"Severus Snape, czyli piekielnie dobry lokaj" cz.II

683 11 3
                                    


Witam kochani. Dzisiaj druga część miniaturki o demonicznym Severusie. Chyba szykują się jeszcze kolejne dwie części. Nie przemyślałam tego do końca...W przyszłym tygodniu pojawi się rozdział. Nie bądźcie dla mnie zbyt surowi, nadal się uczę.

Szybkiej korekty językowej dokonała RCS, wszelkie pozostałe błędy chętnie wyklnie, gdy zostawicie je w komentarzach, a pełną korektą zajmie się, gdy poprawi już rozdziały ;)

Dumbledore — kat szpiega, Zakon Feniksa — sekta kata

Minął ponad rok od śmierci jednego z największych czarodziei: Albusa Dumbledore'a. Człowiek ten nadal zamieszkuje w pamięci ludzi i stanowi wzór dla wielu młodych czarodziei, którzy dopiero rozpoczynają swoją edukację. Kłamstwa, zbrodnie oraz krętactwo opisane w mojej publikacji Życie i Kłamstwa Albusa Dumbledore'a zostały wybaczone, a w większości nawet zapomniane. Nawet tak wstrząsająca historia Severusa Snape'a, który okazał się marionetką w rękach tej wybitnej postaci, nie przywróciła wzorku nadal zaślepionej społeczności magicznej.

Jednak ja — Rita Skeeter — nie poddałam się i nadal szukałam informacji o niedawnym dyrektorze Hogwartu. Chciałam ukazać wszystkim czarodziejom, iż są zauroczeni postacią nie wartą nawet zwykłej uprzejmości.

Dotarłam do młodej dziewczyny, która opowiedziała mi wstrząsającą opowieść ze swojego życia. Nigdy się sądziłam, że świętej pamięci Dumbledore był zdolny do porzucenia swojego sojusznika.

Osiem lat temu Hogwart zdobył nowego ucznia, który zasilił szeregi szóstorocznych. Młoda kobieta wzbudziła tym wiele kontrowersji oraz została oskarżona o pokrewieństwo z ówczesnym profesorem eliksirów. Panna M. przez poważną chorobę nie mogła w wieku jedenastu lat rozpocząć swojego kształcenia się w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, jednak z pomocą przyszedł jej sam Albus Dumbledore, który z niewyjaśnionych dotąd powodów posłużył się swoim autorytetem i załatwił dziewczynie indywidualne nauczanie Ministra.

Odtąd Panna M. nie tylko zmagała się z chorobą, ale także z urzędnikami z Ministerstwa Magii, którzy sprawili, iż jej nauka stała się istnym horrorem. Jednak nikt się nie spodziewał, że prawdziwą przepustką do piekła stanie się dopiero rok spędzony w Hogwarcie.

Albus Dumbledore niesamowicie interesował się tą młodą czarownicą, nauczał ją osobiście oraz sprawdzał poprzez najróżniejsze testy praktyczne i fizyczne. Panna M. nie wiedziała, że było to szkolenie na szpiega. „Nigdy nie sądziłam, że temu człowiekowi przyda się szesnastoletnia dziewczyna, która od zawsze miała problemy z magią" — powiedziała w końcu. Dla każdego zapewne jest to szokiem, iż ten niemal święty człowiek chciał poświęcić dla swoich idei dziecko. Jak się później okazało Panna M. stała się zbędna, jednak to nie oznaczało wolności. „Na jego rozkaz wstąpiłam do śmierciożerców. Było to dla mnie naprawdę przerażające i jednocześnie dziwne, dopiero rozpoczynałam swoje życie w świecie magii, a już po kilku miesiącach stałam się pobratymcem Czarnego Pana. Albus pokładał we mnie wielkie nadzieje, jednak Voldemort nie widział we mnie nikogo wyjątkowego. Z początku byłam jedynie kimś w rodzaju donosiciela, nikim ważnym. Dumbledore zaczął tracić mną zainteresowanie, przestał ze mną rozmawiać, unikał mnie. Po prostu stał mi się obcy. Nie byłam już ważna. Jednak moje życie nadal było spokojne, choć na usługach Voldemorta. Po śmierci starca wszystko się zmieniło. Odeszłam z Hogwartu wraz z profesorem Snape'em i Draconem Malfoyem. Dla Voldemorta byłam zbędnym balastem, więc oddał mnie w ręce Bellatriks..."

Czyż sam początek tej opowieści nie jest szokujący oraz nieprawdopodobny? Albus Dumbledore pchnął w stronę zła dziewczynę, po czym zwyczajnie ją zostawił. Jednak ciąg dalszy przeraża jeszcze bardziej. Wspomniana wyżej Bellatriks Lestrange (zamordowana przez Molly Weasley podczas Bitwy o Hogwart) stała się katem Panny M. Dziewczyna stanowiła zwykłą zabawkę dla niezrównoważonej psychicznie Lestrange, która lubiła pożyczać młodą czarownicę swoim kolegom. „Gwałty były na porządku dziennym, nawet nie wiem, ile osób mnie miało" — dopowiedziała z odrazą, gdy spytałam, co to oznaczało. W oczach mojej rozmówczyni dostrzegałam ból, kiedy opisywała tortury, które jej sprawiano. „Cruciatus był ulubioną klątwą Belli, jednak nie tylko. Kto by się spodziewał, że osoba, która gardzi mugolami jak nikt inny, będzie z takim zamiłowaniem stosować ich sposoby tortur" — na ustach panny M. ukazał się bolesny uśmiech. — Cięcie mnie oraz palenie mojej skóry nie odbywały się bez sporej publiczności. Oczywiście to były te lżejsze tortury, innych nie chcę sobie przypominać. W każdym razie, każdego dnia uleczali mnie na nowo. Moje męczarnie nie kończyły się" — skończyła mówić, ze łzami w oczach, jednak po kilku minutach znowu się odezwała. — Wiesz co mnie najbardziej zabolało, Rito? To, że poświeciłam się dla sprawy, a Albus nikomu nie powiedział, kim jestem. Sam mnie na to skazał. Zakon nic nie wiedział... Nic."

Wewnętrzne OkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz