o wybaczenie. Nie minęło 10 minut, kiedy Harry zatrzepotał swoimi ciemnymi rzęsami. Zauważył, że mruży oczy, więc podał mu okulary, by lepiej widział. Gdy to zrobił, od razu uznał to za zły pomysł. Potter gwałtownie się odsunął od Draco, kierując spojrzenie w inną stronę.

- Odejdź. - usłyszał jego słaby głos.

- Nie. - powiedział stanowczo.

- Znowu chcesz mnie gnębić? Super.

Gryfon miał łzy w oczach. Chciał uciec. Schować się pod gruby koc.

Cokolwiek. Byle dalej od niego. Jego obecność zbyt mocno bolała Harry'ego. Ślizgon pod wpływem impulsu mocno objął drobne ciało chłopaka. Całe szczęście Potter nie miał siły na wyrywanie się, więc utonął w czarnym materiale szaty blondyna. Rozpłakał się. To już drugi raz, gdy Draco widział jego łzy, a świadomość, że to przez niego jeszcze bardziej go raniła. Pogłaskał go po potarganych włosach.

- Przepraszam. - szepnął mu do ucha - Nie płacz. Już wszystko dobrze.

- Nie jest. - zaprzeczył Harry.

- Jest. Ja... akceptuje twoje uczucia. - oznajmił, nagle uświadamiając sobie, że wcale nie musi go okłamywać.

Czarnowłosy odsunął się od niego, na co mu pozwolił.

- Naprawdę? - zapytał z olbrzymią nadzieją.

- Tak. Już nigdy ci tego nie zrobię. Chcę, żebyś był szczęśliwy, żebyś był ze mną. Na zawsze.

Gryfon nie potrafił określić uczuć, jakie teraz w nim siedziały. Szczęście, ulga...miłość.

Rzucił się na Ślizgona cicho przy tym się śmiejąc. Nie mógł uwierzyć, że to się działo.

- Draco?

- Tak?

Harry usiadł blondynowi na kolanach i spojrzał w jego piękne oczy.

- Możesz mnie pocałować? Tak, jak wtedy, gdy graliśmy w butelkę i byliśmy pijani.

Malfoy tylko się uśmiechnął i wpił się szybko w słodkie wargi Pottera.

Pocałunek był jeszcze bardziej namiętny niż wtedy. Teraz obaj dopiero poczuli, że żyją. I im to się jak najbardziej podobało.

***
1039 słów

Wewnętrzne OkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz